niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział 2

          ********** Na sali sądowej **********

Rozprawa trwała 4 godziny byłem zdziwiony że tak długo ale ... no cóż jakoś wytrzymałem.

W pewnym momencie sędzia odrzekł miałem cień nadzieji że jeszcze zobaczę przynajmniej syna.

- Panie Bennington czy to prawda że wraca pan do nałogów - zapytał a mnie zamurowało.
- Nie panie sędzio to nie prawda staram się ograniczać alkohol - powiedziałem spokojnie.
- Ja zauważyłem że w ostatniej gazecie było trochę o panu no cóż jeśli pan pozwoli się spotykać synowi z matką to rozparzę czy Darvin powinien się znaleźć pod pana opieką.

Strasznie się ucieszyłem w głębi duszy ponieważ nie chciałem okazywać uczuć.

- Ostatnie pytanie panie Bennington czy będzie pan w stanie zabierać syna w trasy ? - nie zdziwiłem się tym pytaniem, odpowiedziałem od razu że nie stanowi to dla mnie żadnego problemu.

Ogłaszam krótką przerwę po której podejmę decyzję - odrzekł sędzia.

Uff ... - westchnołem, obawiam się decyzji .

Na końcu korytarza zauważyłem zarys Darvina chyba to był on, nie widziałem zbyt dokładnie ponieważ nie zabrałem okularów. 

- Koniec przerwy - odrzekł sędzia .

Serce waliło mi jak oszalałe bałem się że stracę syna .

- Zadecydowałem że dziecko zostaje u ... - w tym momencie można powiedzieć że urwał mi się film. 

Nagle poczułem lodowatą rękę Mike który przyszedł w ostatniej chwili .

- Gratuluję wygrałeś - Cieszył się przyjaciel.

Nie wiedziałem co się dzieje wyszedłem na korytarz ponieważ było już po rozprawie, podbiegł do mnie Darvin i szepnął do ucha - Tato cieszę się że zabierasz mnie od niej.

Po tych słowach dotarło do mnie że wygrałem, miałem szklanki w oczach ale powstrzymałem się od płaczu .

Mike zaczął się śmiać - Chazz ale ty masz zapłon hehe .

- No wiem wiem ja to  zawsze jakiś opóźniony - zaczęli się śmiać w niebo głosy na korytarzu .

Po krótkiej chwili stwierdziłem że nie ma co tu tak stać i ruszyliśmy do domu zadowoleni jak nigdy do domu .

          ********** W domu Chestera **********


- Darvin idź na górę zaraz przyjdę - powiedziałem.
- Ok to czekam - powiedział syn.

- Mike ratuj wiesz że ja i no procenty to ... - nie zdążyłem dokończyć.
- Chester wiem pomogę ci nie martw się o to będzie dobrze nie pozwolimy żey Darvin trafił znowu w ręce Samanty. 
- Dzięki ... zaraz jacy my ? - zdziwiłem się .
- Człowieku odzyskałeś syna a o przyjaciołach nie pamiętasz ? - zaśmiał się Mike. 
- A no tak, dobra ja już dzisiaj nie kontaktuję - zaśmiałem się .
- Dobra ja spadam do zobaczenia jutro na próbie jeśli uda ci się dotrzeć - powiedział Spike.
- No cześć - odpowiedziałem .

Idąc po schodach do Darvina myślałem jak ja powstrzymam się od alkoholu. 

- Opowiadaj jak było u matki - pytałem z ciekawości ale nie liczyłem że Darvin będzie chciał o tym rozmawiać.
- Było okropnie co chwile jakiegoś kolesia przyprowadzała, biła mnie, zamykała mnie w pokoju przy szklance wody i 4 skibkach chleba - opowiedział z przerażeniem syn.
- Nie martw się u mnie tak nie będzie - przytuliłem go. 
- Wiem tato ... wiem  że będzie tobie trudno bez alkoholu ale damy radę - powiedział i mrugnął okiem w moją stronę. 
- Pewnie że damy radę ... - myślałem i w końcu wpadło mi do głowy coś z czego od razu zacząłem się śmiać. 
- Co cię tak rozbawiło ? - pytał Darvin. 
- A takie tam - odpowiedziałem śmiejąc się dalej. 
- No mów pośmiejemy się razem - powiedział poruszając smiesznie brwiami.
- Jestem Chazz Bob budowniczy który prawie każdą sprawę  spierniczy - zacząłem się śmiać w niebo głosy .
- Ty jak coś walniesz to... - Nie zdołał dokończyć śmialiśmy się z tego przez jakieś 20 min.

Zbliżała się 22 ...

Poszedłem wziąść prysznic na dole a Darvin wziął porządną kąpiel na górze .

- Dobranoc -  powiedział syn.
- Dobranoc - odpowiedziałem.

6 rano obudziłem się żeby zrobić śniadanie, nagle słyszę że Darvin schodzi po schodach. 

- A ty już nie śpisz ? - zapytałem .
- No nie przyzwyczaiłem się do takiego wstawania - odmruknął. 
- Co chcesz do jedzenia ? - pytałem.
- Ja ? a tak ... po prostu się zamyśliłem ja chce grzanki z serem - odpowiedział z uśmiechem. 
- Moja krew - zaśmiałem się i szykowałem dalej śniadanie .

Po zjedzeniu poszliśmy się ogarnąć była godzina 10 nie śpieszyło nam się. 

Nagle ktoś zapukał do drzwi - zdziwiłem się kto może o tej porze przyjść.

- Stary otwórz - Było już jasne kto przyszedł to był Dave.
- Czekaj chwilę - odpowiedziałem .

3 minuty później...

- No nareszcie ile można czekać - zaśmiał się i wszedł do środka.
- Nie marudź to tylko kilka minut - też się zaśmiałem .
- Darvin ! - krzyknąłem .
- Co jest odpowiedział syn i przyszedł.
- To jest Dave inaczej Phonix .
- Miło mi poznać - uścisnął dłoń 14 latek.
- Mi też - uśmiechnął się Farrell.
- Darvin zostaw nas na chwilę zaraz przyjdziemy ok ? - zapytałem.
- Okey - odrzekł syn.

- Kto to ? - Dopytywał Dave.
- No to jest ... no ... mój... no... no... syn - odpowiedziałem jąkając się. 
- Że co ? - Przecież bym go zauważył wcześniej nie jest mały. 
- No tak... ale można powiedzieć że go ,,wygrałem'' .
- Jak wygrałeś ?, co się działo ? - pytał Phonix.
- No w sensie takim że moja była żona chciała mi odebrać prawo rodzicielskie - odpowiedziałem.
- I ja o tym nie wiedziałem ?, stary czemu nie mówiłeś ? - pytał coraz bardziej zdziwiony przyjaciel.
- Dobra koniec tematu jak będzie więcej czasu to ci wyjaśnię bardziej szczegółowo - powiedziałem.
- Spoko - przytaknął.

Siedzieliśmy u mnie do 16 ...

Dobra to co zbieramy się na próbę. 

- Darvin chodź na duł jedziemy do studia - krzyknąłem.
- Okey już schodzę - odpowiedział.

- Dave jedziesz z nami czy na pieszo idziesz w śniegu ? - Zaśmiałem się.
- No, nie zostawiajcie mnie - zaśmiał się głupio Phonix i wsiadł do samochodu.

          

1 komentarz:

  1. Przepraszam za błędy ... następnym razem się bardziej postaram Pozdrawiam

    Co sądzicie ?? :D

    OdpowiedzUsuń