poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział 21

** Umysł Chestera **


Gdzie ja jestem widziałem Klaudie twierdziła, że jeszcze na mnie przyjdzie pora. Hmmm... o co jej chodziło. Sam nie wiem co się ze mną dzieje, przecież jest wszystko okey leże w domu na łóżku patrzę w sufit, słyszę jak Darvin gra na konsoli. Dobra wstaję nie mam na co czekać jest już czternasta.

Idę do kuchni coś uszykować do jedzenia, wołam Darva. Schodzi na dół w zakrwawionej bluzce i z dziurą w brzuchu. Pytam co się stało ale on odpowiada tylko : To przez Ciebie... Zamurowało mnie. Jak to przeze mnie, co ja zrobiłem przecież tylko spałem. Wychodzę na dwór nikogo nie ma. Pusto. Szedłem w stronę domu Mike'a. Wszedłem do środka byli wszyscy, każdy patrzył się na mnie jak na idiotę.


- Chester coś ty zrobił - usłyszałem cichy szloch Joe'go.

- Debil z Ciebie - powiedział ze łzami w oczach Rob, który przytulał się do Brada. 

- Po co Ci to było ? - wydusił z siebie Dave. 

- Zabiłeś własnego syna, jak tego mogłeś dokonać, jesteś skończonym idiotą rozumiesz ?! - wykrzyczał Spike po czym wziął Patrycje i wyszedł.



Wyszedłem z mieszkania ulice znowu były pełne ludzi ale tych których ja kiedyś skrzywdziłem albo oni mnie widziałem wszystkich te twarze miałem dość... Uciekałem ...




** Perspektywa Mike'a **


Kurwa to moja wina, moja, moja, moja ja to wiem mam dość. Sam bym się zaćpał na śmierć ... Kurwa Spike o czym ty pierdolisz ogarnij się... Ehhh oby z tego wyszedł ...



Rano ...


- Mike wstawaj, ej rusz się - mówił Brad.

- Co jest ? - zapytałem zamulony .

- Z Chazzem trochę lepiej niby ma się wybudzić za 3 dni - poinformował mnie Delson .

- Aha - ziewnąłem i skuliłem się w kłębek, poszedłem spać dalej ...

- Kurwa Shinoda ! - krzyknął nagle Rob .

- Co ?! - zerwałem się na równe nogi .

- Nico, jedziemy do domu Chestera, czyli odwieźć Ciebie ... - wymruczał Phoenix.

- Nigdzie nie jadę zostaję tutaj ! - wydarłem się.

- Uparty jak osioł. Ehhh... Jak chcesz to tutaj zostań z Joe i Pat ... - powiedział Brad po czym wyszedł z resztą ...

- Mike czy on z tego wyjdzie ? - usłyszałem słodki głosik, to na pewno nie był głos Joe'go .

- Tak raczej wyjdzie swoje już przeszedł - uśmiechnąłem się do Patrycji .



Nastała cisza, normalnie jak w grobie ja siedziałem pod ścianą Joe poszedł coś zjeść a Pati siedziała na krześle i myślała ...


Tą cisze przerwał pisk który tak dawał po uszach, że nie dało się wytrzymać. Coś się działo z Chazzem, zbiegli się wszyscy lekarze pielęgniarki itd ... Po 5 minutach pisk ucichł i wyszedł lekarz. 


- Ledwo dajemy radę najlepiej by było jak by pan Bennington trafił do kliniki prywatnej - powiedział koleś w kitlu .

- Znam dobrą klinikę - odezwał się Joe. 

- To niech panowie tam zadzwonią - powiedział lekarz. 




Po 2 godzinach Chester już był w klinice .


Niech tutaj coś zrobią, mam nadzieję, że będzie dobrze... Hmmmm ma byś kurwa dobrze ! - gadałem w myślach .

zadzwoniliśmy do  chłopaków przyjechali po nas i pojechaliśmy do Farrella.




** Perspektywa Chestera **



Ludzie nagle zaczęli znikać tak jeden po drugim, zrobiło się ciemno słyszałem tylko cichy głos był on trochę znajomy ale go nie poznałem mówił tylko : Panie Bennington ... I tak przez pewien czas. Później słyszałem : Zadzwońcie do pana Shidony... Nie wiem co się dzieje ... Od czasu do czasu widzę ostre światełko poruszające się przed moimi oczyma.


Otworzyłem oczy, nadal nie wiedziałem gdzie jestem, to było dziwne. Wszędzie białe ściany i dwie postacie, które były zamazane ... 

Druga osoba był to mężczyzna który patrzył się na mnie ze łzami w oczach, miał czarne włosy i białą koszule w kratę. Mówił coś pod nosem zrozumiałem tylko : Chazz ... żyjesz ... nie ... tak ... więcej ... Nie wiem o co mu dokładnie chodziło ale mniejsza o to ...




** Perspektywa Mike'a **


Dostałem telefon, że wybudzają Chestera, przyjechałem jak najszybciej stałem koło jego łóżka i mówiłem do niego, chyba nic nie słyszał ...


O godzinie dwudziestej trzeciej Chazz otworzył już szeroko oczy, lecz nadal były one takie zaćpane ale wesołe jak i za razem smutne, przygnębione .....


Powiedziałem mu tylko, żeby się trzymał bo ja jadę do Farrella ..


- Mike przepraszam idiota ze mnie - usłyszałem zachrypnięty głos przyjaciela.

- Tak jest z ciebie idiota, ale mój idiota. To przeze mnie - stwierdziłem .

- Widziałem Cię w moim śnie, chyba to był sen mówiłeś, że zabiłem własnego syna. O co mogło wtedy chodzić - wymruczał Chester przełykając ślinę.

- Stary nie wiem - na mojej twarzy pojawił się smutek, rozpacz ale szybko zastąpiłem te uczucia sztucznym uśmiechem ...

- Nic nie jest Darvinowi ? - zapytał ....

- No nie - podrapałem się po głowie i skłamałem .

- Dobra ja idę do jutra - powiedziałem i wyszedłem ...






Macie wyrzygałam z siebie ten rozdział ! .. -.- masakra ... Wiem rozdział do dupy ... Komentujcie ...

Wiem, że krótki ale przed Sylwestrem chce jeszcze napisać drugiego ... 

czwartek, 26 grudnia 2013

Rozdział 20

Hmmm... dobrze, że tak napisałem czy nie, sam już nie wiem.

Dobra w takim razie nie ma co robić idę spać - walnąłem się na wygodne wyrko.


Dzzzzzy, dzzzzzzy .

- Kurwa co znowu jest pierwsza w nocy a tu komuś się nudzi i wydzwania - na ekranie telefonu pojawił się napis Mike. 


- Co jest, że dzwonisz o tej porze ? - zapytałem .

Cisza ....

- Mike ! - krzyknąłem .

Nadal nic ...

- Kurwa Shinoda odezwij się ! 

Cały czas milczał .



Rozłączyłem się ubrałem się w to co miałem pod ręką i pobiegłem jak najprędzej do domu Spike'a. Stałem dosłownie sekundę jak wryty jego dom płonął, wbiegłem do środka szukałem Mike'a ale nie mogłem go znaleźć, szukałem dalej i zadzwoniłem po chłopaków przybyli natychmiast .


- Joe dzwoń po straż ! - usłyszałem krzyczącego Farrella.

- Chester gdzie jesteś ?! - wydarł się Rob .

- W salonie jestem ! - wydarłem się  i upadłem na ziemię ...


Po kilku minutach przyjechała straż i karetka. 


- Jest ktoś w środku ?! - dopytywał się mężczyzna Bradowi .

- Tak, trójka. Dwóch w salonie a trzeci nie wiadomo - rzekł Delson i oddalił się od płonącego budynku .

- Przeszukać cały dom i to migiem ! - powiedział strażak. 



Więcej nie wiem co się działo straciłem przytomność, miałem nadzieję, że odnajdą Mike'a. Przewieźli nas do szpitala, Rob był tam dwa dni, ja ze Spike'iem trzy tygodnie ...




Miesiąc później ...


Było już wszystko wiadomo dlaczego dom się zaczął palić ... okazało się, że coś w piecu wyjebało a przyjaciel nie zdążył zareagować w porę. Mieszka teraz ze mną.



Dostałem sms od Niki, że podjęła decyzję i zgadza się na to żebym kupił jej ten dom.



Po trzech dniach wszystko załatwiłem i sprowadziłem rodzinę do nowego domu, ich miny wyrażały wszystko byli szczęśliwi ...



- Dziękuję Ci Chester ! - krzyknęła Nika z wielkim uśmiechem na twarzy, rzuciła mi się na szyję.

- Proszę, będzie wam tutaj lepiej i ja będę miał też większy dostęp do was - powiedziałem i się uśmiechnąłem .



Wieczorem przyszedł do mnie Spike i Phoenix, wypiliśmy trochę ... hmmm trochę dużo jak tak patrząc ale cóż nie piłem od kilku miesięcy ...

Glebnąłem się na kanapę ale Mike mnie z niej zepchnął ... chyba bo nie pamiętam nic z wieczora ...

Obudziłem się, przetarłem oczy i ledwo powstrzymywałem się od śmiechu.


- Shinoda patrz - powiedziałem szeptem do przyjaciela który leżał na podłodze .

- Hmmm ? - mruknął pytająco .

- Otwórz ślepka to zobaczysz - wyszeptałem po czym kumpel otwarł oczy .

- O bosz - Mike nie wyrobił ze śmiechu gdy zobaczył Farrella, że śpi w koszyku z drewnem.

- Jak on się tam znalazł ? - zapytał dalej się śmiejąc .

- Nie wiem - powiedziałem ze śmiechem .



Dwa dni później... 



Ehh... nie mam co ze sobą robić, ale zaraz, chwila wiem pójdę do Darvina - stwierdziłem uśmiechając się pod nosem .


Stałem przed pięknymi drewnianymi drzwiami i zapukałem .


- O hej Chester - powiedziała Nika .

- Cześć - podszedłem i ją przytuliłem tak jakoś od czapy sam nie wiem co ja robię, ale nie stawiała się odwzajemniła przytulasa. 

- Wejdź proszę - rzekła puszczając mnie i zapraszając do środka .



Z dala już słyszałem głos Pati. 


- Darv Chazz przyszedł - uśmiechała się dziewczyna w moją stronę .

- Cześć ! - podbiegł do mnie syn podając mi rękę .



Gadaliśmy dość długo. W pewnym momencie Darvin oznajmił, że idzie się z Patrycją gdzieś przejść i wrócą za około godzinę .


Zostaliśmy sami ...



- Chazz mam Ci coś ważnego do powiedzenia - rzekła Nika .

- Słucham - powiedziałem .

- No bo ja ... ehh... kurczę jak to powiedzieć ... No ja się ... w tobie zakochałam no ... - mówiła to patrząc mi prosto w oczy.

- Też chciałem Ci to wyznać ale nie było czasu ... - stwierdziłem .

- Ja Cię kocham - powiedział i rzuciła mi się na szyję po czym zaczęła mnie całować, ale coś mi tutaj nie grało ...

