*Przed domem Dave'a.
- Stary otwieraj ! - krzyknął Joe.
- Rusz się ! - Wydarł się Brad.
- Idę czekajcie - powiedział przez zamknięte drzwi Farrell.
Po upływie 3 minut łaskawie otworzył ...
- Jest was czterech Mike'a gdzieś wywiało ? - zapytał śmiejąc się Dave.
- To nie jest śmieszne słuchaj... goniła mnie jakaś wariatka z bronią a teraz stoi chyba ta sama pod domem Spike'a - Opowiedziałem wszystko dokładnie...
Zadzwoniłem do przyjaciela .
- Kurwa Mike odbieraj ... - mruczałem pod nosem .
- Do trzech razy sztuka - stwierdził Rob .
- Dzwonie ostatni raz jak teraz nie odbierze to jadę tam - rzekłem chodząc nerwowo po pokoju .
- No na reszcie łaskawie nacisnąłeś słuchawkę! - krzyknąłem.
- Jeśli chcesz zobaczyć jeszcze swojego przyjaciela to pojaw się tu i teraz, bez reszty zespołu, policji itp - powiedziała pewna siebie kobieta .
Zszokowało mnie to aż upuściłem telefon ...
** Perspektywa Mike **
- Puść mnie !
- No raczej nie skarbię, nie licz na to .
- Jak Chester tylko tu przyjedzie to ... - weszła mi w pół zdania.
- To zginie na miejscu, tak to właśnie chciałeś powiedzieć ? - rzuciła kobieta przeładowywując broń .
- Kim ty w ogóle kurwa jesteś ?! - wydarłem się gdy ta przywiązała mnie do krzesła .
- Ja ? och ... nie zdradzę Ci przykro mi - mówiła uwodzicielskim głosikiem .
- Nie Matka Teresa z Kalkuty ! - wydarłem się.
- Oj misiu nie spinaj się tak .
- Nie jestem żadnym do jasnej cholery misiem, a szczególnie twoim !
- Jakiś ty słodki kiedy się złościsz - powiedziała oczarowana.
Kurwa Chester przyjedź... proszę - myślałem sobie ... Pisałem najczarniejsze scenariusze ... A jak Chazz wejdzie do mnie i ona go zabije ? ... Jak coś mu się stanie ? Nie wybaczę sobie tego on narażał dupę żeby mnie ratować ...Biłem się z myślami.
** Perspektywa Chestera **
- Jadę - stwierdziłem .
- Rob pożyczysz mi samochód ? - zapytałem przyjaciela z błagalnym wzrokiem.
- Dobra trzymaj klucze, ale jest warunek masz tu wrócić żywy i z Mike'iem .
- Spoko - powiedziałem stanowczo i pewnie, lecz w głębi duszy wiedziałem że będzie ciężko.
Trzymajcie kciuki - powiedziałem i wyszedłem .
A jak ona zrobiła coś Mike'iemu ??... Jak zrobi coś mi ? ... - biłem się z myślami przez całą drogę ...
** Perspektywa Dave'a **
- Ruszam za nim może być groźnie - rzekłem.
- Nigdzie nie jedziesz ! - krzyknął Joe .
- Ja mam tu tylko samochód więc ruszam i bez słowa - odparłem.
- To my jedziemy z tobą - odezwali się Hahn i Rob .
- Brad zostaniesz z Darvinem ? - zapytałem .
- Tak, no raczej go nie zostawię samego - powiedziała owieczka .
- No panowie raz, dwa, trzy do pojazdu migiem ! - krzyknąłem .
- Tak jest - odpowiedzieli chórem .
Czesio mnie zabije mówił żeby za nim nie jechać ale co tam, nie chcę żeby się im coś stało - mówiłem sobie w myślach.
** Perspektywa Chazz'a **
Jestem na miejscu teraz tylko spokojnie wejść do środka ...
Gdy otworzyłem drzwi zauważyłem Mike'a który siedział zakneblowany na krześle, pokazywał swoimi ślepkami że ona stoi za drzwiami i nie mam wykonywać żadnych ruchów, lecz jak zawsze nie posłuchałem.
Padł strzał najpierw w moją stronę, spudłowała następnie prosto w ramię przyjaciela ... Stałem jak wryty nie wiedziałem co robić .
** Per... Dave'a **
- Rob dzwoń na policję i powiedz żeby przyjechali na ulicę Lincolna 15 migiem ! - wydarłem się .
- Już spokojnie, dzwonię - mówił zdenerwowany .
- Zajebiście jeszcze korki kurwa mać dalej ! - byłem strasznie zdenerwowany .
- Powiedzieli że będą na nas czekać - powiedział Rob.
- Ok to musimy się pośpieszyć - rzekł Joe.
- No tak ale jak ?! - krzyknąłem.
- Skręć w prawo to skrót - powiedział Joe.
Po 3 minutach byliśmy na miejscu ... dzięki Joshep'owi.
- Stójcie i cisza - szepnął policjant .
- Ok milczymy, ale kiedy wkraczamy ? - zapytałem .
- Jak usłyszymy strzał - rzekł mundurowy.
** Per... Chestera **
- Mike ! - wydarłem się.
- Zamknij się skurwielu ! - rzekła kobieta.
- I co teraz zrobisz, jeśli dasz krok zginiesz, a jeżeli się wycofasz to zginiecie oboje, masz wybór - powiedziała kobieta oddając strzał ostrzegawczy .
- Teraz, jazda, jazda, jazda ! - rozległy się głosy ludzi którzy chcieli nam pomóc .
- Dave nie ! - krzyknąłem na przyjaciela gdyż ona jeszcze nie odłożyła broni .
Cudem udało się Phonix'owi uniknąć pocisku... normalnie matrix .
- Cały jesteś ?! - do pomieszczenia wbiegł Joe.
- Ja tak ale Mike oberwał.
- Kurwa ! - wydarł się biegnąc do kolegi i zdejmując mu knebel.
- Spike, człowieku ! - krzyczał do niego zdenerwowany .
- Żyje, nie drzyj mi się do ucha ! - wykrzyczał Sinoda .
- Czekaj odwiąże Cię .
- Jesteś ranny ! - krzyknął Koreańczyk.
- To nic takiego ... - stwierdził Spike.
- No, nie wcale tylko kula w ramieniu .
- Będę żył - powiedział Mike.
- Zabierzcie go do szpitala - odezwał się jeden z policjantów.
Stałem jak wryty w przejściu, nie wiedziałem co się właśnie wydarzyło, o co chodziło?, dlaczego?... Przypomniałem sobie słowa Samanty ... ,, Pożałujesz tego bardzo ".
Myślałem tylko o jednym jak ochronić syna przed nią i dlaczego ona robi wszystko moim przyjaciołom a nie mi, to na pewno ona wysłała tą kobietę.
Miałem różne myśli ... Joe i Rob zaprowadzili mnie do auta w którym siedziałem bez ruchu, bez słowa ... Gdy wysiedliśmy z pojazdu wziąłem słuchawki, zaciągnąłem kaptur na głowę i poszedłem przed siebie, Dave próbował mnie zatrzymać jednak nie udało mu się.
Liczę, że się podobało ;)
Zajebisty ten rozdział <3 Życzę weny <3 :** :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, życzę weny, weny i jeszcze raz weny :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie, ukazał się czwarty rozdział.
Dziękuję za miłe słowa ;) ... na pewno luknę na twojego bloga ^.^
OdpowiedzUsuńPiękne i zarazem ciekawe :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa <3
Usuń