piątek, 30 czerwca 2017

Ogłszenie

Chciałam zaprosić na taką małą historyjke..
Szczerze?
Jest moja ale chciałam taki czysty start... :)
Pozdrawiam

Uważam, że ta opowieść ci się spodoba: " O krok za daleko... autorstwa Buntownik99 na Wattpad http://my.w.tt/UiNb/u1zHGtLfpE

niedziela, 19 marca 2017

Numb #10

*Chester*

Podchodząc do rudowłosego chłopaka i do koreańczyka, byłem lekko spięty.
Chciałem im wiele opowiedzieć ale szczerze nie mam co mówić.
Przecież nie powiem im jaka jest prawda.
- Ja cię znam, nie mam bladego pojęcia skąd ale znam, szczególnie twój głos - powiedział Dave przejeżdżając dłonią po brodzie.
- Może z ulicy, co ty na to Farrell ? - zaśmiałem się cicho.
- Emm.. - chłopak nie wiedział co powiedzieć.
- Chester - wyciągnąłem w jego stronę rękę.
Phoenix, szybko zamrugał. Chyba nie wiedział co się dokładnie dzieje.
- Bennington, myśleliśmy, że nie żyjesz - wtrącił się Joe.
- Ale jednak tutaj jestem.
***
Po dłuższej pogawędce, stwierdziłem, że wróce do siebie. Jest tak gorąco, że nie mam ochoty stać w tym słońcu ani minuty dłużej.
Ruszyłem w stronę przyczepy, która była ustawiona jakieś trzysta metrów stąd.
Otwierając drzwi czułem jak gorące powietrze bucha mi prosto w twarz. Nie jest to najprzyjemniejsze uczucie ale muszę wejść do środka.
Postawiłem stopę na schodku i wszedłem do tej puszki.
Wyjąłem z pułki czerwone zakluczone pudełko, w którym trzymałem zarobione pieniądze.
Moje oszczędności wynoszą piętnaście tysięcy.
Dlaczego ja to robie ? Po co mi potrzebne te pieniądze ? Po pewnym czasie gdy uzbieram odpowiednią sumę przekazuję ją dalej.
Ludzie wrzucający pieniądze do kapelusza, zazwyczaj myślą, że pomagają tylko mi a tak na prawdę jest o wiele więcej osób, które potrzebują tych pieniędzy.
Wyszedłem z przyczepy zabierając czapkę z daszkiem, smartfona i pilotki.
Ruszyłem prosto w stronę miejsca, gdzie żyje.
Biała chatka oddalona od cywilizacji. Ulica jak każda inna kilka domków i tyle.
Uchylając bramę wszedłem na podwórko. Odwróciłem głowę w prawą stronę i zauważyłem, że ktoś się na mnie patrzy.
Był to mężczyzna. Nie wiem dokładnie jak wyglądał, gdyż moje oczy przysłaniały ciemne okulary. Nie podobało mi się to w jaki sposób mi się przygląda.
Coś mi nie pasowało. Postura obserwatora była mi dość znana.
Odwróciłem wzrok i przenierzając podwórko wszedłem do domu.
Zdjąłem "strój maskujący" i udałem się prosto pod prysznic.
Jest taki upał, że najlepiej nie wychodzić z domu.
Stanąłem pod chłodnymi kroplami wody, które były ukojeniem. W łazience przesiedziałem z dobre dwadzieścia minut. Niestety musiałem w końcu wyjść, gdyż dodatkowo zmusił mnie do tego telefon.
Przepasałem się ręcznikiem i ruszyłem w stronę dźwięku.
- Chazz - mówię gdy odbieram telefon.
- Słuchaj masz dzisiaj występ - nie lubie takich informacji wole wiedzieć to tydzień przed albo przynajmniej kilka dni.
Oparłem się o szafkę i kontynuowałem rozmowę.
- Wiesz, że nie jest mi to na rękę, prawda ? - warknąłem.
- Jakaś gwiazdeczka odpadła z festiwalu w parku, szukali kogoś kto się zgodzi i...
- I ty się zgodziłeś nie pytając mnie o zdanie, tak ?
- Chester, raz. Ostatni..
- Słysze, to poraz setny, Roy.
- Obiecuje ! - krzyknął a ja aż odstawiłem telefon od ucha.
- Dobra, tylko już nie krzycz. Podaj informacje - powiedziałem spokojnie, odwracając się i chwytając długopis w lewą dłoń.
- Park Revic, godzina dwudziesta trzydzieści.
- Myślę, że tym razem załatwiłeś mi basiste, tak ? - warknąłem. Ostatnim razem było wszystko acapella, gdyż ten pacan nie umie nic załatwić.
- Tak, ale jest to ktoś inny.
- Inny, co masz namyśli ?
- Nie znasz go ale on się nadawał. Często dość w klubach grał, taki typowy pod wynajem.
- Jak będzie źle, to pamiętaj, że zginiesz marnie, cześć - rozłączyłem się. Miałem go dość. Czy on zawsze będzie szukał kogoś z gazet ? To jest chore.
Odkładjąc telefon ruszyłem na górę do pokoju aby się ubrać.