- Napiszesz się ze mną ? - zaproponowała .

- No czemu nie - stwierdziłem i wziąłem drinka przyrządzonego przez nią. 


Piliśmy i piliśmy, nawet nie zwróciliśmy uwagi, że dzieciaki wróciły ... Zaproponowała mi coś co jeszcze bardziej podkręci mi humorek .


- Chcesz ? - zapytała i zaczęła machać mi woreczkiem z koką przed nosem .


Kurwa Chester nie rób tego nie powracaj do starych czasów, jebło Cię coś ... A może jednak wezmę nie uzależnię się chyba znowu tak szybko, mam taką ochotę, ale nie Chazz ogar nie bierz pojebało Cię doszczętnie. Ale ja tak tego pragnę ... - biłem się z myślami ...


- Daj - powiedziałem do dziewczyny która nie wiem jakim cudem leżała na mnie ... 

- Mam tego dużo - rzekła i rzuciła w moją stronę opakowanie z narkotykami .


Wciągałem jak głupi ... Czułem się tak szczęśliwie, te wszystkie problemy one tak po porostu zniknęły, cieszyło mnie to. Gdy skończyłem pierwszy woreczek rzuciła mi drugi, później trzeci i czwarty... Odpłynąłem ...




** W tym samym czasie... Perspektywa Darvina ** 




- Partycja wiesz, że Cię kocham - wyznałem dziewczynie .

- Jejku jakie to słodkie młody Bennington się we mnie zakochał. Też Cię kocham - powiedziała i rzuciła mi się na szyję ... 


Rozmawialiśmy chwilkę, po czym stwierdziłem, że coś za cicho jest na dole...

- Zostań, pójdę sam i zaraz wrócę - powiedziałem do Patrycji która siedziała na łóżku .

- Dobrze poczekam - rzekła z uśmiechem na twarzy .



Zszedłem na dół to co zobaczyłem zszokowało mnie, mój ojciec leżał nieprzytomny na podłodze a matka Pati wyjmowała mu pieniądze z portfela, po czym odwróciła się w moją stronę i uciekła ... Podbiegłem do ojca koło niego leżało pełno jakiś torbeczek z białym gównem ... 


- Pati na duł szybko, weź mój telefon ! - krzyknąłem a ona zaraz zeszła .

- Boże co się tutaj stało ?! - zdziwiła się po czym prawię zemdlała, lecz ją złapałem i posadziłem na kanapę.

- Dzwoń do Mike'a on będzie wiedział co robić ! - wydarłem się .

- Nie odbiera - rzekła ... 

- Kurwa mać, to do Joe'go on na stówę odbierze, powiedz mu, że ... tutaj się zawahałem ... Chester się zaćpał - przełknąłem ślinę .

- Ok już dzwonie ! - była spanikowana tak jak i ja .



- Jeo ?! - mówiła zdenerwowana .

- Tak co jest Pati ? - gadał przeżuwając coś. 

- Migiem do mnie do domu weź resztę chłopaków i jazda ! - krzyczała. 

- Czemu co się dzieje ?! - zaczął zdenerwowany Jeo.

- Chazz się zaćpał, nie pytaj o szczegóły tylko rusz tyłek i prędko ! - jej głos był piękny ... o czym ja pierdole ... zdziwiłem się ...

- Zaraz będziemy ! - krzyknął .


Po upływie może 2 minut byli na miejscu wszyscy. Joshep wziął nas do siebie, Mike mu kazał ...




** Perspektywa Chazza ** 



Jak mi dobrze, zaraz gdzie Nika ?! Biegłem ulicą goniąc ją, chyba to była ona, mijałem ludzi wyglądali jak by mówili : ,, Coś ty zrobił ?" ,,Znowu jak mogłeś ! " ,, Co Ci uderzyło do tej głowy żeby znowu zacząć ćpać "... 


Stanąłem. Zauważyłem, że biegnę w miejscu a każdy się na mnie patrzy, wyśmiewa, wytyka palcami ... Widziałem Shanon'a, Samante, Klaudię, szpital ... To wszystko przypominało mi się ... 




** Per... Mike'a **


- Kurwa Chazz obudź się ! - krzyczałem .

- Rob dzwoń po karetkę ! - wydusiłem z siebie. 

- Kurwa to przeze mnie, nie pilnowałem go mówił, że mam się nie martwić. 

- Mike nie obwiniaj siebie - powiedział spokojnie Brad. 

- Jak mam się nie obwiniać, przecież on teraz może umrzeć wystarczyła by jedna jeszcze mała kreska i by było po nim ... - żaliłem się nad sobą ...



Przyjechała karetka, nikt nic nie mówił lekarze odsunęli nas od niego i powiedzieli tylko, że stan jest krytyczny ... 





** Perspektywa Darvina ** 


- Joe kurwa a jak on umrze ?! - mówiłem .

- Nie umrze, nie martw się będzie dobrze - rzekł puszysty .

- To moja wina ! - krzyczałem chodząc po salonie .

- Darv to nie twoja wina ! - wydarł się na mnie, miałem szklanki w oczach .

- Kurwa jak nie jak tak, po co ja się rodziłem, po co on o mnie walczył w sądzie, zjebałem mu życie - nie mogłem się z tym pogodzić .

- Darvin przestań - powiedziała cicho Pati przytulając się do mnie .

- Nie nie przestanę, mam dość życia wychodzę ! 

- Młody czekaj ! - krzyczał bezradny Joe .



Wyszedłem. Chciało mi się ryczeć, no dobra ryczałem i biegłem jak najdalej stąd... Zatrzymałem się przy wielkim klifie który był położony około kilometra od domu Joe'go, patrzyłem w dół były tam skały bardzo szpiczaste skały idealne na miejsce śmierci wahałem się. Skoczyć nie skoczyć ...





** Per... Joe'go **



- Dzwonie do Farrell'a, on najlepiej się dogadywał z chłopakiem ... - powiedziałem .


- Dave słuchaj Darvin chce popełnić samobójstwo ! - krzyczałem przerażony .

- Co, i ty za nim nie pobiegłeś ?! - wrzeszczał na mnie przyjaciel.

- No nie bo Patrycja mnie zatrzymała i on mówił żeby go nie szukać - wydusiłem. 

- Ile minut temu wyszedł !? - zapytał nerwowo .

- Dwie jakoś tak. Proszę Cię jedź go szukać ... ! - wymamrotałem odkładając słuchawkę ...





** Perspektywa Dave'a **


Kurwa gdzie on może być ? - zadawałem sobie to pytanie, po chwili się zorientowałem, że może być tam gdzie kiedyś ja i Chester próbowaliśmy zrobić to samo ... 


- Klif ! - krzyknąłem .


Pojechałem tam natychmiast. Stał tam, na krawędzi ...


- Nie zbliżaj się ! - wydarł się Darvin .

- Uspokój się to nie twoja wina ! - też krzyczałem bo stałem od niego jakieś 100 metrów .

- Nie uspokoję. Wiem, że to moja wina i nic tego nie zmieni ! - wrzasnął i zrobił krok do przodu .

- Darvin nie !! - Podbiegłem jak najszybciej, lecz nie zdążyłem go chwycić. Leżał już na ostrym stożku który przebił go na wylot ... 


Boże, co się tutaj dzieje ! Najpierw Klaudia, Shanon,Samanta,Megi,Nika,Chester a teraz Darvin kurwa jeszcze kto !!!! - byłem wściekły ... 


Zadzwoniłem po karetkę - no przecieś nie będę stał nad urwiskiem i patrzył jak dzieciak leży nieżywy na szpikulcu ... 

Gdy przyjechała odjechałem miałem dość wróciłem do szpitala w którym leżał Chester ... 




** Perspektywa Mike'a ** 



Nie mogę, mam dość ale przetrwam będę silny... - moje przemyślenia przerwał wbiegający z przerażeniem Phonix ... 


- Stary co jest będzie dobrze wyjdzie z tego - rzekłem, nie wiedziałem co się stało ... 

- Nie o to chodzi ! - krzyknął .

- A o co ? - spytał Rob .

- O to ... o to ..., że ... no ... Darvin, on ... nie żyje - wydusił po czym usiadł na krześle i schował twarz w dłonie ... 

- Jak to ? - byłem wstrząśnięty tą wiadomością ...

- Zapytaj Joe'go właśnie idzie - mruknął Dave.

- Joe co się stało z Darvinem ?! - pytałem .

- Nie wiem wybiegł z domu mówił, że chce popełnić samobójstwo i dalej już nic nie wiem bo Farrell za nim pojechał ...

- Dave powiedz proszę - mówiłem z błagalnym wzrokiem. 

- No dobrze. Był na klifie krzyczał, że mam się nie zbliżać, zrobił krok do przodu i nie zdążyłem dobiec, wylądował na ostrym kamieniu ... - opowiedział wszystko byłem wstrząśnięty ...



3 godziny później wyszedł lekarz.


- Pan Bennington jest w krytycznym stanie nie wiemy czy z tego wyjdzie ... - rzekł .

- Jak to kurwa nie wiecie, co to za szpital !? - wydarł się Rob i chwycił lekarza za kitel podnosząc go .

- Niech pan mnie puści, staramy się zrobić co w naszej mocy ale nic nie obiecuję - powiedział otrzepał wymiętolony przez Roba fartuch i poszedł do sali ...



Co chwile wbiegały jakieś lekarki i pielęgniarki z jakimś sprzętem, mój stan był nie do opisania wyglądałem jak śmierć.


Zbliżała się druga w nocy przyszedł lekarz i mnie obudził .


- Proszę pana stan pana kolegi się trochę poprawił - oświadczył .

- Dziękuję za informację - powiedziałem ...




** Perspektywa Chestera ** 



Gdzie ja jestem, ciemno tutaj tylko widzę jakiś mały promyczek na końcu, wygląda to jak tunel i ktoś tam stoi na końcu ale nie wiem kto ... szedłem byłem coraz bliżej ujrzałem twarz, zacząłem biec to była Klaudia. Wyciągnęła rękę w moją stronę i zaczęła mnie gdzieś prowadzić. Na końcu stanęła pocałowała mnie i wyszeptała to jeszcze nie czas na ciebie, będę tutaj czekać choćby wieczność ...





Łooooo rozpisałam się troszkę ;). Myślę, że się będzie podobał początek pisałam przy braku weny ... :/  Nie wiem dlaczego ale lubię pisać takie małe tragedie, dziwne co nie ? Moja psycha jest zbyt zryta więc wiecie. Zostawcie komentarz czy podobają się wam takie akcje czy wolicie bardziej coś romantycznego albo coś ten teges ... Zostawcie pomysł na kolejny rozdział bo nie mam żadnego pomysłu 


Dziękuję Alis Kjedyś Szinołda  za podusnięcie pomysłu <3 ;** Dzięki 

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozdział 19

Jak zawsze zawiodłem, mam dość nie wiem co robić wszystko się wali, nie chcę takiego życia - mówiłem sobie w myślach...


Do pokoju wszedł Mike, jako jedyny umie chyba podnieść człowieka na duchu...


- Chester nie martw się - powiedział przyjaciel.

