*Chester*
Podchodząc do rudowłosego chłopaka i do koreańczyka, byłem lekko spięty. 
Chciałem im wiele opowiedzieć ale szczerze nie mam co mówić. 
Przecież nie powiem im jaka jest prawda. 
- Ja cię znam, nie mam bladego pojęcia skąd ale znam, szczególnie twój głos - powiedział Dave przejeżdżając dłonią po brodzie. 
- Może z ulicy, co ty na to Farrell ? - zaśmiałem się cicho.
- Emm.. - chłopak nie wiedział co powiedzieć.
- Chester - wyciągnąłem w jego stronę rękę. 
Phoenix, szybko zamrugał. Chyba nie wiedział co się dokładnie dzieje. 
- Bennington, myśleliśmy, że nie żyjesz - wtrącił się Joe. 
- Ale jednak tutaj jestem. 
***
Po dłuższej pogawędce, stwierdziłem, że wróce do siebie. Jest tak gorąco, że nie mam ochoty stać w tym słońcu ani minuty dłużej. 
Ruszyłem w stronę przyczepy, która była ustawiona jakieś trzysta metrów stąd. 
Otwierając drzwi czułem jak gorące powietrze bucha mi prosto w twarz. Nie jest to najprzyjemniejsze uczucie ale muszę wejść do środka. 
Postawiłem stopę na schodku i wszedłem do tej puszki. 
Wyjąłem z pułki czerwone zakluczone pudełko, w którym trzymałem zarobione pieniądze. 
Moje oszczędności wynoszą piętnaście tysięcy. 
Dlaczego ja to robie ? Po co mi potrzebne te pieniądze ? Po pewnym czasie gdy uzbieram odpowiednią sumę przekazuję ją dalej.
Ludzie wrzucający pieniądze do kapelusza, zazwyczaj myślą, że pomagają tylko mi a tak na prawdę jest o wiele więcej osób, które potrzebują tych pieniędzy. 
Wyszedłem z przyczepy zabierając czapkę z daszkiem, smartfona i pilotki. 
Ruszyłem prosto w stronę miejsca, gdzie żyje. 
Biała chatka oddalona od cywilizacji. Ulica jak każda inna kilka domków i tyle. 
Uchylając bramę wszedłem na podwórko. Odwróciłem głowę w prawą stronę i zauważyłem, że ktoś się na mnie patrzy. 
Był to mężczyzna. Nie wiem dokładnie jak wyglądał, gdyż moje oczy przysłaniały ciemne okulary. Nie podobało mi się to w jaki sposób mi się przygląda. 
Coś mi nie pasowało. Postura obserwatora była mi dość znana. 
Odwróciłem wzrok i przenierzając podwórko wszedłem do domu. 
Zdjąłem "strój maskujący" i udałem się prosto pod prysznic. 
Jest taki upał, że najlepiej nie wychodzić z domu. 
Stanąłem pod chłodnymi kroplami wody, które były ukojeniem. W łazience przesiedziałem z dobre dwadzieścia minut. Niestety musiałem w końcu wyjść, gdyż dodatkowo zmusił mnie do tego telefon. 
Przepasałem się ręcznikiem i ruszyłem w stronę dźwięku. 
- Chazz - mówię gdy odbieram telefon. 
- Słuchaj masz dzisiaj występ - nie lubie takich informacji wole wiedzieć to tydzień przed albo przynajmniej kilka dni. 
Oparłem się o szafkę i kontynuowałem rozmowę. 
- Wiesz, że nie jest mi to na rękę, prawda ? - warknąłem. 
- Jakaś gwiazdeczka odpadła z festiwalu w parku, szukali kogoś kto się zgodzi i...
- I ty się zgodziłeś nie pytając mnie o zdanie, tak ? 
- Chester, raz. Ostatni.. 
- Słysze, to poraz setny, Roy. 
- Obiecuje ! - krzyknął a ja aż odstawiłem telefon od ucha. 
- Dobra, tylko już nie krzycz. Podaj informacje - powiedziałem spokojnie, odwracając się i chwytając długopis w lewą dłoń. 
- Park Revic, godzina dwudziesta trzydzieści. 
- Myślę, że tym razem załatwiłeś mi basiste, tak ? - warknąłem. Ostatnim razem było wszystko acapella, gdyż ten pacan nie umie nic załatwić. 