*Dave*

Chcąc wejść do domu natknąłem się na faceta, króry przypominał mi do złudzenia "Linka" pewnego wokaliste, niestety nikt nie zna jego prawdziwego imienia.
Coś mi w nim nie pasowało. Wydawał się znajomy ale co ja tam wiem.
Usiadłem w fotelu i nie minęła minuta a zadzwonił do mnie numer zastrzeżony. Ciekawe, kto ukrywa swój numer.
Odebrałem telefon.
- Farrell - rzekłem.
- Witam, ja z ogłoszenia. Potrzebujemy na dzisiaj basiste.
- O której i gdzie ?
- Dwudziesta trzydzieści park Revic.
- Chwila, a tam przypadkiem, nie odbywa się dzisiaj koncert ? - zmarszczyłem czoło.
- Tak. Proszę o wcześniejsze przybycie. Musimy zrobić próbę.
- Będę o dziewiętnastej.
- Dobrze, w takim razie do zobaczenia.
- Dowidzenia - piwiedziałem praktycznie do siebie gdyż mężczyzna się rozłączył.
Chwyciłem dzisiejsze wydanie gazety i przeczytałem, że mają być tam dość małe gwiazdy. Hm.. ciekawe dla kogo mam grać. W sumie mogłem się nie godzić ale nie mam nic innego w planach. Bo tak czy inaczej miałem iść na koncerty. Będę musiał napisać chłopakom, że nie pójdę z nimi.
Mogę to zrobić teraz, bo później zapomnę.
"Cześć, jak coś to idźcie na koncerty, mi się plany trochę pozmieniały, wybaczcie" - Wysłałem tą wiadomość do Mike'a, Joego i Brada.
Od dwóch ostatnich dostałem sms o treści "okey", a od Shinody "Jak coś się zmieni, wpadnij. My będziemy"
Trochę mogą się zdziwić, jak zobaczą mnie na scenie przy którymś koncercie.