- Czemu niby, ja zawsze stracę to co dla mnie najważniejsze - rzekłem.

- Dobra ogar teraz będziesz się tak żalił nad swoim życiem ?

- Tak będę bo mam dość - wydusiłem z siebie ze łzami w oczach .

- Widzę, że dzisiaj się z tobą nie dogadam więc idę do siebie jak coś to dzwoń - rzucił i wyszedł .

- To cześć - mruknąłem i zatrzasnąłem za nim drzwi .


Włożyłem słuchawki i zacząłem słuchać muzyki, tak naszej bo ona najbardziej podnosiła mnie na duchu.

Leżałem na łóżku przez jakieś trzy godziny, nie wiedziałem co ze sobą zrobić, na początku leżałem na plecach później na boku a na końcu schowałem głowę w poduszkę i miałem na wszystko wyjebane .

Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi nie chciało mi się ruszać z wyrka, po czym pomyślałem, że to Mike ale on ma klucze do mojego mieszkania.

- Pierdole nie schodzę - powiedziałem sam do siebie.


Godzina 19 zszedłem na duł żeby się najeść i jak zawsze kartka pod drzwiami ...


Chester oddałeś Darvina ale i tak zginiesz czaisz ? :) pozdrawiam Samanta.


- Kurwa serio - miałem dość seryjnie, życie zaczęło mi się walić. Wyciągnąłem z jeansów telefon i zadzwoniłem po Spike'a. Przyszedł od razu .


- Co jest ? - zapytał przyjaciel .

- To jest - dałem mu kartkę i wziąłem sobie w końcu piwo .

- Chazz ?

- Co ?

- Znowu piwo ? - zapytał.

- No tak lepsze to niż koka nie - stwierdziłem.

- Dobra niech Ci będzie i tak z tobą kłótni nie wygram - zaśmiał się.

- I co zamierzasz zrobić ? - dopytywał kolega.

- Sam nie wiem, może lepiej będzie jak umrę - powiedziałem.

- No chyba Cię mózg nie kocha, zaraz przecież ty go nie masz - zadrwił Mike po czym od razu spoważniał .

- No wiem że nie mam, ale pomyśl wy byście nie mieli też problemów, wszyscy byli by szczęśliwi.

- Pogięło Cię do reszty, a zespół to co ?! - wykrzyczał .





2 miesiące później ... ( wiem strasznie odskoczyłam sorry )



- Zbierać się jedziemy do Darvina - uśmiechnąłem się pierwszy raz od tamtego czasu .

- Wiesz gdzie on teraz mieszka ? - zapytał  Rob.

- Nie kurwa nie wiem wszczepiłem mu GPS'a w dupę - ryłem się jak pojebany.

- Musisz zawsze coś jebnąć od czapy ?! - powiedział Dave i zaczął się śmiać tak jak i cała reszta.






Po 3 godzinach byliśmy na miejscu ...


- Na pewno to tutaj ? - zdziwił się Mike.

- No tak to ten adres - powiedziałem patrząc na starą kamienicę która wyglądała jak by miała zaraz się zawalić .

- To co wchodzimy ? - zapytał Joe wcinając marchewkę.

- Tak, zaraz od kiedy ty marchew wpierdalasz ? - byłem tak zdziwiony, że aż zacząłem się śmiać.

- Odchudzam się - stwierdził kolega .

- Ja już nic nie mówię bo padnę wam tutaj ze śmiechu .



Weszliśmy do środka, pomieszczenia wyglądały jak po wojnie były ciemne i puste.

Poznałem tam kobietę która jest wdową i ma córkę i mojego Darva.

Byliśmy tam z pół dnia jak nie lepiej, dała mi swój numer telefonu i później do niej napisał.



Wróciliśmy do domu wszystkich odwiozłem i miałem czas dla siebie ...


Poszedłem pod prysznic, po wyjściu z łazienki glebnąłem się na łóżko, napisałem do tej laski .


- Cześć Nika .

- No witam Cię Chester.

- Słuchaj mam do ciebie sprawę, mieszkasz w nie ciekawych warunkach przepraszam ale musiałem to napisać.

- No tak z tym się zgodzę co proponujesz ?

- Kupię wam dom tu w Los Angeles.

- Pogięło Cię ?!

- Nie ja mówię poważnie będziecie mieli lepsze warunki a ja nie będę musiał siedzieć trzech godzin w samochodzie.

- No dobra ja się jeszcze zastanowię i Ci napiszę a teraz spadam spać więc pa/

- Trzymajcie się. Cześć.



Po tym wszystkim co pisałem sam już nie wiem ... a z resztą ona jest boska ! - wydarłem się .




























Sorry, że krótki ale wiecie święta --.--
Więc życzę wam ... Dużo szczęścia pomarańczy niech wam Chester nago tańczy *.*... Wesołych <3

niedziela, 22 grudnia 2013

Witam Soldiers :)

Jutro pojawi się kolejny rozdział, dzisiaj nie mam czasu na pisanie kolejnego :) ...


Jeśli macie jakieś pytania to śmiało pytajcie jestem cały czas dostępna ;D

http://ask.fm/Shadow151

piątek, 20 grudnia 2013

Rozdział 18

- Wiem co jemy ! - wykrzyczał Mike.

- No mów co ... - stwierdziłem .

- Grzanki z serem, frytki i dewolaja - uśmiechnął się szeroko Spike. 

- Super pomysł ! - krzyknął Joe któremu już ślinka ciekła. 

- A masz jakieś mięso ? - zapytał Brad .

- Yyyy... no nie mam - uśmiechnąłem się .

- Czekaj zadzwonię do Roba żeby wpadli do jakiegoś marketu i kupili - stwierdził Shinoda.



Po 15 minutach Dave i Rob byli już u nas...

- To kto się bierze za co ? - zapytałem .

- Ja się zajmę dewolajami bo jak ty coś zrobisz to będzie to wyglądać jak sto nieszczęść - zadrwił Joe .

- To ja zamawiam sobie ... - nie dokończyłem gdy zadzwonił dzwonek do drzwi .

- Ja pójdę - powiedział Phonix.

- Mike chodź tu - rzekł przyjaciel.




** Perspektywa Mike'a **


- Co jest ? - zapytałem .

- A co może być kolejny list - mruknął pod nosem .

- Chodźmy na górę, nie mówmy Chazzowi, że kolejna wiadomość dotarła - stwierdziłem. 

- Okey to rusz się, dopóki nie widzi - powiedział cicho Farrell.



Dave otworzył kopertę a w niej ... :  

Masz wybór ... widzę, że u Ciebie jest cała ekipa możesz zaryzykować i zignorować tą wiadomość ale jeśli nie oddasz mi dzieciaka to zginiecie wszyscy ...
Jeśli nie chcesz go oddać w moje ręce  to do domu dziecka, który jest kilka ulic dalej...

P.S Masz małą niespodziankę z licznikiem przy skrzynce na listy czas mija...,Shanon ... 


- Kurwa Phonix co robimy ?! - krzyknąłem ale tak żeby nie było słychać mnie na dole .

- Ja pierdole ten człowiek jest chory ! - wydarł się Dave.

- Ej chłopaki co wy tam robicie ! - wykrzyknął Chester .

- I co teraz ?! - pytałem ... byłem zdenerwowany chodziłem po całym domu ...

- Chodźcie tu wszyscy ! - krzyknął Farrell.

- Co się dzieje ? - zapytał Chazz z uśmiechem na ustach .

- No zaraz Ci nie będzie do śmiechu - mruknąłem .

- Joe, Brad, Rob trzymajcie go, żeby nie zrobił czegoś głupiego - rzucił Dave.

- O co wam chodzi ? - dopytywał zdenerwowany Bennington.

- O to chodzi, że masz kolejną wiadomość i to już przekracza granice ! - wydarł się zdenerwowany Phonix.

- Jaką znowu kurwa ! - wydzierał się Chester.

- Słuchaj uważnie nie będę dwa razy powtarzał, masz oddać Darvina w ręce Shanon'a lub do sierocinca i takie primo masz prawdopodobnie bombę przy skrzynce ... - powiedziałem szeptem do przyjaciela .

- Nie to jest już przegięcie, dzwońcie po policję mam dość ! - krzyknął Chazz .

- Już dzwonię, uspokój się ! - przekrzykiwaliśmy siebie na wzajem .



Po 4 minutach przyjechała policja i ktoś tam jeszcze, chyba FBI ale pewności nie mam bo siedziałem z Chesterem w domu ... 


- Panie Bennington musimy porozmawiać, ale pański przyjaciel musi wyjść - powiedział mundurowy.




** Perspektywa Chestera **


- Słucham ... - powiedziałem spuszczając wzrok .

- Najlepszym rozwiązaniem będzie oddanie dziecka w nasze ręce - stwierdził spokojnie policjant .

- No chyba was wszystkich pokurwiło ! - wydarłem się .

- Grzeczniej proszę - rzucił .

- Przepraszam ale wszystko mi się sypie najpierw strata syna, później powrót i teraz znowu ?! - nie miałem siły już nic wykrztusić łzy spływały mi po policzkach .

- To jaką decyzję pan podejmuje, oddaje pan syna czy będzie go pan narażał na niebezpieczeństwo? - zapytał .

- Nie macie co robić tylko takie pytania zadawać ?! - mówiłem z przymuleniem .

- Decyzja tu i teraz oddaje pan go, tak czy nie ? - stwierdził mundurowy, gdy w tej chwili wszedł Darvin do pokoju .

- Nie chce wracać tam, nie chce a już na pewno nie do żadnego sierocinca ! - krzyknął po czym wybiegł rozpłakany z domu .




** Perspektywa Darvina **


No chyba ich do reszty pokurwiło, nigdzie nie jadę ! - mówiłem sobie w myślach .


- Darv czekaj ! - słyszałem za mną krzyki Mike'a .

- Odwalcie się wszyscy ! - darłem się .


Nagle przede mną ni stąd ni zowąd pojawił się Phonix który mnie złapał .


- Nigdzie nie uciekniesz - zaśmiał się złowieszczo .

- Postaw mnie ! - krzyknąłem i zacząłem go walić pięściami .

- Nie zostawię Cię wracasz do domu - rzekł Dave .



Farrell mnie nie wypuścił i zaprowadził do budynku byłem wściekły .


- Słuchaj Darvin nie możesz tutaj  zostać to jest zbyt niebezpieczne przepraszam - powiedział do mnie policjant gdyż Chester siedział z opuszczoną głową i nie chciał nic mówić .

- Pojedziesz z nami dobrze ? - zapytał mundurowy .

- Nie nie dobrze nie chce jechać, zamkniecie mnie w jakimś sierocincu ! - wydarłem się .

- Spokojnie, nie martw się będzie dobrze - rzekł człowiek w mundurze.



Opuściłem głowę w dół ... i poszedłem się spakować ... gdy zszedłem na duł w domu było pusto, cisza było słychać tylko mój oddech.


- Przepraszam - wyjąkał Chester ze łzami w oczach .

- Może pan go odwiedzać - usłyszałem głos policjanta, który mówił do Chazza.




