Hej :). Ja do was z takim pytaniem czy jest sens pisania bloga dalej ? :) ... Jak coś rozdział może pojawić się np jutro ale nwm bo nie mam neta a pisze z telefonu ;-; ... Na blogu ,, Giganci ze Stali " z tego co mi wiadomo jeśli moj zacny przyjaciel odgadnie swoje hasło to blog będzie kontynuowany :)
A wiec ja sie tylko pytam czy dalej chcecie ten blog.
Pozdrawiam :)
Takie małe opowiadania o Linkin Park ... jak na razie będzie to trochę się ciągnęło lecz od 4 rozdziału będzie akcja, tragedie, rozterki miłosne i duuuuużo więcej :) Jeśli się podoba to zostaw mały komentarz ;) Pozdrawiam ~Shadow~
niedziela, 31 sierpnia 2014
czwartek, 3 lipca 2014
Jak nie u Steel'a to u mnie info
Ogłoszenia parafialne :
Chciałam dodac post ... ale nic z tego -.- ... powodem tego jest moje zajebiste szczescie ... mianowicie siedzialam sobie a balkonie bo tam jest tylko net ... przyszla moja kolezanka z kuzynką i chcialy isc na plaze ... no dobra stwierdzilam ze ide ale jak odnosilam laptopa to spadla mi myszka ... z 1 pietra -.-" Zajebiscie jesli nie znajdziemy ze Steel'em gdzie mozemy dostac myszke to nie bedzie postow ;-;...
~ Chazzy & Steel.
Post pisany na telefonie ;-;
Chciałam dodac post ... ale nic z tego -.- ... powodem tego jest moje zajebiste szczescie ... mianowicie siedzialam sobie a balkonie bo tam jest tylko net ... przyszla moja kolezanka z kuzynką i chcialy isc na plaze ... no dobra stwierdzilam ze ide ale jak odnosilam laptopa to spadla mi myszka ... z 1 pietra -.-" Zajebiscie jesli nie znajdziemy ze Steel'em gdzie mozemy dostac myszke to nie bedzie postow ;-;...
~ Chazzy & Steel.
Post pisany na telefonie ;-;
piątek, 20 czerwca 2014
Numb #6
Nie będzie mi jakiś debil rozkazywał, że mam mu telefon oddać on jest nienormalny ! Usiadłem na łóżku i wpatrywałem się w porypany ekran telefonu przejeżdżając po nim kciukiem. Eh... normalnego życia to ja nigdy chyba nie będę miał. Przewracam oczyma i kładę się, zakładam słuchawki i słucham muzyki. Ona i tylko ona może mnie tylko teraz uspokoić. Wyluzowałem się po trzydziestu minutach. Ruszyłem w stronę pokoju Chestera. Zapukałem - nic. Drugi raz - nadal cisza. Wszedłem i zobaczyłem leżącego na panelach Chaza, który miał słuchawki na uszach i coś bazgrał. No cóż chyba nic tu po mnie. Mogę go szturchać krzyczeć ale on i tak nie zareaguje, więc wróciłem do siebie.
* Chester *
* Chester *
Położyłem się na podłodze i nie miałem ochoty z nikim rozmawiać ani słyszeć tych wszystkich wrzasków więc zaciągnąłem słuchawki na uszy i zacząłem coś pisać na kartce. Szybko mi się to znudziło więc zacząłem rysować a później grać na gitarze oraz bawić się z psem. Eh.. biedny Mike, jego ojciec się chyba wykrzyczał do końca swojego życia. Jest już północ nie wiem jak to tak szybko zleciało ale jest więc poszedłem wziąć prysznic i się położyć spać.
> Poniedziałek <
> Poniedziałek <
Nie ! Telefonie zamknij się ! Ja dzisiaj nigdzie nie idę, nie mam ochoty. Jestem zaspany, twarz mam wtuloną w poduszkę i o niczym innym nie myślę tylko o spaniu ale ten budzik ten cholerny ... zaraz ale to nie mój. Przez chwilę się zastanawiam i zanim ta informacja dociera do mojego mózgu upływa kilka minut. A tak to telefon Mike'a i jego wiejski dzwonek. Wywracam oczami i ponownie uderzam w kimono.
