sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział 12

*Przed domem Dave'a.

- Stary otwieraj ! - krzyknął Joe.

- Rusz się ! - Wydarł się Brad.

- Idę czekajcie - powiedział przez zamknięte drzwi Farrell.


Po upływie 3 minut łaskawie otworzył ...

- Jest was czterech Mike'a gdzieś wywiało ? - zapytał śmiejąc się Dave.

- To nie jest śmieszne słuchaj... goniła mnie jakaś wariatka z bronią a teraz stoi chyba ta sama pod domem Spike'a - Opowiedziałem wszystko dokładnie...


Zadzwoniłem do przyjaciela .


- Kurwa Mike odbieraj ... - mruczałem pod nosem .

- Do trzech razy sztuka - stwierdził Rob .

- Dzwonie ostatni raz jak teraz nie odbierze to jadę tam - rzekłem chodząc nerwowo po pokoju .


- No na reszcie łaskawie nacisnąłeś słuchawkę! - krzyknąłem.

- Jeśli chcesz zobaczyć jeszcze swojego przyjaciela to pojaw się tu i teraz, bez reszty zespołu, policji itp - powiedziała pewna siebie kobieta .


Zszokowało mnie to aż upuściłem telefon ...


** Perspektywa Mike **


- Puść mnie ! 

- No raczej nie skarbię, nie licz na to .

- Jak Chester tylko tu przyjedzie to ... - weszła mi w pół zdania.

- To zginie na miejscu, tak to właśnie chciałeś powiedzieć ? - rzuciła kobieta przeładowywując broń .

- Kim ty w ogóle kurwa jesteś ?! - wydarłem się gdy ta przywiązała mnie do krzesła .

- Ja ? och ... nie zdradzę Ci przykro mi - mówiła uwodzicielskim głosikiem .

- Nie Matka Teresa z Kalkuty ! - wydarłem się.

- Oj misiu nie spinaj się tak .

- Nie jestem żadnym do jasnej cholery misiem, a szczególnie twoim ! 

- Jakiś ty słodki kiedy się złościsz - powiedziała oczarowana.


Kurwa Chester przyjedź... proszę - myślałem sobie ... Pisałem najczarniejsze scenariusze ... A jak Chazz wejdzie do mnie i ona go zabije ? ... Jak coś mu się stanie ? Nie wybaczę sobie tego on narażał dupę żeby mnie ratować ...Biłem się z myślami.



** Perspektywa Chestera **


- Jadę - stwierdziłem .

- Rob pożyczysz mi samochód ? - zapytałem przyjaciela z błagalnym wzrokiem.

- Dobra trzymaj klucze, ale jest warunek masz tu wrócić żywy i z Mike'iem .

- Spoko - powiedziałem stanowczo i pewnie, lecz w głębi duszy wiedziałem że będzie ciężko.

Trzymajcie kciuki - powiedziałem i wyszedłem .


A jak ona zrobiła coś Mike'iemu ??... Jak zrobi coś mi ? ... - biłem się z myślami przez całą drogę ...



** Perspektywa Dave'a **

- Ruszam za nim może być groźnie - rzekłem.

- Nigdzie nie jedziesz ! - krzyknął Joe .

- Ja mam tu tylko samochód więc ruszam i bez słowa - odparłem.

- To my jedziemy z tobą - odezwali się Hahn i Rob .

- Brad zostaniesz z Darvinem ? - zapytałem .

- Tak, no raczej go nie zostawię samego - powiedziała owieczka .

- No panowie raz, dwa, trzy do pojazdu migiem ! - krzyknąłem .

- Tak jest - odpowiedzieli chórem .


Czesio mnie zabije mówił żeby za nim nie jechać ale co tam, nie chcę żeby się im coś stało - mówiłem sobie w myślach.



** Perspektywa Chazz'a **


Jestem na miejscu teraz tylko spokojnie wejść do środka ...

Gdy otworzyłem drzwi zauważyłem Mike'a który siedział zakneblowany na krześle, pokazywał swoimi ślepkami że ona stoi za drzwiami i nie mam wykonywać żadnych ruchów, lecz jak zawsze nie posłuchałem. 

Padł strzał najpierw w moją stronę, spudłowała następnie prosto w ramię przyjaciela ... Stałem jak wryty nie wiedziałem co robić .


** Per... Dave'a **

- Rob dzwoń na policję i powiedz żeby przyjechali na ulicę Lincolna 15 migiem ! - wydarłem się .

- Już spokojnie, dzwonię - mówił zdenerwowany .

- Zajebiście jeszcze korki kurwa mać dalej ! - byłem strasznie zdenerwowany .

- Powiedzieli że będą na nas czekać - powiedział Rob.

- Ok to musimy się pośpieszyć - rzekł Joe.

- No tak ale jak ?! - krzyknąłem.

- Skręć w  prawo to skrót - powiedział Joe.


Po 3 minutach byliśmy na miejscu ... dzięki Joshep'owi.


- Stójcie i cisza - szepnął policjant .

- Ok milczymy, ale kiedy wkraczamy ? - zapytałem .

- Jak usłyszymy strzał - rzekł mundurowy.



** Per... Chestera **


- Mike ! - wydarłem się.

- Zamknij się skurwielu ! - rzekła kobieta.

- I co teraz zrobisz, jeśli dasz krok zginiesz, a jeżeli się wycofasz to zginiecie oboje, masz wybór - powiedziała kobieta oddając strzał ostrzegawczy .


- Teraz, jazda, jazda, jazda ! - rozległy się głosy ludzi którzy chcieli nam pomóc .

- Dave nie ! - krzyknąłem na przyjaciela gdyż ona jeszcze nie odłożyła broni .



Cudem udało się Phonix'owi uniknąć pocisku... normalnie matrix .

- Cały jesteś ?! - do pomieszczenia wbiegł Joe.

- Ja tak ale Mike oberwał.

- Kurwa ! - wydarł się biegnąc do kolegi i zdejmując mu knebel.

- Spike, człowieku ! - krzyczał do niego zdenerwowany .

- Żyje, nie drzyj mi się do ucha ! - wykrzyczał Sinoda .

- Czekaj odwiąże Cię .

- Jesteś ranny ! - krzyknął Koreańczyk.

- To nic takiego ... - stwierdził Spike.

- No, nie wcale tylko kula w ramieniu .

- Będę żył - powiedział Mike.

- Zabierzcie go do szpitala - odezwał się jeden z policjantów.


Stałem jak wryty w przejściu, nie wiedziałem co się właśnie wydarzyło, o co chodziło?, dlaczego?... Przypomniałem sobie słowa Samanty ... ,, Pożałujesz tego bardzo ".

Myślałem tylko o jednym jak ochronić syna przed nią i dlaczego ona robi wszystko moim przyjaciołom a nie mi, to na pewno ona wysłała tą kobietę.

Miałem różne myśli ... Joe i Rob zaprowadzili mnie do auta w którym siedziałem bez ruchu, bez słowa ... Gdy wysiedliśmy z pojazdu wziąłem słuchawki, zaciągnąłem kaptur na głowę i poszedłem przed siebie, Dave próbował mnie zatrzymać jednak nie udało mu się.


Liczę, że się podobało ;)

5 komentarzy:

  1. Zajebisty ten rozdział <3 Życzę weny <3 :** :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział, życzę weny, weny i jeszcze raz weny :)
    Zapraszam do siebie, ukazał się czwarty rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za miłe słowa ;) ... na pewno luknę na twojego bloga ^.^

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne i zarazem ciekawe :)

    OdpowiedzUsuń