** Perspektywa Chestera **


Kurwa i znowu zawaliłem, zawiodłem go, nie chce tak żyć mam dość - powtarzałem sobie w myślach ... 



- Nie smuć się będę Cię odwiedzał nie ważne jak będziesz daleko - powiedziałem do Darvina .

- Wiem, że Ci ciężko to mówić - rzekł Darv.

- To jedziemy - zza moich pleców dobiegł głos policjanta .

- To ... to ... to cześć - ledwo co wykrztusiłem te słowa .

- Trzymaj się będziemy tęsknić, jak coś to z Chazzem wpadniemy - powiedziała reszta zespołu .



Pojechał... z łzami w oczach poszedłem do siebie .





Macie ziomeczki ^.^ trochę się zapisałam ale jest ;) życzę miłego czytania 


a i zanim nie zapomnę może like dla mojej stronki ? :) 
https://www.facebook.com/pages/Linkin-Park-Forever/1442447329312296?ref=hl

czwartek, 19 grudnia 2013

Rozdział 17

- Chazz ale ... - nie zdołał dokończyć Dave.

- Nie, nie macie mi pomagać dam sobie jakoś radę zrozumcie - powiedziałem z miną zbitego pieska. 

- Od tego są przyjaciele żeby pomóc - wtrącił Rob.

- Dajcie mi już spokój ! - krzyknąłem na nich .


Po tych słowach zrobiło mi się trochę głupio, że nakrzyczałem i nie chce pomocy od nich, no cóż nie chce żeby cierpieli przeze mnie .

- Idę spać - rzuciłem i poszedłem do pokoju  Farrella .



** Perspektywa Joe **


- Mike co robimy ? - zapytałem siedząc na kanapie i wpatrując się w okno .

- Siedzimy - odsapnął patrząc w tą samą stronę co ja. 

- Nosz kurwa panowie nie ma siedzenia trzeba coś wymyślić a nie w okno będziecie się gapić - wtrącił Brad.

- No właśnie weźmy się za coś - stwierdził Davrin .

- Ha mam pomysł ! - krzyknął Mike .

- Jaki ?! - powiedzieliśmy chórem .

- Siaki - zaśmiał się i wyciągnął na nas język. 

- Ej a może pogramy w wyścigi w końcu ktoś musi pobić Chestera - zaśmiał się Delson. 

- Dobry pomysł zakład, że ja wygram ? - uśmiechnął się Darv .

 - Nie wygrasz bo na tor wkracza Offczany - pękał ze śmiechu Brad .





** Perspektywa Mike **


Nie chce mi się w to grać no ale, cóż trzeba coś robić .

- Ej Joe chcesz coś do jedzenia ? - zapytałem z uśmiechem nie ukazując strachu .

- No kopsnij mi orzeszki - stwierdził.



Grałem jakoś 15 minut gdy zadzwonił dzwonek do drzwi ...


- Ja otworzę ! - wykrzyczał Brad.

- Nie, jak coś to razem - stwierdziłem. 

- Okey - kiwnął głową Delson .

- Joe chodź też a ty Darv idź do siebie na chwilę ok ? - zapytałem .

- Okey jak już będzie wszystko spoko to mnie zawołajcie.



W drzwiach stał jakiś typ, któremu było widać tylko oczy, byłem przerażony zatrzasnąłem od razu drzwi .

- Kurwa otwórz to ! - wydarł się zamulony lecz bardzo znajomy głos .

- Ktoś ty ?! - zapytał Joshep .

- Człowiek a kto ?! - zadrwił .

- Ej a to nie jest przypadkiem Chazz ? - zastanawiałem się na głos. 

- Podobny głos ale z kąt on się tu wziął, przecież siedzi u Dave'a - myślał głośno Brad.

- Czekaj zadzwonię do niego - stwierdził Delson. 



- Dave ?

- No co chcecie ? 

- Jest u ciebie Chester ?  

- No poszedł niby spać ale czekaj zaraz sprawdzę .

- Nie ma go jest otwarte okno więc chyba nim wyszedł, jadę go szukać ! - wrzasnął Farrell

- Nie jedź już go znaleźliśmy - powiedział Brad.

- Gdzie ?! - zapytał Phonix.

- Stoi pod domem a Mike zatrzasnął mu drzwi przed nosem .

- Dobra to my z Robem zaraz tam przyjedziemy - powiedział Dave i rozłączył się. 


- Mike wpuść go to Chazz  - mruknął Delson.

- Na pewno ? - pytałem .

- Nie na niby - zadrwił przyjaciel. 





** Perspektywa Chestera **


- Mike ! - wydarłem się .

- Nie ma tu żadnego Mike'a - wydarł się Spike. 


Zza drzwi dobiegał głos Brada ... Wpuść go idioto !

- Ale jak to nie jest Chester ? - Shinoda był przerażony. 

- Brad weź go walnij w ten głupi łeb i otwórz mi wreszcie te piekielne drzwi ! - wykrzyczałem .


Po chwili drzwi się otworzyły .


- No nareszcie - odsapnąłem. 

- To nie nasza wina, Spike Cię nie chciał wpuścić - odrzekł Joe podnosząc ręce do góry i wskazując palcem na Mike'a .

- No pewnie jak zawsze jestem ja winny - posmutniał Shinoda i usiadł na kanapie .

- Zaraz przyjedzie tu Dave i Rob - wymruczał Brad.

- Okey to zrobimy jakąś kolację - stwierdziłem patrząc na przymulonego Joe'go, który ewidentnie był głodny .



Takie byle co praktycznie... dzisiejszy brak czasu ehhhh.... :/ rozdział powinien się pojawić jeszcze na drugim blogu zapraszam do czytania ;)


środa, 18 grudnia 2013

Rozdział 16

- Dawaj ten list ! - krzyknąłem .

- Masz, ale musisz mi pokazać co w nim jest - powiedział zdenerwowany Mike .


Otworzyłem list a w nim :

,, I co fajnie tak być torturowanym, fajnie się bać wychodzić z domu, fajnie leżeć w szpitalu ?! ... Miałeś kurwa nieżyć ! a ty co żyjesz, jeszcze z tobą nie skończyłam nie licz na żadne błogosławieństow, nie masz szans znajdę sposób żeby Cię zabić nie martw się o to , jak nie ty to Darvin i gówno mnie to obchodzi, że to mój syn jak mieszka z tobą to on mnie nie interesuje... PS ta nowa twoja Megi też może pożałować tak samo jak reszta twojego zasranego zespołu, z resztą już to chyba wiesz bo Srike Mike już tego trochę pożałował... !''


- Kurwa Spike trzymaj mnie - mruknąłem pod nosem .

- Daj ten list teraz ! - krzyknął przyjaciel widząc, że mam pustkę w oczach .


Zamurowało mnie stałem tak jak wtedy w tym domu wszystko się działo szybko tak, że nie wiedziałem co się dzieje, Mike coś mówił patrzył się na mnie nic nie słyszałem, nagle wpadła reszta zespołu .


- Dave weźcie go ja zostanę z Darvinem - powiedział Shinoda .

- Okey ale Brad i Joe zostają z wami .

- Niech Ci będzie przecież nic takiego nie powinno się stać ale ok .

- Lepiej zawsze być ubezpieczonym - rzekł Joe.

- Dobra jedźcie i pilnujcie go wiecie jaki on jest - powiedział Mike .



Dave i Rob zawlekli mnie do samochodu, gdy byliśmy na miejscu miałem dość.


- Chester co jest - dopytywał się bardziej szczegółowo Phonix.

- Nic - miałem pustkę w oczach po czym spłynęły mi łzy po policzkach .

- Stary rozchmurz się będzie dobrze - mruczał do mnie Rob .

- Nie nie będzie ! - wydarłem się .

- Czemu ? - pytał Farrell.

- Bo nie ma dżemu ... kurwa Samanta chce mojej, Darvina lub waszej śmierci - powiedziałem to co miałem do powiedzenia .

- No weź ułoży się - pocieszał mnie perkusista.

- Nie ułoży zrozum to ona będzie mnie torturować do końca ... - rzekłem opuszczając głowę.

- Rob idź do piwnicy po zgrzewkę wody - rzucił przyjaciel.

- Chester jak mamy Ci pomóc ? - dopytywał .

- Ni jak. Nie pomagajcie nie chcę was wpakować w tarapaty - powiedziałem po czym napiłem się wody którą właśnie przyniósł Rob .



Kończę to w ten sposób jutro będzie wiele więcej... Mam dość głowa mnie boli :c

Przepraszam za opóźnienie :c

Rozdział 15

Po kilku minutach zszedłem z Darvinem na dół .

- To my jedziemy, dzięki, że się nim zajęliście - mruknąłem czochrając włosy Darva.

- Ej czekaj ! - krzyknął Joe lecz nie dokończył gdyż Rob mu wszedł w połowie zdania .

- Yyyy... no ... no ... Joshep chciał się osobiście pożegnać ..

- Że ja ?! - zapytał ze zdziwieniem Hahn.

- Tak, widzisz tu kogoś innego o takim imieniu - zadrwił Rob.


Joe się zatkał widać było, że coś kombinuje ale nie zwracałem na to uwagi, Robert poszedł do łazienki .

- Jestem już - zjechał po poręczy od schodów i wręczył Joe'mu karteczkę. 

- Hmmm... to cześć do zobaczenia - podszedł zestresowany Joe.



** Perspektywa Mike'a **

Chester rusz się - mówiłem sam do siebie .

Nagle usłyszałem głos Chazza .


- No nareszcie ile można na was czekać, mam do ciebie ważną wiadomość ale Megi musi wyjść - stwierdziłem klepiąc kolegę po ramieniu .

- Czekaj zaraz będę - powiedział stanowczo z załamaną miną i wyszedł z pokoju .



** Perspektywa Chazza **


Zszedłem do salonu nie wiedziałem co jej mam powiedzieć, podobała mi się, zakochałem się w niej i co miałem powiedzieć, że słuchaj musisz wyjść bo Mike chce pogadać ... Gdy wszedłem do salonu nikogo w nim nie było leżała tylko karteczka  z numerem telefonu i podpisem ,, Jeśli będziesz miał czas to zadzwoń. Meg ".

Ufff.... przynajmniej nie muszę jej wyganiać - pomyślałem sobie po czym wróciłem do Spike'a .

- Co jest ? - zapytałem z niepokojem .

- Samanta tu była - mruknął przez zaciśnięte zęby .

- Że co kurwa ! - wrzasnąłem.

- Nie martw się, nie wpuściłem jej ale zostawiła dla ciebie list - powiedział Mike który wyraźnie był wystraszony...