*Chester*

Godzina osiemnasta czterdzieści, a ja dopiero stoje przy szafie i zastanawiam się nad koszulą.
Gdy wszystko już wiedziałem, przebrałem się w koszulę w czerwoną kratę. Do tego cimne spodnie oraz tenisówki.
Zabrałem jeszcze pilotki, kluczyki od samochodu i smartfona.
Wychodząc z domu zapinałem rękawy od koszuli.
Otworzyłem czarnego mercedesa i ruszyłem do parku.
Podróż zajęła mi może dziesięć minut.
Podjechałem od tyłu gdzie czekał na mnie Roy.
- Dlaczego ty zawsze przyjeżdżasz tak późno ?
- Bo się nie wyrabiam - warknąłem wchodząc na zaplecze.
- Gdzie jest ten basista ? - zapytałem przekładając słuchawki za koszulą.
- Za chwilę powinien być, o patrz. Przyszedł.
Odwróciłem się i ujrzałem znaną twarz. Osz kurwa.
- Zajebie cię, mogłeś mi powiedzieć jak się nazywa - szepnąłem zdenerwowany zakładając pilotki.
- Chaz... - walnąłem Roya, w ramię aby już nie mówił mi po imieniu.
- Witam, panie Farrell - powiedział mój menager.. w sumie nie wiem czy na takie miano w ogóle zasługuje.
Dave pomrugał kilka razy i prawdopodobnie urwało mu język.
- Witam - rzekłem z lekką chrypą - wyciągnąłem w jego stronę dłoń.
David ją uścisnął.
- Panowie idźcie tam - wskazał ręką zrobione z dykty pomieszczenie - i uzgodnijcie sobie jak ma wyglądać ta dzisiejsza współpraca.
Udaliśmy się w wskazane miejsce.
- Nie miało cię być na tym koncercie - rzekł nagle.
- Wiem, ale ktoś odmówił i przybyłem - w tej chwili brwi Farrella się zmarszczyły, a ja zorientowałem się po chwili, że powiedziałem to tak normalnie. Nie zmieniając głosu.
- Wiedziałem, że cię znam ! - krzyknął.
- Jeszcze raz się wydrzesz to wylecisz przez tą ścianę - syknąłem do niego zasłaniając mu usta. - Nikt, nikogo nie zna, jasne ? - warknąłem.
Mężczyzna pokiwał głową a ja się od niego odsunąłem.
- Chester, kurwa nie umiałeś tego normalnie powiedzieć ? - warknął zdejmując mi okulary.
- Nie, nie zrozumiesz i nie mów mi teraz Chester, dodatkowo oddawaj mi pilotki matole.
- Matole ? - zaśmiał się.
- Tak... - powiedziałem poważnie ale wnioskując po jego minie, nie przejął się tym.
Dave założył sobie je na czoło.
- To jak mam grać ? - zapytał.
Chwyciłem bas stojący w pomieszczeniu i pokazałem mu chwyty. Gdy mówiłem jaki to tytuł on od razu wiedział o co chodzi.
- Dodatkowo robisz za chórki.
- Co ?
- To co słyszałeś. Mam wyjca na scenie więc mu musze mikrofon przyciszyć.
- Za chwilę wychodzicie, oznajmił Roy, wchodząc bez uprzedzenia po czym zniknął.
Udaliśmy się na wskazane miejsce.
Zapowiedzieli nas a ja w ostatniej chwili zabrałem Farrellowi moje okulary i nałożyłem je na nos.
Dave głupio się uśmiechnął i wyszliśmy na scene.
Zaczęliśmy od czegoś mocniejszego, przechodząc przez wszystko co napisałem będąc jeszcze w szkole. Na końcu zaśpiewałem Numb, utwór który pisałem z dnia na dzień będąc w sierocińcu. Wtedy tak bardzo brakowało mi Mike'a. Byłem sam.. i nie wiedziałem co mam robić.
Gdy ludzie chcieli jeszcze bis, podszedłem do Dave'a i zapytałem.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś, że oni też będą ? - wskazałem w tłum. Oczywiście chodziło mi o Brada, Mike i Joego.
On wzruszył ramionami.
- Dobra, zagramy jeszcze coś jak nam pomożecie, zgoda ?! - krzyknąłem.
Tłum oszalał.
Zszedłem ze sceny i wybrałem trzy osoby.
Podałem każdemu rękę aby było jasne kto został wybrany.
Jedna dziewczyna, Mike i jakiś losowy młody chłopak.
- Ty śpiewasz pierwsza wzrotke, ty rapujesz, tak jak umiesz - zaśmiałem się wskazując na stojącego już na scenie Shinode, który wzrokiem uciekał gdzieś na Dave'a - a ty robisz z basistą chórek.
Skoro role zostały przyznane a ja dostałem gitarę, po którą musiałem iść zaczęliśmy śpiewać.
Piosenka zleciała dość szybko patrząc, że tłum głównie śpiewał refren.
Podziękowałem trójce i rozdałem im autografy.
Wszyscy dostali podpis typu "Link".
Koncert się zakończył a ja zszedłem w końcu ze sceny. Miałem dość. Na koniec z pierwszym rzędem przybiłem piątke i ruszyłem do samochodu, oddając po drodze słuchawki Roy'owi.
- Podrzucić cię ? - zapytałem Farrella, który na sto procent przyszedł tu na pieszo.
- Zostaje z chłopakami, idziemy na piwo.
- W takim razie, cześć - rzuciłem na odchodne.
Już chciałem otwierać samochód ale coś mnie tknęło i ruszyłem z Davem na to piwo.
- Jak cię rozpoznają, to będziesz miał przypał - rzekł.
- Najwyżej i tak się to kiedyś wyda...