- Chester wstawaj do szkoły trzeba iść ! - nawet człowiek przez niego wyspać się nie może.
- Chester wstawaj do szkoły trzeba iść ! - nawet człowiek przez niego wyspać się nie może.
- Nie trzeba daruj sobie ... - mówię niewyraźnie.
- Wstawaj leniu patentowany ! - wywala mnie z łóżka. Co za tupet ...
- Nie śpiesz się tak zdążymy - mamroczę i wychodzę do łazienki, żeby się ogarnąć i ubrać, wracam po kilku minutach.
- Szybciej się nie dało ? - wywraca oczyma.
- Nie ? Się ciesz i tak szybko mogłem tam siedzieć z trzydzieści minut.
- Dobra marudo jedna bierz plecak i idziemy coś zjeść a tata nas zawiezie - mówi spokojnie Mike.
Gdy schodzimy na dół do kuchni zauważam małą karteczkę przyczepioną do lodówki na której napisane jest : ,, Idziecie na piechotę jechaliśmy wcześniej do pracy. Mama i Tata " Wzdycham ciężko, bo jakoś się nie palę do tego marszu w stronę szkoły. Podchodzi Mike i mnie znowu pośpiesza, bo zostało nam piętnaście minut na dojście do szkoły a pan idealny musi być na czas.
Wychodzimy pośpiesznym tempem z domu. Mike, to prawie biegnie a ja idę za nim wolnym krokiem. Nagle usłyszałem sygnał pogotowia ratunkowego, policji - co mnie przestraszyło i straży pożarnej. Nie zwróciliśmy z Mike'em uwagi gdzie jadą. Wchodzimy do klasy o minutę spóźnieni. Mike od razu się tłumaczy dlaczego, co i jak, ogólnie ecie pecie ...
* Mike *
Wracamy z Chazem do domu. Najlepszy dzień w moim życiu dostałem trzy szóstki z religii i dwie piątki z polskiego a Chester cztery laczki. Wchodzimy do mieszkania ale nadal nikogo nie ma. No przecież nie pisali, że wrócą później a może są korki ? tak na pewno, są korki i nie mogą się przedostać wiec odczekamy jeszcze z godzinę za nimi. Po kilku minutach zadzwonił mój telefon. Numer nieznany ale odebrałem. To co usłyszałem zawarło mi dech w piersiach upuściłem telefon na podłogę i zacząłem płakać, łza za łzą staczała się po moich policzkach. Moje cierpienie było tak wielkie, że pobiegłem do łazienki i sięgnąłem z najwyższej półki żyletkę. Zacząłem się ciąć. Nie sprawiało mi to bólu lecz delikatną ulgę ale tylko na chwilę, więc robiłem więcej kresek i więcej aż w końcu zorientowałem się co zrobiłem. Spojrzałem na swoją rękę od nadgarstka w górę były kreski, głębokie rany z których pomału sączyła się czerwona ciecz. Zerknąłem ukradkiem co trzymam w dłoni, to była żyletka ale nie tak piękna lśniąca tylko cała we krwi. Upuściłem ją i wybiegłem z pomieszczenia kierując się w stronę pokoju Chestera. Wszedłem tam bez większego wahania, schowałem rękę z której przez cały czas sączyła się krew za siebie i powiedziałem Benningtonowi prosto w oczy, że moi rodzice nie żyją...
Jakoś dziwnie ten rozdział mi się podoba :) Myślę, że wam też chociaż troszeczkę przypadnie do gustu :3 Pozdrawiam i proszę dajecie znać, że jeszcze tutaj żyjecie :)
Jakoś dziwnie ten rozdział mi się podoba :) Myślę, że wam też chociaż troszeczkę przypadnie do gustu :3 Pozdrawiam i proszę dajecie znać, że jeszcze tutaj żyjecie :)
poniedziałek, 19 maja 2014
Numb #5
* Mike *
Wstaliśmy gdy tylko usłyszeliśmy głos ojca który darł się z dołu.
-Mike, Chester !
- Co ?! - krzyknęliśmy obaj.