Kolejny o 20 obiecuję ;) pojawi się na 100 % 16 będzie dłuższy ;)

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Rozdział 14

- Napijesz się czegoś ? - usłyszałam głos z kuchni 

- Kawę jeśli mogę - powiedziałam z uśmieszkiem 

- Nie ma sprawy, już niosę - powiedział Chester 


Nagle usłyszałam znajomy głos 

- Chazz rusz dupę i otwórz wiem, że tam jesteś - mówił Mike

- Idę nie spinaj się tak - rzekł przyjaciel




** Perspektywa Spike **


- Co? Ty tutaj? Jak ? - dziwiłem się na widok Megi której nie widziałem jakieś kilkanaście lat

- Jak widzisz se ja jestem, wpadłam na Czesia i się tutaj zjawiłam - powiedziała Meg

- No na prawdę to było zabawne ja Ci nie daruję tego Czesia - zaśmiał się uroczo do niej Chester

- Oj nie stresuj się bo Ci żyłka pęknie - wybuchłem śmiechem 

- Mike a może tobie ma zaraz coś pęknąć - Chazz nie powstrzymał się od śmiechu

- Stary ja zaraz wrócę jadę po wiesz kogo - szepnął mi na ucho i wyszedł

- No to zostaliśmy sami - uśmiechnąłem się

- Mam do ciebie kilka pytań na temat Chestera - powiedziała z uśmieszkiem 

- Słucham ja Ciebie - rzuciłem siedząc na stoliku ze szkła 


Ehhhh... zadawała mi milion pytań, a moje odpowiedzi były praktycznie mówione na przemian TAK - NIE i w kółko ... 

- Widzę że Cię zanudzam - wzięła ostatni łyk kawy 

- Masz jeszcze jakieś pytania ? - miałem dość myślałem, że powie nie lecz okazało się inaczej

- Ostatnie obiecuję - rzekła

- No dobra słucham - uśmiechnąłem się

- Chester ma kogoś, czyli umawia się z kimś lub ma żonę, cokolwiek ? - zapytała z dość poważną miną dziewczyna

- I ja mały Mike'y mam Ci na to odpowiedzieć ? - westchnąłem 

- Tak ty, proszę cię - mówiła z miną zbitego psa

- Ok słuchaj ... Chazz miał dziewczynę która zginęła w wypadku i to nie dawno, żonę też miał rozwiedli się... posiada tylko syna którego ,,wygrał" no i oczywiście nas.- wytłumaczyłem jej.

- Dziękuję, że odpowiedziałeś mi na te pytania - powiedziała 

- Spoko, spoko możesz na mnie liczyć - uśmiechnąłem się uroczo 


Nagle zaczął ktoś dzwonić do drzwi, wyjrzałem przez wizjer jednak nie miałem ochoty otwierać stanąłem przy drzwiach zniżają się, po drugiej stronie stała Samanta, która po czasie wsunęła kartkę pod drzwi.



** Perspektywa Chestera ** 


- Siema - wszedłem bez pukania do domu Roba 

- Cześć - powiedzieli chórem oglądając ze skupieniem telewizor ...


Czy to prawda że była żona wokalisty zespołu Linkin Park chce jego śmierci, żeby odzyskać dziecko, z tego co wiemy planuje jeszcze zemstę na reszcie ekipy lecz jeśli jej się to nie uda planuje zabicie D...

W tej chwili mnie zatkało, Dave gdy zobaczył że znowu stoję jak słup postanowił wyłączyć TV ...

- Chester nigdzie nie idziesz, nie myśl o tym - mówił do mnie Joe jak by wiedział co chciałem zrobić 

Rob poszedł po dwie szklanki wody jedną wylał na mnie a drugą dał mi do ręki 

- Ej dzięki ! - krzyknąłem dopiero co kupiłem tą bluzkę

- Nie przeżywaj tak co ty baba ? - zaśmiał się Phonix

- Gdzie jest Darvin ? - zapytałem z bananem na twarzy 



Shut up when I'm talking to you 
Shut up, shut up, shut up 
Shut up when I'm talking to you 
Shut up, shut up, shut up, shut up
...


Usłyszałem ja Darv się drze więc poszedłem po niego wykrzykując ostatni wers którego nie mógł się rozczytać       I’m about to break

Zaśmiałem się i przytuliłem syna, który podbiegł do mnie jak najprędzej się dało





CD będzie popołudniu ;P coś na lekcji się wykimini heheszky ;)


Rozdział 13

Szedłem na zastanawiając się nad tym co zrobiłem, byłem cały czas zszokowany tą sytuacją, która wydarzyła się w domu Mike'a. Miałem dość życia przypomniały mi się najgorsze chwile. Po drodze zaczepiła mnie grupa fanów rozdałem autografy i porobiłem sobie z nimi zdjęcia, starałem się nie ukazywać emocii jakie tkwiły we mnie, nie chciałem zawieść fanów więc na mojej twarzy pojawił się sztuczny uśmiech.


** Perspektywa Dave'a **


Kurwa biedny Chester stał tam jak wryty oby nie myślał o niczym głupim - mówiłem sobie w myślach .

- Ej Phonix, Farrell ! - krzyknął Rob pstrykając palcami przed moją twarzą.

- Co jest ? - zapytałem po czym się ocknąłem .

- Trochę się zamyśliłeś - zaśmiał się Joe .



** Perspektywa Chestera ** 


Była godzina 20 nie zwróciłem uwagi w jakim miejscu się znajdowałem, podniosłem szybko głowę gdy usłyszałem krzyki dzieci, nie wierzyłem, że jestem na ulicy na której się wychowałem. Zacząłem iść coraz szybciej, kiedy doszedłem do końca dzielnicy poczułem czyjąś rękę na moim ramieniu, odwróciłem się stała przede mną znajoma twarz. Pamiętałem tą osobę ze szkoły.

- Cześć Chester - powiedziała do mnie piękna brunetka z granatowymi oczyma, były cudowne, jej usta takie blade lecz śliczne, twarz na której gościł słodki uśmieszek.

- Yyyyyy.... Megi ?! - zdziwiłem się, patrzyłem na dziewczynę nie ukrywając że mi się podoba.

- No tak to ja dziwne, że jeszcze pamiętasz moje imię - zaśmiała się rozkosznie dziewczyna .

- Co Cię sprowadza na to stare miejsce ? - pytałem, nie wiedziałem, że jeszcze ją kiedyś ujrzę .

- Odwiedzam brata, który nadal tu mieszka, a niby czemu jestem w dresach i wyglądam jak czupiradło - zaśmiała się Meg.

- No trochę się zdziwiłem jak Cię tu spotkałem bo wiem, że się przeprowadziłaś lecz nie wiem gdzie . - zaśmiałem się nie odrywając od niej oczu. Nawet w dresach wyglądała ślicznie .

- Gdzie się wybierasz ? - zapytała i prawdopodobnie zauważyła, że nie mogę oderwać od niej wzroku.

- Przepraszam. Idę przed siebie ale muszę wracać bo kumple pewnie się martwią - odpowiedziałem spuszczając wzrok z dziewczyny.

- Nie masz za co przepraszać, mogę iść z tobą ? - zapytała nieśmiało. 

- No pewnie w niczym mi nie przeszkadzasz - uśmiechnąłem się szeroko .



** Perspektywa Megi **


Jejku jaki Chazz jest uroczy, nie myślałam że go spotkam, te piękne brązowe oczy i słodki uśmiech pozostały mu od czasów szkoły, tak jak i moje uczucia do niego, patrzy tak słodko na mnie ehhh... Szkoda, że nie mam u niego szans pewnie ma już kogoś, na ale zawsze można spróbować. Dopytam się czy ma kogoś... albo nie hmmm... prawdopodobnie idziemy do Mike'a więc od niego się dowiem - myślałam i zastanawiałam się nad wieloma rzeczami gdy Chester powiedział, że jesteśmy na miejscu .


- Wejdziesz ? - zapytał troskliwym głosem wyciągając klucze z kieszeni .

- Nigdzie się nie śpieszę, więc wejdę - uśmiechnęłam się.


Dom Benningtona był duży lecz bardzo przytulny, weszłam do salonu znajdował się tam 50 calowy telewizor przy którym stały dwa potężne głośniki. Pokój pomalowany był czarną i oczojebną pomarańczową farbą, bardzo ładnie to wyglądało. Na przeciwko TV stała czarna pięcioosobowa sofa, którą ledwo można było dostrzec, przed nią stał ładny szklany stolik, a przy nim trzy pomarańczowe fotele, na ścianie wisiała wielka antyrama gdzie było piękne zdjęcie całego zespołu ...

Fuck jakiego zespołu, a tak przecież Chazz jest członkiem Linkin Park - zastanowiłam się chwilę i usiadłam na sofie .


Przepraszam, że taki krótki ale pisany na lekcjach ;) 

sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział 12

*Przed domem Dave'a.

- Stary otwieraj ! - krzyknął Joe.

- Rusz się ! - Wydarł się Brad.

- Idę czekajcie - powiedział przez zamknięte drzwi Farrell.


Po upływie 3 minut łaskawie otworzył ...

- Jest was czterech Mike'a gdzieś wywiało ? - zapytał śmiejąc się Dave.

- To nie jest śmieszne słuchaj... goniła mnie jakaś wariatka z bronią a teraz stoi chyba ta sama pod domem Spike'a - Opowiedziałem wszystko dokładnie...


Zadzwoniłem do przyjaciela .


- Kurwa Mike odbieraj ... - mruczałem pod nosem .

- Do trzech razy sztuka - stwierdził Rob .

- Dzwonie ostatni raz jak teraz nie odbierze to jadę tam - rzekłem chodząc nerwowo po pokoju .


- No na reszcie łaskawie nacisnąłeś słuchawkę! - krzyknąłem.

- Jeśli chcesz zobaczyć jeszcze swojego przyjaciela to pojaw się tu i teraz, bez reszty zespołu, policji itp - powiedziała pewna siebie kobieta .


Zszokowało mnie to aż upuściłem telefon ...


** Perspektywa Mike **


- Puść mnie ! 

- No raczej nie skarbię, nie licz na to .

- Jak Chester tylko tu przyjedzie to ... - weszła mi w pół zdania.

- To zginie na miejscu, tak to właśnie chciałeś powiedzieć ? - rzuciła kobieta przeładowywując broń .

- Kim ty w ogóle kurwa jesteś ?! - wydarłem się gdy ta przywiązała mnie do krzesła .

- Ja ? och ... nie zdradzę Ci przykro mi - mówiła uwodzicielskim głosikiem .

- Nie Matka Teresa z Kalkuty ! - wydarłem się.

- Oj misiu nie spinaj się tak .

- Nie jestem żadnym do jasnej cholery misiem, a szczególnie twoim ! 

- Jakiś ty słodki kiedy się złościsz - powiedziała oczarowana.


Kurwa Chester przyjedź... proszę - myślałem sobie ... Pisałem najczarniejsze scenariusze ... A jak Chazz wejdzie do mnie i ona go zabije ? ... Jak coś mu się stanie ? Nie wybaczę sobie tego on narażał dupę żeby mnie ratować ...Biłem się z myślami.



** Perspektywa Chestera **


- Jadę - stwierdziłem .

- Rob pożyczysz mi samochód ? - zapytałem przyjaciela z błagalnym wzrokiem.

- Dobra trzymaj klucze, ale jest warunek masz tu wrócić żywy i z Mike'iem .

- Spoko - powiedziałem stanowczo i pewnie, lecz w głębi duszy wiedziałem że będzie ciężko.

Trzymajcie kciuki - powiedziałem i wyszedłem .