Czyżby Numb powracał do łask ? Czyżczy Chazzy na nowo pisała ? Zobaczymy :3 Do następnego.

środa, 13 lipca 2016

Numb #9

- Mam na imię Chester - dał łyka napoju. Również to uczyniłem ale gdy tylko dowedziałem jak ma na imię, to prawie wyplułem czekoladę.
- Przepraszam, mogę wiedzieć o co chodzi zanim się udusisz ?
- Mógłbym prosić cię o podanie mi swojego nazwiska ?
- Po co ci ono niby ?
- Muszę się upewnić.
- Nie wiem o co ci człowieku chodzi ale proszę bardzo. Moje nazwisko brzmi Bennington. Nie mam pojęcia po co ci one ale niech będzie.
- Chazzy - chłopak zmarszczył brwi.
- Zaraz, stop - odstawił kubek z napojem na stolik. - Mike ? Shinoda ? - zdziwił się.
- We własnej osobie - odpowiedziałem.
- Nie wieżę...
- Ja też nie ale, to na sto procent ja.
- Udowodnij.
- Jak ?
- Wymyśl coś. Nie będę twoim mózgiem.
- Hm... pamiętasz pierwszy dzień u mnie ? Nie chciałeś zostawiać brata, a ten poszedł za kraty. Mieszkaliśmy razem. Dostałeś psa na swoje urodziny i wszystko się układało... do czasu.
- Nie wieże... nie wieże w to, że tutaj jesteś.
- Prędzej, to ja bym się zapytał jakim cudem ty tutaj się dostałeś ...
- Szczerze ? Nie pamiętam, to było dawno.
- Jednak Dave miał rację, stoczyłeś się.
- Dave ? Ten rudy, tak ?
- Oczywiście.
- Stoczyłem się przez samego siebie i wątpie abym się już wydostał z tego dołka.
- Uda ci się, tylko musisz w to uwieżyć.
- Cóż... zobaczymy. Teraz się zmywam, przestało padać.
- Pewnie do zobaczenia - lekko się uśmiechnąłem.
- Raczej tak. Najczęściej jestem na tej ulicy więc pewnie nie raz jeszcze się zobczymy - Chazz podał mi rękę, zabrał z łazienki płaszcz i wyszedł.