- Nie co tylko na dół migiem !
- Co się stało ? - byliśmy nie w temacie.
- Opróżniliście wczoraj cały mój barek z alkoholem ?! - tata cały czas się nadzierał.
- Nie ! - krzyknąłem, Chaz stał jak wmurowany.
- Tak ? To dziwne, że w twoim pokoju leży 4 twoich przyjaciół którzy są nietrzeźwi i tak jak od was jedzie alkoholem !
- Ale my nic nie piliśmy !
- No wmawiaj sobie, wmawiaj a teraz obydwaj marsz do pokoju !
Nie odzywaliśmy się do chłopaków gdy się ocknęli, wygoniliśmy ich od razu do swoich domów.
Przylazła ta baba co po psy dzwoniła ugh... boję się, Chaz nie okazuje niczego ale czuję, że się martwi.
- Słyszałam ich wczoraj i widziałam mieli strasznie dużo alkoholu, w powietrzu unosił się dym papierosowy i taki lekki zapaszek czegoś słodkiego na przykład jakiś narkotyków - usłyszałem tylko to co ta stara jędza mówi.
Po jakiejś godzinie przyszedł ojciec był wściekły.
- Czy wy sobie jaja robicie ?! - wydarł się jak najgłośniej mógł.
- Nie ! - wszystko z Chazem krzyczeliśmy wspólnie.
- No nie a ja słyszałem, że tutaj była policja wczoraj
- To nieprawda !
- Bardziej wieżę tej pani niż wam.
- To stara sklerotyczka, gówno co wie !
- No a to, że paliliście i prawdopodobnie coś ćpaliście ?! - tata wkurwił się do granic możliwości.
- No weź spierdalaj ! - popatrzyliśmy się z Chesterem na siebie i głośno przełknęliśmy ślinę.
- Jak wy się do mnie wyrażacie ?!
- Mike jazda do siebie kurwa bo nie wyrobię, oddawaj telefon !
- Nie oddam go ! - od tej chwili zacząłem sam krzyczeć na ojca, Chaz siedział na łóżku i był w szoku.
- Dawaj go kurwa !
- Pojebało Cie staruchu ?!
- Jak ty się wyrażasz ?!
Zacząłem się bić z ojcem o telefon to było masakryczne, mój fon wyglądał jak by przejechał ekranem po gwoździach, poszedłem do siebie i zamknąłem się na klucz.
Przepraszam, że takie krótkie i bez sensu ale mam jeszcze szkołę wiec muszę iść spać ;-; Paa do następnego.
czwartek, 24 kwietnia 2014
Przepraszam ...
Dobra słuchajcie przepraszam was za taki okres czasu ;c .. ale nie mam w ogóle czasu aby usiąść na dupie i coś napisać ... od rana w szkole później znikam do godziny 18 a zanim do domu dojdę to się robi 19 ... -.- Postaram się w najbliższym czasie coś dodać ale jest ciężko ;____;
sobota, 15 marca 2014
Infooo ;D
MIŚKI MOJE ... FOCHAM SIĘ NA WAS ... :c ... 0 komentarzy :c ... tylko odsłony ale czy Wy w ogóle to czytacie ? 0.o Zostawcie nwm jakieś miłe słowa, albo hejta ( tak to mnie nie rusza ). Chce wiedzieć czy ktoś to czyta :c ... dajecie mi wtedy chęci do pisania i rozdziały będą częściej i ciekawsze a tak to dupa a nie rozdział i na dodatek rzadko wstawiany :c ... Pod rozdziałem Numb#4 dajecie jakiś komentarz plis :c
Numb #4
21 marca jak fajnie piątek i na dodatek nie idziemy do szkoły ... kocham ten dzień przynajmniej nie będę widział nauczycieli.Leżałem na łóżku, była 4 rano. Nigdy tak wcześnie nie wstawałem, może to przez , to, że wiosna idzie ?... Nie miałem co robić,nudziłem się totalnie. Wziąłem szczeniaczka na kolana i zacząłem się z, nim wygłupiać. Grać na gitarze nie mogę, bo za wcześnie, ale z psem nikt mi nie zabroni się bawić.