A jak ona zrobiła coś Mike'iemu ??... Jak zrobi coś mi ? ... - biłem się z myślami przez całą drogę ...



** Perspektywa Dave'a **

- Ruszam za nim może być groźnie - rzekłem.

- Nigdzie nie jedziesz ! - krzyknął Joe .

- Ja mam tu tylko samochód więc ruszam i bez słowa - odparłem.

- To my jedziemy z tobą - odezwali się Hahn i Rob .

- Brad zostaniesz z Darvinem ? - zapytałem .

- Tak, no raczej go nie zostawię samego - powiedziała owieczka .

- No panowie raz, dwa, trzy do pojazdu migiem ! - krzyknąłem .

- Tak jest - odpowiedzieli chórem .


Czesio mnie zabije mówił żeby za nim nie jechać ale co tam, nie chcę żeby się im coś stało - mówiłem sobie w myślach.



** Perspektywa Chazz'a **


Jestem na miejscu teraz tylko spokojnie wejść do środka ...

Gdy otworzyłem drzwi zauważyłem Mike'a który siedział zakneblowany na krześle, pokazywał swoimi ślepkami że ona stoi za drzwiami i nie mam wykonywać żadnych ruchów, lecz jak zawsze nie posłuchałem. 

Padł strzał najpierw w moją stronę, spudłowała następnie prosto w ramię przyjaciela ... Stałem jak wryty nie wiedziałem co robić .


** Per... Dave'a **

- Rob dzwoń na policję i powiedz żeby przyjechali na ulicę Lincolna 15 migiem ! - wydarłem się .

- Już spokojnie, dzwonię - mówił zdenerwowany .

- Zajebiście jeszcze korki kurwa mać dalej ! - byłem strasznie zdenerwowany .

- Powiedzieli że będą na nas czekać - powiedział Rob.

- Ok to musimy się pośpieszyć - rzekł Joe.

- No tak ale jak ?! - krzyknąłem.

- Skręć w  prawo to skrót - powiedział Joe.


Po 3 minutach byliśmy na miejscu ... dzięki Joshep'owi.


- Stójcie i cisza - szepnął policjant .

- Ok milczymy, ale kiedy wkraczamy ? - zapytałem .

- Jak usłyszymy strzał - rzekł mundurowy.



** Per... Chestera **


- Mike ! - wydarłem się.

- Zamknij się skurwielu ! - rzekła kobieta.

- I co teraz zrobisz, jeśli dasz krok zginiesz, a jeżeli się wycofasz to zginiecie oboje, masz wybór - powiedziała kobieta oddając strzał ostrzegawczy .


- Teraz, jazda, jazda, jazda ! - rozległy się głosy ludzi którzy chcieli nam pomóc .

- Dave nie ! - krzyknąłem na przyjaciela gdyż ona jeszcze nie odłożyła broni .



Cudem udało się Phonix'owi uniknąć pocisku... normalnie matrix .

- Cały jesteś ?! - do pomieszczenia wbiegł Joe.

- Ja tak ale Mike oberwał.

- Kurwa ! - wydarł się biegnąc do kolegi i zdejmując mu knebel.

- Spike, człowieku ! - krzyczał do niego zdenerwowany .

- Żyje, nie drzyj mi się do ucha ! - wykrzyczał Sinoda .

- Czekaj odwiąże Cię .

- Jesteś ranny ! - krzyknął Koreańczyk.

- To nic takiego ... - stwierdził Spike.

- No, nie wcale tylko kula w ramieniu .

- Będę żył - powiedział Mike.

- Zabierzcie go do szpitala - odezwał się jeden z policjantów.


Stałem jak wryty w przejściu, nie wiedziałem co się właśnie wydarzyło, o co chodziło?, dlaczego?... Przypomniałem sobie słowa Samanty ... ,, Pożałujesz tego bardzo ".

Myślałem tylko o jednym jak ochronić syna przed nią i dlaczego ona robi wszystko moim przyjaciołom a nie mi, to na pewno ona wysłała tą kobietę.

Miałem różne myśli ... Joe i Rob zaprowadzili mnie do auta w którym siedziałem bez ruchu, bez słowa ... Gdy wysiedliśmy z pojazdu wziąłem słuchawki, zaciągnąłem kaptur na głowę i poszedłem przed siebie, Dave próbował mnie zatrzymać jednak nie udało mu się.


Liczę, że się podobało ;)

czwartek, 12 grudnia 2013

Rozdział 11

* W domu ...

Gdy wróciliśmy poszliśmy spać, oczywiście nie mogłem zasnąć ...

*Rano...

Była godzina 11.55 wstałem i poszedłem coś zjeść, zacząłem wołać Darvina ale on się nie odzywał, wszedłem do góry i ku mojemu zdziwieniu nikogo nie był. Na poduszce leżała kartka ,, Poszedłem do Dave'a ".

Ok... powiedziałem sobie w myśli, więc mam trochę czasu dla siebie, co by tu porobić ?... zadawałem sobie jeszcze wiele pytań.

Poszedłem się przejść, oczywiście nie obyło się bez autografów ... gdy wszyscy odeszli ode mnie włożyłem słuchawki i nie patrząc na drogę szedłem prosto nie widziałem, że na kogoś wpadłem. 


- Ał ! - krzyknęła dziewczyna która przewróciła się na ziemię .

- Przepraszam nie widziałem Cię, wszystko dobrze ? - wyjaśniłem i zapytałem podając jej rękę.

- Tak raczej dobrze, ale następnym razem uważaj - zaśmiała się .

- Wiem jestem niezdarą - uśmiechnąłem się do brunetki .

- Może Cię odprowadzę ? - zapytałem niepewnie .

- Okey jak chcesz możesz iść ze mną - mruknęła podejrzanie.

- Chwila - powiedziała i stanęła na przeciwko mnie .

- Czy ty to Chester Bennington ? - zapytała z nadzieją .

- Tak to ja ... - rzekłem .


Dziewczyna miała iskrę w oku jak by zobaczyła Boga, było to dziwne.


- To tutaj, może wejdziesz na chwilę ? - zapytała z podejrzliwym uśmiechem .

- Nie mogę trochę się spieszę - rzuciłem po czym jak najprędzej zacząłem iść w stronę domu .

- Czekaj ! - wykrzyknęła trzymając broń w ręku, nie reagowałem szedłem dalej .

- Stój skurwielu ! bo inaczej pożałujesz - darła się, ja zacząłem biec kiedy usłyszałem strzał... 

Biegłem przed siebie strzały padały jeden za drugim. Pobiegłem do Rob'a, bo było najbliżej .

- Stary co jest ?! - dopytywał się przyjaciel .

- Jakaś świruska mnie goni z bronią ! - wydarłem się ledwo łapiąc oddech .

- Jak to Cię goni ? - zapytał zdenerwowany .

- No normalnie - rzekłem .

- Co się stało ! - krzyknął.

- Wyszedłem z domu i ... - opowiedziałem mu wszystko, on stał jak wryty .

- Kurwa jakaś psycholka ! - wydał się Rob .

- No co ty nie powiesz ... - zadrwiłem .

- I co teraz zrobisz ? - zapytał kolega.

- Sam nie wiem ... - powiedziałem .

- Gdzie jest Darvin ? - zapytał zaniepokojony Rob .

- Poszedł do Dave'a .

- To jaki plan ? wracasz do domu ? 

- No chyba na głowę upadłeś, ona wie gdzie mieszkam, wszyscy wiedzą ! - wydarłem się .

- Rob ale twój adres też każdy zna, tylko Phonix się przeprowadził i my wiemy tylko gdzie on mieszka ... - powiedziałem .


Zadzwonił telefon był to przerażony Mike.


- Stary jakaś laska przed moim oknem stoi - powiedział kolega.

- I co z tego przecież każdy wie gdzie mieszkasz - stwierdziłem .

- No tak ale ta baba ma broń ! - wydarł się Spike ...

- Kurwa i co ja Ci poradzę, nie ma mnie w domu, bo jakaś wariatka też mnie goniła z bronią.

- No to mamy przejebane - powiedział Mike po czym się rozłączył.



- Rob rusz dupę i zawieź mnie do Dave'a migiem ! - stwierdziłem .

- Okey tylko kluczyki znajdę - powiedział przyjaciel.

- Dalej ! - krzyknąłem.

- Mam jedziemy ! - wykrzyknął Rob .


Ruszyliśmy jak najszybciej się dało, po drodze wpadliśmy po Joe i Brad'a.



Kolejny rozdział będzie jeszcze dzisiaj około 20 :) 

środa, 11 grudnia 2013

Przepraszam :(

Kolejny 11 rozdział pojawi się w czwartek czyli teoretycznie dzisiaj, około godziny 13 - 14 góra ... Mam wolne od szkoły więc biorę się ostro za pisanie ... Przepraszam że nie było rozdziałów ale czas mi na to nie pozwalał :( Wybaczcie :(

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Rozdział 10

          ********** Rano **********



                                            ** Perspektywa Chazza **


Wstałem o godzinie 10, Mike leżał pod drzwiami a Dave siedział na krześle obaj jeszcze spali .

Wybiła 12 zerwali się na nogi, gdy przyszedł lekarz .


- Dzień doby - powiedział facet śmiejąc się.

- Witam - odpowiedziałem .

- Jak się pan czuje ? - zapytał .

- Nie narzekam - uśmiechnąłem się .

- No jeśli pan się dobrze czuje no to co jutro do domu - uśmiechnął się koleś w kitlu .

- Tak, pewnie - powiedziałem, po czym wyszedł ...



Noc minęła spokojnie, graliśmy w karty...


          ********** Popołudniu następnego dnia **********


Dostałem wypis ze szpitala i ruszyliśmy z chłopakami w drogę do domu, przed moimi drzwiami stała Lily ...


- Odejdź ! - krzyknąłem .

- Ale Chazz... - nie zdołała dokończyć .

- Wynoś się słyszysz ?! - darłem się na pół miasta .

- No Chester zrozum - powiedziała .

- No co, co mam kurwa zrozumieć to, że odeszłaś od Mike i do mnie próbujesz się przylepić, wypierdalaj nie chce mieć z tobą nic wspólnego ! - wykrzyczałem się.


Odeszła zapłakana, miałem ją w dupie .


- Ej stary coś taki nerwowy, na kogo krzyczałeś ? - zapytał Spike wychodzący od siebie z domu .

- Nie nic, jest okey - powiedziałem spokojnie. 

- To co zbieramy się na próbę ? - zapytał kolega .

- No pewnie - powiedziałem i ruszyliśmy w stronę studio .



Na miejscu byli już wszyscy ...


- Cześć Chester! - krzyknęli chórem .

- Siema - odpowiedziałem .

- Tato hej, jak się czujesz - zaczął wypytywać Darvin .

- Jakoś żyje... jeszcze - zaśmiałem się .


Próba trwała od 16 - 24 ... ruszyliśmy do domu i padliśmy ze zmęczenia...



Przepraszam że taki krótki ale nie miałam za bardzo czasu :C 

Za to zapraszam was na mojego 2 bloga ;) zaczęłam wczoraj pisać .   