* Chester *

Nie sądziłem, że znajde go tutaj. Byłem na prawde zaskoczony. Ale teraz już o tym nie myśle. Muszę dojść do przyczepy, jedna z rodzin chciała ją wyrzucić ale zostawili ją na jednym z parkingów i powiedzieli, że teraz jest moja. Tylko szkoda, że to prawie na drugim końcu miasta.  
Ruszyłem szybkim krokiem aby tam jak najszybciej dotrzeć. Nie miałem czasu. Nie wiem kiedy znowu zacznie padać, a muszę się schować.
Po dwudziestu minutach biegu dotarłem na miejsce. Otworzyłem tą kupę złomu i wszedłem do środka.
Musiałem chwilę odpocząć, gdyż czułem jakby płuca miały mi zaraz wypaść.
Za dużo pale... choć i tak moja kondycja jest dobra.
Usiadłem na sofie i przetarłem twarz dłońmi.
Po lekkim ogarnięciu się zasnąłem na kanapie.
Obudził mnie klakson tira, który właśnie dotarł na parking. Nie wiem dokładnie, która godzina ale czas się zbierać.
Wyszedłem z przyczepy i się przeciągłem. Skwar lał się z nieba. Czyżby dzisiaj był najgorętszy dzień w tym miesiącu ?
Szkoda czasu na rozmyślanie.
Zabrałem ze sobą gitarę, którą dostałem już bardzo, bardzo dawno temu i ruszyłem do mojej "pracy".
Park. Dzisiaj on będzie pełen ludzi. Idealne miejsce aby usiąść na trawie, zagrać coś a następnie zaśpiewać. Może dzisaj zarobię więcej niż marne cztery dolce z wczorajszego dnia.
Usadowiłem się pod drzewem i położyłem kapelusz na zielonej trawie.
Zagram wszystko. Od klasyku po metal... Gorzej jak struny pękną...
Zagrałem kilka utworów Nirvany, AC/DC i Metallicy. Kilka spolojnych klasyków a następnie jakaś grupka ludzi poprosiła mnie o zagranie czegoś czego oni nie znają. W takim razie zaproponowałem im piosenkę przeze mnie napisaną.
Nie obyło się bez śpiewania.
Gdy skończyłem ludzie klaszczeli. Chociaż coś im się podoba. Wywróciłem oczami na tę myśl.
W tłumie jaki zebrał się przy mnie nie zauważyłem na początku Mike'a. Dopiero gdy wstałem zobaczyłem jego czarne jak smoła włosy i delikatny uśmiech.
Cóż na dzisiaj tak na prawdę jestem ustawiony. Mam sto dwadzieścia cztery dolary i osiem centów.
Nie wydaje pieniędzy jak większość na alkohol. Zbieram aby mieć chociaż normalny dach nad głową. Mam już trochę pieniędzy ale to na razie nie wystarczy.
Może za trzydzieści lat się dorobię...
- Cześć - rzuciłem w stronę chłopaka.
- Hey, zapomniałem już, że potrafisz śpiewać i grać - lekko się uśmiechnął.
- Zgaduje, że jakbym nie podał ci wczoraj nazwiska, to byś się nie zorientiwał, że to ja.
- Emm... - przeczesał dłonią włosy.
- Oj Shinoda... nie byłeś nigdy taki zapominalski. Widzę, że skleroza cię już dopada - zaśmiałem się.
- Bardzo możliwe, niezły występ.
- Patrz. Dave tam idzie z... em...
- Joe - dopowiedział Michael.
- Tak, o niego mi chodziło !
Ruszyliśmy się przywitać. Cóż fajnie go widzieć. Cieszę się, że im się coś udało w życiu.
Tylko, że ja ich trochę okłamuję... nie każdy musi znać całą prawdę o mnie. Może się zorientują.. kiedyś.
Nie mam przynajmniej miliona ludzi pod domem, żyje tak jak jeszcze cztery lata temu. Byłem z niczym i powiedzmy, że teraz jest tak samo...

Co skrywa Chester ? Może wiecie już. Jeśli jednak nie, to zaczekajcie na kolejny rodział ^^
Ps. Przepraszam, że rozdział nie pojawił się wcześniej ale ludzie wyciągnęli mnie na pokemony ;-;
~Chazzy