Słyszę kroki, ktoś idzie do mojego pokoju. Ha ! Wiem, kto Mike i chce mnie wystraszyć, ale ja się nie dam podejść, to ja przestraszę jego.
** Mike **
Jak ja lubię budzić Chestera tak wcześnie. Wejdę niezauważalnie do pokoju i będę na niego z głupią miną patrzył. Tak Mike to bardzo dobry plan. Wszedłem było cicho Chaz jeszcze spał i dobrze dla mnie to wręcz super. Stanąłem nad, nim i patrzyłem z głupią miną.
- Bu !!! - Chaz nagle wyciągną ręce spod koca, którym był okryty i złapał mnie za szyję.
- JezusMariaDuchuŚwięty ! - Wydarłem się, jak pojebany łącząc wszystkie wyrazy w jedno długie słowo.
- I, kto kogo wystraszył ? - Chaz wyciągnął język w moją stronę.
- Nie rób tak więcej ! - byłem nadal przerażony.
- Dlaczego mi się to podoba - uśmiechnął się głupio.
- Ale mi nie ... - udałem obrażonego.
- A jak ty mnie straszysz, to jest dobrze ... - wymruczał .
- No jest w, tedy świetnie - poruszyłem śmiesznie brwiami .
- Tak się zapytam, po co się darłeś tak głośno, jest dopiero 4 - oznajmił.
- Ups, rodzice mnie zabiją dlaczego się tak drę - rzekłem.
- No widzisz, a właśnie oni idą do pracy ? - zapytał.
- Dobre pytanie, jak tak to dobrze, bo zaprosimy chłopaków - zacierałem ręce.
- No właśnie i będzie imprezka - uśmiechnął się.
** Dwie godziny później, Chester **
- Chłopcy, śniadanie ! - krzyknął ojciec.
- Te, jak śniadanie jest tak wcześnie to może jednak idą do tej pracy ...
- No właśnie zaraz się dowiemy.
- Co chcecie na śniadanie ? - zapytał tata.
- Tosty - oznajmiliśmy równocześnie.
- Te, tato idziecie dzisiaj do pracy z mamą ? - zapytał Shinoda.
- Niestety, ale tak i wrócimy bardzo późno, więc nie zróbcie bałaganu - oznajmił.
- Dobrze, dobrze - uśmiechnął się w moją stronę jedząc tosta.
Zjedliśmy śniadanie jak grzeczni chłopcy, poszliśmy się ubrać i zeszliśmy na dół pożegnać się z rodzicami.
** Mike **
- No to, co dzwonimy ! - wydarłem się.
- No pewnie - Chaz wyszczerzył kiełki.
- Dave, siemanoo ej słuchaj jest sprawa mamy wolą chatę gdzieś tak do 2 w nocy, zwołasz resztę i wpadniecie na imprę, weźcie coś do picia itd.
- No ba. Zaraz do nich dzwonie i za 30 minut jesteśmy u was - powiedział i rozłączył się.
- Chester chodź pomożesz mi wziąć trochę rzeczy z barku ojca - głupio się uśmiechnąłem .
- Czy ty proponujesz to, co ja myślę ? - w jego oku pojawił się błysk .
- No pewnie. Trzymaj te butelki i ustaw je na stole a ja idę po coś do góry - oznajmiłem i wszedłem do siebie po 3 paczki fajek.
- Mike szalejesz a myślałem, że ty taki grzeczny jesteś - zacierał ręce.
- No może i wyglądam tak i chce się podlizać rodzicom, ale wcale tak nie jest - na twarzy miałem złowieszczy uśmieszek.
** 30 minut później **
- Siema ! - wparowała cała czwórka do domu .
- No witamy macie coś, bo my mamy trochę tego i owego - poruszyłem znacząco brwiami.
- Pewnie, że mamy. Jakieś piwo, trochę wódki i towar, doooobry towar - uśmiechnął się Brad
- No to, co zaczynamy zabawę !! - uśmiechnąłem się .