- Tak, ale jest to ktoś inny. 
- Inny, co masz namyśli ? 
- Nie znasz go ale on się nadawał. Często dość w klubach grał, taki typowy pod wynajem. 
- Jak będzie źle, to pamiętaj, że zginiesz marnie, cześć - rozłączyłem się. Miałem go dość. Czy on zawsze będzie szukał kogoś z gazet ? To jest chore. 
Odkładjąc telefon ruszyłem na górę do pokoju aby się ubrać. 
*Dave*
Chcąc wejść do domu natknąłem się na faceta, króry przypominał mi do złudzenia "Linka" pewnego wokaliste, niestety nikt nie zna jego prawdziwego imienia. 
Coś mi w nim nie pasowało. Wydawał się znajomy ale co ja tam wiem. 
Usiadłem w fotelu i nie minęła minuta a zadzwonił do mnie numer zastrzeżony. Ciekawe, kto ukrywa swój numer. 
Odebrałem telefon. 
- Farrell - rzekłem. 
- Witam, ja z ogłoszenia. Potrzebujemy na dzisiaj basiste. 
- O której i gdzie ? 
- Dwudziesta trzydzieści park Revic. 
- Chwila, a tam przypadkiem, nie odbywa się dzisiaj koncert ? - zmarszczyłem czoło. 
- Tak. Proszę o wcześniejsze przybycie. Musimy zrobić próbę. 
- Będę o dziewiętnastej. 
- Dobrze, w takim razie do zobaczenia. 
- Dowidzenia - piwiedziałem praktycznie do siebie gdyż mężczyzna się rozłączył.
Chwyciłem dzisiejsze wydanie gazety i przeczytałem, że mają być tam dość małe gwiazdy. Hm.. ciekawe dla kogo mam grać. W sumie mogłem się nie godzić ale nie mam nic innego w planach. Bo tak czy inaczej miałem iść na koncerty. Będę musiał napisać chłopakom, że nie pójdę z nimi. 
Mogę to zrobić teraz, bo później zapomnę. 
"Cześć, jak coś to idźcie na koncerty, mi się plany trochę pozmieniały, wybaczcie" - Wysłałem tą wiadomość do Mike'a, Joego i Brada.
Od dwóch ostatnich dostałem sms o treści "okey", a od Shinody "Jak coś się zmieni, wpadnij. My będziemy" 
Trochę mogą się zdziwić, jak zobaczą mnie na scenie przy którymś koncercie. 
*Chester*
Godzina osiemnasta czterdzieści, a ja dopiero stoje przy szafie i zastanawiam się nad koszulą. 
Gdy wszystko już wiedziałem, przebrałem się w koszulę w czerwoną kratę. Do tego cimne spodnie oraz tenisówki. 
Zabrałem jeszcze pilotki, kluczyki od samochodu i smartfona. 
Wychodząc z domu zapinałem rękawy od koszuli. 
Otworzyłem czarnego mercedesa i ruszyłem do parku. 
Podróż zajęła mi może dziesięć minut. 
Podjechałem od tyłu gdzie czekał na mnie Roy. 
- Dlaczego ty zawsze przyjeżdżasz tak późno ? 
- Bo się nie wyrabiam - warknąłem wchodząc na zaplecze. 
- Gdzie jest ten basista ? - zapytałem przekładając słuchawki za koszulą. 
- Za chwilę powinien być, o patrz. Przyszedł.
Odwróciłem się i ujrzałem znaną twarz. Osz kurwa. 
- Zajebie cię, mogłeś mi powiedzieć jak się nazywa - szepnąłem zdenerwowany zakładając pilotki. 
- Chaz... - walnąłem Roya, w ramię aby już nie mówił mi po imieniu. 
- Witam, panie Farrell - powiedział mój menager.. w sumie nie wiem czy na takie miano w ogóle zasługuje. 
Dave pomrugał kilka razy i prawdopodobnie urwało mu język. 
- Witam - rzekłem z lekką chrypą - wyciągnąłem w jego stronę dłoń. 
David ją uścisnął. 
- Panowie idźcie tam - wskazał ręką zrobione z dykty pomieszczenie - i uzgodnijcie sobie jak ma wyglądać ta dzisiejsza współpraca. 