Numb #8

Rozmawialiśmy z chłopakami długi czas. Konwersacja dotyczyła wszystkiego. Jak się tutaj znaleźli, co robią i pełno innych tematów. Z dość wczesnej godziny zrobiła się dwudziesta druga.
Wracam do domu wolnym krokiem ale nagle zaczyna padać. Cholerny świat !
Biegnę w stronę mojego mieszkania wpadając na kilka osób po drodze.
Kilka metrów przed domem potykam się o czyjeś nogi.
- Jak łazisz ?! - mężczyzna podkulił je bardziej, gdyż siedział pod małym daszkiem.
- Przepraszam, śpieszę się - odpowiedziałem szybko i ruszyłem dalej.
Odwróciłem się tylko jeszcze raz za siebie patrząc na tę osobę ostatni raz. Szkoda go ale najwidoczniej coś mu się nie udało.
Wbiegłem do domu i od razu ruszyłem się przebrać, gdyż nie było na mnie ani jednej suchej nitki.
Ubrałem na siebie białą koszulkę i ciemne spodnie po czym usiadłem w fotelu włączając telewizor.
Po upływie może piętnastu minut zza oknem szalała burza. Błyskawice rozcinały niebo a huk jaki temu towarzyszył był bardzo głośny. Odłączyłem TV i podszedłem do półki z książkami. Zabrałem jedną i zacząłem czytać. Książka nie należała do najciekawszych ale przynajmniej mam co robić.
Wstając z wygodnego mebla przeczesałem włosy dłonią, a za oknem zobaczyłem, że pada grad i to nie byle jaki. Był wielkości połowy piłki pingpongowej. Wybiegłem na dwór aby schować moje auto do garażu. Przecież nie zostawię go na pastwę losu i nie będę płacił za wyklepanie go.
Chowając pojazd zobaczyłem, że człowiek, który nie dawno siedział pod jakąś osłoną zbliża się do mojego podwórka. Zgłupiałem. Nie wiedziałem co mam zrobić. Mężczyzna był coraz bliżej.
- Będziesz człowiekiem i dasz się schować chociaż pod zadaszeniem na progu ?
- Em.. Sam nie wiem.. - przeczesałem ręką włosy.
- Proszę, przynajmniej na czas deszczu.
- Nie zostawię cię na progu jak deszcz zacina.. kurwa.. dobra chodź.
- Dziękuję, odwdzięczę Ci się jak tylko zdołam.
Przewróciłem oczami. Nie jestem pewien czy dobrze zrobiłem wpuszczając człowieka z ulicy do domu. Zobaczymy.. mogę tego zawsze pożałować..
Zrobiłem po ciepłej czekoladzie i kazałem chłopakowi zdjąć przemoczony płaszcz i zanieś go do łazienki, którą mu wskazałem.
Wszedłem z napojami do salonu i usiadłem na kanapie, a mężczyzna zajął miejsce na fotelu.
Nie był brudny jak większość takich ludzi siedzących na chodnikach, widać było, że ma nowe rzeczy tylko, że przemoczone. Zaciekawił mnie sam wygląd tego człowieka. Ciemne włosy, w uszach małe tunele a w wardze na samym środku kolczyk. Do tego miał ciekawy tatuaż. Na obu rękach od nadgarstka w górę widniały płomienie. Mężczyzna rozglądał się po domu zaciekawiony. Oby nic mi nie ukradł...
- Ciekawe miejsce na mieszkanie - powiedział dzierżąc w dłoniach kubek z ciepłym napojem.
- Nie potrzebne mi jest większe, a stąd mam wszędzie blisko - upiłem łyk czekolady.
Znowu nastała cisza, nie lubiłem jej. Z resztą od dziecka wolałem rysować, czy grać na czymś. Nie znosiłem jak była cisza...
- Jestem Michael - podałem mu rękę.
- Miło mi cię poznać. Znałem jednego Michaela, był dobrym chłopakiem choć nie zawsze go lubiłem. Na początku wydawał mi się być dziwny, taki idealny. Ja nigdy taki nie byłem, a teraz to wszystko, to moje niedbalstwo doprowadziło mnie tutaj gdzie jestem. Czyli po prostu nigdzie. Żałuje tego, że nic nie zmieniłam w tym czasie ale może jeszcze mi się to uda. Możliwe, że wstanę i ruszę... Przepraszam cię za mój wywód ale po prostu musiałem się wygadać, wybacz.
- Nic się nie stało. Moje imię znasz a ty jesteś ?
- Mam na imię ...


Hahaha ! Koniec tak was zostawię :P .. Ale się pewnie domyślicie :) Pozdrawiam i do następnego.
I na koniec chciałam przeprosić, że jest tylko 570 słów :/