2 Blog :)

sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział 9 cz.2

                          ** CD Perspektywa Mike **


- Dlaczego on to zrobił ? - pytałem samego siebie ...

Nagle wyszedł lekarz .

- I jak wyjdzie z tego - zapytał Joe .

- Raczej tak, choć nie mamy pewności - odpowiedział facet w kitlu .

- Jak to nie macie pewności ?! - wrzasnął Dave .

- No nie mamy, stracił bardzo dużo krwi i nie wiemy czy się obudzi - powiedział doktor.


- Dobra ja jadę do domu Chazza - powiedziałem .

- Ja też chcę - odrzekł z miną zbitego psa dzieciak.

- Okey, to zbieraj się - wymruczałem .


Może dowiem się czemu to zrobił ... hmmm to na pewno było związane z Klaudią, ale o co mu chodziło chciał się zabić ... - mówiłem sam do siebie .

- Mike, zobaczysz będzie dobrze on jest silny - powiedział Darvin i spojrzał w moje zapłakane ślepka .

- Jesteśmy na miejscu - westchnąłem .

Darv, wszedł do domu i poszedł od razu do siebie, miałem trochę czasu żeby poukładać sobie to wszystko ...

Wszedłem do pokoju Chestera, wszędzie było pełno kartek, które były ponumerowane od 1 - 14 podniosłem 1 i zacząłem czytać .

1: Co
2: Ja 
3: Takiego 
4: Zrobiłem ?!
5: Klaudia !
6: Dlaczego 
7: Mnie 
8: To 
9: Spotkało 
10 : Wszystko
11: Moja wina 
12 : Że 
13 : Nie 
14: Żyjesz !


Zamurowało mnie po czternastym kawałku papieru...

Jak przez niego? o co tu chodzi? - zadawałem sobie pytania, odwróciłem się a na drzwiach wisiała przyklejona na taśmę kartka bloku na której było napisane : 

" Naprawdę ?, Dlaczego wszystko runęło, nie rozumiem... wiem że to przeze mnie wpadłaś pod samochód, ale dlaczego kurwa ja ?!... postanawiam się zabić ! 

Jeśli ktoś z was chłopaki to czyta nie reagujcie dajcie mi odejść."



Stałem jak zahipnotyzowany próbując poukładać sobie to wszystko...

- Mike rusz się ! - usłyszałem głos Darvina .

- Co ?! - krzyknąłem .

- Dzwonił Brad mamy szybko jechać do szpitala - powiedział chłopak .

- Dobra jedziemy szybko ! - wykrzyknąłem .


Ruszyliśmy z pisakiem opon po 3 minutach byliśmy na miejscu ... 


- Co jest ! - krzyczałem z daleka .

- Cicho bądź - uspokoił mnie Rob .

- Co ? ... - zapytałem.

- Obudził się - odrzekł Dave.

- Co masz w ręce ? - zapytał rudobrody kolega .

- Ja ? , a tak to są kartki które zostawił Chester - powiedziałem z załamaniem i pustką w ślepkach.

- Że co !? - krzyknęli równocześnie .

- Cicho ! - powiedziałem trochę ciszej niż oni przed chwilą.

Mam dość powiedziałem sam do siebie i usiadłem na niewygodnym krześle .

- Mike wszystko w porządku ? - zapytał jak idiota Joe .

- No chyba widzisz że nie, mam dość... najpierw Klaudia teraz Chazz i kto jeszcze ?! - odpowiedziałem.

- Ej stary dobra uspokój się - powiedział Dave który siedział koło mnie .

- Dobra ja jadę - powiedział Rob.

- Czekaj ... weź ze sobą Darvina proszę - powiedziałem z błagalnym wzrokiem .

- Ok wezmę go - powiedział.

- Darv chodź jedziesz dzisiaj do mnie .

- Okey - odrzekł chłopiec i w stronę wyjścia udał się razem z Robem .

- A więc została nas 4 - stwierdził Phonix .

- Chyba 3 , ja idę jestem zbyt zmęczony powiedział Joe .

- Ja też już wychodzę - wymruczał Brad .

- No to zostaliśmy sami - powiedziałem do Farrella pokazując kiełki .



Była godzina 1 w nocy, przyszedł lekarz i powiedział że Chester chce nas widzieć, poszliśmy tam bez zastanowienia .


    
                                                     ** Perspektywa Chestera **


Poprosiłem kumpli żeby weszli, nie wiedziałem że ktoś jeszcze tam jest okazało się że Mike i Dave siedzieli cały czas pod pokojem .

- Wejdźcie - powiedziałem .

- Widzę że masz moje kartki ... - powiedziałem patrząc na ręce Mike .

- No mam... przykro mi - powiedział Spike który było widać że był załamany tą sytuacją .

- Nosz kurwa rozchmurzcie się trochę, a nie taka smętna atmosfera - rzucił Phonix.

- Postarajmy się zapomnieć o całej sprawie ok ? - mruknąłem z próżnią w oczkach .

- Okey, niech Ci będzie nie będę się kłócił z kaleką - zadrwił Mike .

- Ja Ci dam kalekę - uśmiechnąłem się .

Zaczęliśmy się śmiać w niebo głosy, nie zwracałem powoli uwagi na przeszłość.

- A takie pytanie do was debile, gdzie jest Darvin ? - zapytałem .

- Yyyy... nooo ... - Mike nie mógł wydusić ani słowa.

- Jest u Roba - powiedział Dave

- No przynajmniej jeden który nie owija w bawełnę - zaśmiałem się .

- Osz ty ! - krzyknął Shinoda .


Nagle wszedł lekarz .

- A więc już się pan lepiej czuje ? - zapytał kolo w kitlu i uśmiechnął się .

- Yyyy... no tak - odparłem, ledwo powstrzymując się od śmiechu, ponieważ miał coś przyklejonego do zadka .

- Okey ... - odparł nieśmiało lekarz po czym się odwrócił i wyszedł .

- Hahaha - zaśmiał się Mike .

- Masakra - powiedziałem, Dave nie wiedział o co nam chodzi .

- Debile ! - krzyknął Farrell stonowanym głosem .

- Że ja debil ?! - powiedział Spike .

- No... a kto inny ?, no chyba że Chester  - powiedział rudobrody .

- Ty deklu ! - zaczęli okładać się poduszkami a ja się tylko śmiałem .


O godzinie 4 rano poszliśmy spać ...


Kolejny rozdział pojawi się prawdopodobnie we wtorek lub równo o północy z pon na wt 

Dzięki :) 

Rozdział 9 cz. 1

          Spróbuję czegoś nowego nie wiem jak to wyjdzie... jak coś pisać na fb lub w komentarzach .





                                                           ** Perspektywa Mike **



Obudziłem się jako pierwszy, ogólnie nie mogłem spać wiedziałem że coś jest nie tak .


- Cześć Chester, kto był tutaj wczoraj ? - pytałem z ciekawości .

- A nikt ważny - powiedział dziwnie na mnie patrząc Chazz.

- Na pewno?, przecież wiesz że Ci zawsze pomogę - starałem się żeby przyjaciel cokolwiek powiedział ale on milczał jak grób. 


Klaudia wstała nieco po nas to znaczy o 8, przytuliła się do Benningtona i powiedziała że musi iść załatwić parę spraw, Darvin wyszedł zaraz po niej do Dave .


- Człowieku na pewno nic się wczoraj nie stało ? - dopytywałem .

- No nie ! - krzyknął chowając twarz w dłonie .

- Dobra nie chcesz gadać to nie idę do siebie - powiedziałem i wyszedłem .


                                                    ** Perspektywa Chestera ** 


I co ja mam mu powiedzieć ?, że była tu wczoraj Lily, on się załamie psychicznie bo to jego była ... Nie powiem mu tego, bez jaj. 

Zadzwoniłem do niej ...


- Lily ? 

- O cześć Chazz - powiedziała.

- Przyjdź teraz, zaraz - stwierdziłem i odłożyłem słuchawkę. 


Po 20 minutach ...


- Hej - odezwała się dziewczyna. 

- Cześć nie gadaj tylko wchodź - odrzekłem. 

- Co jest ?, gadaj - mówiłem spokojnym tonem .

- No wiesz ja cię ... ja cię ... jeszcze kocham - wykrztusiła kobieta aż mi mowę zabrało. 

- Ale jak ?, przecież byłaś z Mike teraz na pewno nie będę z tobą bo on mnie zabije - powiedziałem pewnym głosem .

- Chester dlaczego ? - powiedziała i zaczęła płakać przytuliłem ją, ponieważ nie miałem innego wyjścia nie będę przecież siedział jak kołek i się patrzył .


- Tato ... - mówił syn.

- Tato - powiedział głośniej Darvin .

- Tato - wydarł się, dopiero do mnie to dotarło, Klaudia stała w drzwiach od salonu, patrzyła na mnie płacząc po chwili wybiegła .


- Klaudia ! - krzyczałem .

- Odwal się ! - wrzasnęła i biegła prosto przed siebie z zamkniętymi oczyma .




                                              ** Perspektywa Klaudii **



Jak on mógł, najpierw mówi że mnie kocha proponuje mi mieszkanie z nim a teraz przytula się z jakąś rudą ździrą ... miałam mętlik w głowie.

Biegłam przed siebie nie patrząc na drogę chciałam być jak najdalej od niego lecz on mnie gonił .

- Czekaj ! - Krzyczał bezradnie, nie odpowiadałam na to biegłam dalej .

- Klaudia stój samochód ! - wydarł się na całe gardło .


Udawałam że nie słyszę i wpadłam pod pojazd, kierowca uciekł .


- Kurwa mać Chester coś ty narobił - słyszałam jego słowa .

- Nie odchodź ! - krzyczał do mnie i zadzwonił po pogotowie .


                                      ** Perspektywa Chestera **


- Co ja narobiłem - mówiłem sam do siebie, przyjechała karetka i zabrała ją, wróciłem do domu po samochód i z piskiem opon ruszyłem do szpitala .

Po drodze powtarzałem sobie :

What I've Done ? ... 

Dojechałem do szpitala, podbiegłem do sali na której leżała nie przytomna dziewczyna .

Czekałem 2 godziny zanim mi ktoś udzielił informacji.

Nagle wyszedł lekarz .


- Przykro nam zrobiliśmy to co w naszej mocy - powiedział doktor.

- To znaczy że ona ...? - pytałem ze szklankami w oczach.

- Tak - odpowiedział facet w kitlu 


Moje oczy zrobiły się puste niczym próżnia, nie mogłem się z tym pogodzić że to przeze mnie ona teraz nie żyje...


Wyszedłem z budynku i nuciłem sobie What I've Done !!!!

Po krótkim czasie zacząłem krzyczeć na całą ulicę, zachowałem się jak debil ! klęknąłem wznosząc ręce ku górze .


- Chester ? - zapytał znajomy głos, lecz nie byłem w stanie podnieść głowy żeby zobaczyć kto to a tym bardziej odpowiedzieć, ta osoba odeszła .

Poszedłem do pierwszego lepszego sklepu i kupiłem 8 butelek wódki, zabrałem je do domu i zamknąłem się w swoim pokoju ...