Udaliśmy się w wskazane miejsce. 
- Nie miało cię być na tym koncercie - rzekł nagle. 
- Wiem, ale ktoś odmówił i przybyłem - w tej chwili brwi Farrella się zmarszczyły, a ja zorientowałem się po chwili, że powiedziałem to tak normalnie. Nie zmieniając głosu. 
- Wiedziałem, że cię znam ! - krzyknął. 
- Jeszcze raz się wydrzesz to wylecisz przez tą ścianę - syknąłem do niego zasłaniając mu usta. - Nikt, nikogo nie zna, jasne ? - warknąłem. 
Mężczyzna pokiwał głową a ja się od niego odsunąłem. 
- Chester, kurwa nie umiałeś tego normalnie powiedzieć ? - warknął zdejmując mi okulary.
- Nie, nie zrozumiesz i nie mów mi teraz Chester, dodatkowo oddawaj mi pilotki matole.
- Matole ? - zaśmiał się. 
- Tak... - powiedziałem poważnie ale wnioskując po jego minie, nie przejął się tym. 
Dave założył sobie je na czoło. 
- To jak mam grać ? - zapytał. 
Chwyciłem bas stojący w pomieszczeniu i pokazałem mu chwyty. Gdy mówiłem jaki to tytuł on od razu wiedział o co chodzi. 
- Dodatkowo robisz za chórki. 
- Co ? 
- To co słyszałeś. Mam wyjca na scenie więc mu musze mikrofon przyciszyć. 
- Za chwilę wychodzicie, oznajmił Roy, wchodząc bez uprzedzenia po czym zniknął. 
Udaliśmy się na wskazane miejsce. 
Zapowiedzieli nas a ja w ostatniej chwili zabrałem Farrellowi moje okulary i nałożyłem je na nos. 
Dave głupio się uśmiechnął i wyszliśmy na scene. 
Zaczęliśmy od czegoś mocniejszego, przechodząc przez wszystko co napisałem będąc jeszcze w szkole. Na końcu zaśpiewałem Numb, utwór który pisałem z dnia na dzień będąc w sierocińcu. Wtedy tak bardzo brakowało mi Mike'a. Byłem sam.. i nie wiedziałem co mam robić. 
Gdy ludzie chcieli jeszcze bis, podszedłem do Dave'a i zapytałem. 
- Dlaczego mi nie powiedziałeś, że oni też będą ? - wskazałem w tłum. Oczywiście chodziło mi o Brada, Mike i Joego. 
On wzruszył ramionami. 
- Dobra, zagramy jeszcze coś jak nam pomożecie, zgoda ?! - krzyknąłem. 
Tłum oszalał. 
Zszedłem ze sceny i wybrałem trzy osoby. 
Podałem każdemu rękę aby było jasne kto został wybrany. 
Jedna dziewczyna, Mike i jakiś losowy młody chłopak. 
- Ty śpiewasz pierwsza wzrotke, ty rapujesz, tak jak umiesz - zaśmiałem się wskazując na stojącego już na scenie Shinode, który wzrokiem uciekał gdzieś na Dave'a - a ty robisz z basistą chórek. 
Skoro role zostały przyznane a ja dostałem gitarę, po którą musiałem iść zaczęliśmy śpiewać. 
Piosenka zleciała dość szybko patrząc, że tłum głównie śpiewał refren. 
Podziękowałem trójce i rozdałem im autografy.
Wszyscy dostali podpis typu "Link". 
Koncert się zakończył a ja zszedłem w końcu ze sceny. Miałem dość. Na koniec z pierwszym rzędem przybiłem piątke i ruszyłem do samochodu, oddając po drodze słuchawki Roy'owi. 
- Podrzucić cię ? - zapytałem Farrella, który na sto procent przyszedł tu na pieszo. 
- Zostaje z chłopakami, idziemy na piwo. 
- W takim razie, cześć - rzuciłem na odchodne. 
Już chciałem otwierać samochód ale coś mnie tknęło i ruszyłem z Davem na to piwo. 
- Jak cię rozpoznają, to będziesz miał przypał - rzekł. 
- Najwyżej i tak się to kiedyś wyda...
Czyżby Numb powracał do łask ? Czyżczy Chazzy na nowo pisała ? Zobaczymy :3 Do następnego.