sobota, 9 lipca 2016

Numb #7



*Chester*
Gdy Mike wpadł do mojego pokoju i przekazał mi informację o śmierci jego rodziców, miałem już ułożony scenariusz. On nie ma nikogo a ja mam brata za kratami. Jedynym miejscem gdzie mogliśmy trafić to sierociniec...
Nie chcę tego. Nie chcę tam iść ! Mike jest mądrym chłopakiem, który da sobie radę, a ja ? Jestem nieudacznikiem, który będzie pewnie czekał aż do osiemnastego roku życia w tym przytułku.
- Dlaczego chowasz za sobą ręce - zdziwił mnie ten fakt, gdyż on zawsze nimi coś wskazuje.
- Chciałem je powstrzymać.... - chłopak upadł na ziemie nie kończąc zdania.
Zadzwoniłem po karetkę kiedy zobaczyłem jego rękaw od bluzy.
Chłopak miał całą rękę we krwi..
Piętnaście minut później przyjechało pogotowie. W międzyczasie starałem się zatamować krwawienie.
Ratownicy zapakowali Mike'a do pojazdu i kazali mi również wsiąść.
Nie chciałem robić afery więc zrobiłem to o co mnie poproszono.
Gdy byliśmy na miejscu przenieśli Spike'a na salę i podłączyli pod różne maszyny, a ja siedziałem na krześle i myślałem co będzie dalej...
Gdy kumpel się wybudził zaszyli mu głębsze rany i zabandażowali.
Chłopak stwierdził, że cała ręka go boli. Nie dziwię się. Trzeba być na prawdę idiotą aby się tak okaleczyć.

Dwa dni później.

Mike'a wypisali ze szpitala i przewieźli nas do sierocińca. Michael był wpatrzony w okno. Nie odzywał się ani słowem, zamknął się w sobie. Nie chciałem go wkurzać więc również siedziałem cicho jak mysz pod miotłą.
Gdy dojechaliśmy na miejsce otrzymaliśmy wspólny pokój. Nie był on duży ani mały. Był idealny na dwie osoby.
Ściany pokryte niebieską farbą, panele na podłodze, duża przestronna szafa i dwa łóżka z szafkami nocnymi.
Żyć nie umierać ! A może jednak umierać..
Na drugi dzień musieliśmy zrobić śniadanie z resztą i pozmywać. Następnie Mike miał coś narysować w sali adopcyjnej gdyż tam miał ciszę i spokój.
Ja siedziałem na korytarzu i patrzyłem w podłogę. W pewnym momencie zorientowałem się, że jakaś kobieta wynosi torbę mojego kolegi...
Wiedziałem, że tak to się skończy...