                                                   ** Perspektywa Mike **


Przyszedłem do Chazza po bluzę, kompletnie o niej zapomniałem .


- Lily ?, co ty tu  robisz ??!! - pytałem zdenerwowany .

- Wychodzę - powiedziała biorąc płaszcz ze sobą.

- Nie wracaj tu nigdy ! - krzyknąłem i zamknąłem drzwi .


- Gdzie Chester ? - zapytałem Darvina .

- Zatrzasnął się w pokoju, nie wiem co się stało, wszedł tam załamany miał pustkę w oczach - powiedział Darv.

- Coś musiało się stać nigdy się nie zamykał ... -powiedziałem na głos, nie potrzebnie .

- Mów co się wydarzyło ! - krzyknąłem na chłopca klękając na jedno kolano przed nim i trzymając jego ręce w łokciach .

- Wybiegł za Klaudią, gdyż ona zobaczyła go jak przytulał płaczącą Lily - powiedział zdenerwowany 14 latek .


Kurwa co on zrobił ?, Uciekła od niego ?... zadawałem sobie jeszcze wiele pytań .


Zadzwoniłem po resztę przyjechali od razu, powiedziałem Darvinowi żeby poszedł do studio, dałem mu klucze i wyszedł.

- Kurwa Chazz otwieraj ! - krzyczeliśmy wszyscy jednocześnie waląc w drzwi .

- Spierdalajcie nie chce was znać, nikogo mam wszystko w dupie ! - wydarł się tak jakoś inaczej, tak bezradnie .

- Otwieraj kurwa bo wyważę drzwi ! - zdarł prawie sobie gardło Dave .

- Nie ! - odpowiedział Chester, było słychać jak by płakał.

Usiedliśmy bezradni pod drzwiami i czekaliśmy, aż może łaskawy Bennington otworzy .

Nagle poczuliśmy znajomy zapach, który korcił tak bardzo, to była wódka .


- O nie teraz to przesadziłeś ! - wydarł się Phonix wywarzając drzwi .

Weszliśmy do pokoju zobaczyliśmy kałużę krwi i pełno butelek po alkoholu .

- Coś ty zrobił !? - pytałem, krzyczałem zszokowany tym co zobaczyłem, nie wiem po co nawet to mówiłem on leżał nieprzytomny, poprzecinał sobie nożem żyły ...


Zawieźliśmy go od razu do kliniki żeby paparazzi się nie doczepiło.


- Rob jedź po Darvina ! - krzyknąłem .

- Czyś ty zgłupiał ?! - wydarł się.

- Nie nie zgłupiałem, rusz się ! - nie umiałem powstrzymać emocji zacząłem ryczeć jak dzieciak ...


Po 5 minutach przyjechał Robson z Darvem ...

- Co jest, co się dzieje - krzyczał dzieciak 

- To ... - powiedział Dave i podniósł 14 latka żeby zobaczył przez szybę co się dzieje .

- Co się stało - dopytywał .

- Wyjaśnimy Ci później - powiedział Brad chowając twarz w ręce jak inni ...



CDN  OKOŁO 21 GODZINY  MUSZĘ COŚ WYMYŚLIĆ ...   

piątek, 6 grudnia 2013

Rozdział 8


          ********** W szpitalu **********


Gdy przewieźli nas do szpitala, byliśmy prawie martwi, byłem w najgorszym stanie...


3 dni później po wybudzeniu się z śpiączki ...

Otworzyłem oczy nie wiedziałem gdzie jestem ani co się stało,tak jak chłopacy .

- Panie doktorze on wyjdzie z tego ? - słyszałem głos Klaudii biegającej na korytarzu za lekarzem. 

- Tak wyjdzie, powinien się dzisiaj obudzić, reszta też - powiedział spokojnie. 

- Powiemy pani gdy się tylko wybudzi - mówił lekarz.


Leżałem na łóżku przez 30 minut, nagle weszła Klaudia, udawałem że jeszcze śpię .


- Kocham Cię i nigdy nie przestanę - mówiła do mnie z nadzieją że usłyszę, słyszałem wszystko .

- Kocham ciebie i twojego syna, tak jak własnego chcę być z tobą do śmierci - powiedziała i wyszła na korytarz do Darvina .


Otworzyłem oczy gdy wszedł lekarz .

- Witamy pana w śród żywych - powiedział  z uśmiechem .

- Witam, witam - odpowiedziałem podnosząc kącik ust .


Proszę pani - zawołał lekarz do siedzącej na korytarzu z 14 latkiem dziewczyny .

- Tak ? - zapytała ocierając łzy .

- Wybudził się - powiedział doktor .


Klaudia i Darvin jak najszybciej przyszli, patrzyłem się na boki widziałem Mike i Dave którzy leżeli po obu stronach nadal nieprzytomni .


- Hej, mogę wejść ? - zapytała z uśmiechem .

- No pewnie wchodźcie - odpowiedziałem .

- Jak się czujesz ? - dopytywała się Klaudia.

- Już ... - nie zdążyłem dokończyć gdy zobaczyłem policję w drzwiach .


- Mamy do pana kilka pytań - powiedział i wskazał ręką drzwi dziewczynie .

- Proszę niech pan pyta - powiedziałem .

- A więc co pan robił o 20 - pytał .

- Wyszedłem się przewietrzyć - odpowiedziałem.

- Dobrze i co później się stało ? - zadał chyba z milion pytań, miałem dość ... 

- Ostatnie pytanie czy pan mieszka sam z synem ? - nie wiedziałem co powiedzieć  .

- Nie, mieszka ze mną Klaudia - skłamałem żeby Darvin nie trafił na ten czas do Samanty .

- Dziękuję za udzielenie odpowiedzi, do widzenia -  powiedział i wyszedł .



Dziewczyna patrzyła za szyby co się działo i usłyszała ostatnie pytanie .

- Czy to prawda że mieszka pani z Chesterem Benningtonem ? - zapytał policjant dziewczynę .

- Tak - powiedziała bez zastanowienia .

- Dobrze dziękuję to na tyle - powiedział mundurowy i wyszedł .

Na sali ...


- Chester ja ... - nie zdążyła dokończyć .

- Wiem, powiedziałaś że ze mną mieszkasz, dziękuję Ci za to - mruknąłem .

- Chazz, ale to nie tylko to chciałam powiedzieć, kocham cię i ... - przerwałem .

- Chcesz ze mną spędzić całe życie i kochasz Darvina jak własnego syna, to chciałaś powiedzieć prawda ? - zapytałem uśmiechając się do niej .

- Z kąt to wiesz?, mówiłam to jak byłeś jeszcze nieprzytomny - zapytała ze zdziwieniem .

- No widzisz ja już nie spałem - odrzekłem śmiejąc się .

- Osz ty - powiedziała i się uśmiechnęła do mnie .


Nagle zadzwonił telefon ...


- Chester gdzie wy jesteście ?! - krzyczał zaniepokojony Rob.

- To nie rozmowa na telefon, zadzwonię za jakąś godzinę ok ? - zapytałem trójkę, wiedziałem że jestem na głośniku .

- Ok - powiedzieli i się rozłączyłem .



Przyszedł lekarz ...

- Proszę pana ... - wszedłem mu w połowie zdania.

- Tak ? - powiedział doktor.

- Chcę żebym ja i moi przyjaciele zostali przewiezieni do prywatnej kliniki która znajduje się na ulicy Sharrow .

- Dobrze, właśnie chciałem pana zapytać o to ale widzę, że pan mnie wyprzedził - powiedział lekarz z uśmiechem .



Minęła godzina byliśmy już w klinice ... 


Zadzwoniłem do Brada .

- No co jest gadaj - mówił Rob .

- Przyjdźcie na Sharrow to wam wyjaśnię - powiedziałem .

- Do kliniki ?! - krzyknęli.

- Tak - odrzekłem i rozłączyłem się .


Po 10 minutach ...

- Co jest gadaj ! - wydarli się jak debile .

- Zamknąć się i siadać ! - krzyknąłem.


opowiedziałem im całą historię, nie mogli uwierzyć w to co się wydarzyło ...

- Nie drzeć tej mordy, bo Dave i Mike jeszcze się nie wybudzili ... - powiedziałem spokojnie .

- Od kiedy wy jesteście w takim stanie ? - pytali .

- 3 dni - odpowiedziałem ...



Zbliżała się godzina 21 chłopaki wyszli.

Gdy Klaudia podeszła dałem jej klucze od mieszkania i powiedziałem żeby już jechała.


- Nie zostawię Cię - rzekła.

- Jedź nie martw się będzie dobrze - mruknąłem .


Była godzina 1 w nocy kiedy usłyszałem bieg lekarzy, obudziłem się natychmiast, na szczęście nic strasznego się nie stało tylko Dave się obudził .

- Cześć - powiedział ledwo żywy przyjaciel.

- Siema - odpowiedziałem i poszedłem spać ...


Przez 3 kolejne dni Mike nie dawał oznak życia, martwiliśmy się z Farrellem o niego ...


          ********** 28 marca **********


Spike się wybudził trwało to bardzo długo .





          ********** 30 marca ***********



Tego dnia wyszliśmy wszyscy ze szpitala nawet Mike .


- Stary nie jedziesz do siebie - powiedziałem do Shidony .

- Czemu ? - pytał kolega.

- Bo jesteś sam ... - odpowiedziałem .

- Ale nic mi się nie stanie - mówił z głupią miną Spike .

- Co z tego jedziesz do mnie i koniec - powiedziałem stanowczo .

- No dobra dobra niech Ci będzie - powiedział z uśmiechem przyjaciel.

- Mi się nie odmawia - uśmiechnąłem się i poszliśmy do samochodu .


- To cześć Dave - mówił Mike .

- Narazie wszystkim - odpowiedział.



          ********** Nareszcie w domu **********




- Chester ale ty masz 3 sypialnie ... - powiedział Spike .

- No tak w jednej Darvin w drugiej ty a w 3 ja i Klaudia - odrzekłem z uśmiechem .

- To co robimy ? - pytał Darv który cieszył się z mojego powrotu .

- Weź daj spokój im - powiedziała dziewczyna .

- No dobra dobra ... - stwierdził smutno chłopiec.

- Nie martw się jutro coś wymyślimy - powiedziałem z uśmiechem .

- Dobra nie ma co do spania - odrzekłem .

- Okey - powiedzieli chórem .


Gdy wszyscy się ogarnęli zadzwonił dzwonek do drzwi nie wiedzieliśmy kogo się spodziewać o tej godzinie ( 23 ) .

Usłyszałem znajome pukanie do drzwi kiedy je otwarłem moim oczom ukazała się rudowłosa dziewczyna .

- Co ty tu robisz ? - pytałem zdziwiony.

- Chciałam Cię odwiedzić - powiedziała podejrzanie .

- To nie jest odpowiednia pora - wrzasnąłem .

- Jutro przyjdę - rzekła i wyszła .







Chcecie się dowiedzieć kto to był ? ... Zaczekajcie do jutra lub niedzieli ponieważ jadę na cavaliadę do Poznania :) 

Przepraszam że tak późno :( nie było czasu