Kilka lat później *Mike*

Jestem uzdolnionym plastykiem i muzykiem. Dziękuję rodzinie, która mnie zabrała z tego przytułka. Bez nich nie dał bym rady otworzyć się na ludzi.
Aktualnie mieszkam sam w małej chatce, w Los Angeles. Nie widziałem moich znajomych od kilku lat. Ale co ja poradzę ? Oni zostali w tym zapyziałym Phoenix. Jestem tylko ciekawy co się dzieje z chłopakiem, z którym dzieliłem rodzinę przez pewien okres czasu jak i pokój w sierocińcu przez dwa dni...
Nie pamiętam nawet jego imienia, ale jakbym go spotkał, to jest możliwe, że go rozpoznam.
Wyszedłem z domu i udałem się na spacer. Nie mieszkam w luksusowej dzielnicy. Raczej jest to alejka ćpunów, meneli, pijaków i gwałcicieli. Choć znajdą się tutaj również normalni ludzie.
Początek mojej wędrówki to pół kilometra między budynkami a następnie pięć minut do parku.
Szedłem wolnym krokiem. Nie spieszyło mi się miałem ochotę na długi spacer.
W pewnym momencie wyskoczył mi jakiś oszołom i pytał czy kupię od niego zegarek, buty, narkotyki i scyzoryki.
Dziwny koleś. Widziałem już go kilka razy i cały czas mu odmawiam a on twierdzi, że nawet nie pomogę koledze.
Chłopak jest ode mnie trochę niższy ale zaniedbany. Szkoda takich ludzi ale los nie wybiera. Drogę jaką ruszysz wybierasz sam.
Idąc dalej, gdy dotarłem już do parku zauważyłem rudobrodego człowieka. Przyglądał mi się uważnie. Nie wiedziałem czego chce. A może planuje mnie okraść ? Niech bierze ! Mam trzy dolce w kieszeni.
- Możesz mnie tak perfidnie nie mierzyć wzrokiem ? - zapytałem w końcu.
- To ty ? - odezwał się.
- Człowieku wybacz ale cię nie znam.
- Znasz mnie i to dobrze ! Pamiętasz rudego chłopaka ze szkoły, który każdemu potrafił wpierdolić ?
- Dave ? - mojego zaskoczenia nie dało się ukryć. Nie spodziewałem się, że jeszcze go zobacze.
- Bingo !
- Nawet nie wiesz jak się cieszę widząc kogoś sprzed lat.
- Ucieszysz się bardziej widząc owce albo żarłoka - zaśmiał się.
- Nie gadaj, że oni też tutaj są
- Są mieszkają niedaleko.
- A Rob ? - zapytałem.
- Nie wiem dokładnie gdzie się podziewa ale minąłem go kilka razy. Nie rozpoznał mnie niestety.
- Ja ciebie nie poznałem. Nie wiem czy jak zobaczę resztę, to mnie nie zamuruje - zaśmiałem się.
- Powiem tak. Joe jak zawsze szuka ciastek a Brad ma dość spore afro.
Patrzyłem na chłopaka jak na obrazek. Chciałem jak najszybciej zobaczyć ekipę.
Ruszyliśmy z Davidem do ich mieszkania. Jak się po drodze dowiedziałem, to Farrell ma dziewczynę, reszta jest wolna jak ptak...jak ja.
- Nie wiesz co z tym chłopakiem, z którym mieszkałem ? - zapytałem z nadzieją na konkretną odpowiedź.
- Z tego co słyszałem, to stoczył się. Nikt go nie zabrał z tego domu. Siedział tam do osiemnastki a teraz nie wiem co z nim się działo przez te sześć lat. Może znalazł kogoś albo skończył ze sobą.. Nie mam stary najmniejszego pojęcia.
- Cóż, dzięki za odpowiedź. Ty pewnie pamiętasz jak on miał na imię ?
- Chester... Be.. Ber.. Ben.. Bennington. O, tak.
- Przynajmniej tyle wiem.
Dotarliśmy na miejsce. Dave się zapytał czy mnie poznają a później już tylko siedzieliśmy i dobrze się bawiliśmy...

Tajemniczo... choć nie. Bo się wypaplałam trochę. :p

wtorek, 2 czerwca 2015

Szybka informacja !

A więc piszę tutaj aby zobaczyć czy ktoś jeszcze liczy tutaj na coś. Chciałabym się zapytać czy pisać dalej czy nie...
Na forgottensoldierser.blogspot.com  - pojawił się sotatnio rozdział 22.
Na Allandnothinglp.blogspot.com rownież pokazał się rozdział. Stwierdziłam, że AAN będę pisać dalej i będą dość szybko rozdziały się pojawiały. W sumie postaram.się tak samo na Forgotten ale tam mogą się bardzo szybko nie ukazywać.
Dobra nie owijając w bawełne... CZY KTOŚ LICZY NA TO, ŻE COŚ SIĘ TUTAJ POJAWI ? PROSZĘ O AKTYWNOŚĆ. JEŚLI TAKA BĘDZIE ROZDZIAŁ NA BLOGA POJAWI SIĘ PRAWDOPODOBNIE W DŁUGI WEEKEND.
Tak, wiem raz się o to pytałam i nic z tego nie wyszło ale teraz mam kupę weny i nie mam jak ją uwolnić. Proszę was o szybką odp.

Ps. Post pisany o 3.24 - nad ranem. Ciul, że o 7.00 wstaje do szkoły :>

niedziela, 31 sierpnia 2014

Info !!

Hej :). Ja do was  z takim pytaniem czy jest sens pisania bloga dalej ? :) ... Jak coś rozdział może pojawić się np jutro ale nwm bo nie mam neta a pisze z telefonu ;-; ... Na blogu ,, Giganci ze Stali " z tego co mi wiadomo jeśli moj zacny przyjaciel odgadnie swoje hasło to blog będzie kontynuowany :)

A wiec ja sie tylko pytam czy dalej chcecie ten blog.

Pozdrawiam :)