Piliśmy, paliliśmy i ćpaliśmy, tak ćpaliśmy Dave przyniósł to trzeba było coś z tym zrobić ... Joe wydzierał się na cały dom tak samo, jak Rob. Brad, Ja, Dave i Chaz byliśmy w miarę trzeźwi, ale zaćpani na maksa było to po nas widać. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Przepraszam jest po 22 a wy zakłócacie ciszę nocną ... - powiedziała starsza pani w szlafroku.
- Wiemy i chuj pani do tego !!! - wydarł się Joe .
- Smarkaczu nie wyrażaj się tak do mnie. Zakończcie te hałasy albo wzywam policję ! - krzyknęła sąsiadka.
- Dobra babciu wypierdzielaj stąd w podskokach !! - wykrzyczał Rob .
- Dobrze, narobiliście sobie wzywam policję ! - powiedziała i wyszła.
- Debile i co narobiliście ?! - krzyknąłem na Roba i Joe .
- No, ale my nic nie zrobiliśmy przecież.
- Jak to nie wyzywaliście jakąś staruchę i ona teraz gliny wzywa a my na haju ! ... - podszedłem do nich i strzeliłem, im z liścia .
- Za co ?! - krzyknęli razem .
- Za gówno ! ... - byłem wściekły ...
** Chester **
- Za co się on na nich drze ? - pytałem Phonix'a, który siedział ze mną w salonie .
- Jakąś babe wkurzyli i będzie psy wzywać ... - wymruczał i poszedł spać na stole.
- Że gliny ?! ... Nie tylko nie to.
- Debile z was ! - podbiegam do Mike'a, Joe'go i Roba .
- Ale my nic nie zrobiliśmy ... - brzęczą coś pod nosem i padają na podłogę.
- No tak pięknie tylko ja, ty i Brad nie padliśmy ... - mówię do Mike'a .
- No chyba źle policzyłeś Brad śpi na kanapie ...
- Kurwa i co teraz psy przyjadą i nas zgarną - pieprzę do Spike'a.
- No, nie wiem... - naszą rozmowę przerwały migające światła radiowozu.
- Brawo ... - mówię sam do siebie.
- Otwierać ! - krzyczy bardzo znany głos.
- Otwarte matole ... - mówię obojętnie.
- Chester a ty co do policjanta się tak wyrażasz ... - Mike lekko zdenerwowany .
- Wiem co za czub stoi za drzwiami gówno nam zrobi.
- Chester a wy tutaj co robicie ? - pyta zdziwiony Roberto .
- Była impreza i te dwa palanty krzyczały na jakąś babcie i zadzwoniła tam do was.
- Impreza ? Wy i impreza to ... zaraz czy ja czuję alkohol ? - pyta zdziwiony .
- No tak, ale my nie piliśmy tylko Ci co leżą przed drzwiami.
- Dobra, nie zakapuję na was, ale pomożecie mi tutaj ogarnąć, bo widzę, że niezły burdel zrobiliście ... - kiwa z niezadowoleniem głową.
- No okey ... - mówię z głupią miną.
Sprzątanie tego bałaganu zajęło nam jakieś 30 minut, więc nie było tak źle. Zanieśliśmy chłopaków do pokoi.
- Dobra macie porządek teraz idźcie udawać spać albo na serio i starsi się nic nie kapną - Roberto czochra włosy moje i Mike'a.
Roberto wyszedł, poszliśmy do mnie do pokoju, bo u Spike'a spała reszta. Gadaliśmy sam nie wiem o czym jakoś do 2 nad ranem i udawaliśmy śpiących, bo rodzice już wrócili ...
Dobra kochani to na tyle z tego rozdziału. Tak wiem nikt tego nie czyta, 0 komentarzy :c ... Smuteczegg. A, więc wena wróciła :D... NARESZCIE !!! ;), więc obiecuję, że napiszę coś na Forgotten :)Liczę na komentarz, bo nie wiem czy ktoś mnie czyta :c
Słyszę kroki, ktoś idzie do mojego pokoju. Ha ! Wiem, kto Mike i chce mnie wystraszyć, ale ja się nie dam podejść, to ja przestraszę jego.
** Mike **
Jak ja lubię budzić Chestera tak wcześnie. Wejdę niezauważalnie do pokoju i będę na niego z głupią miną patrzył. Tak Mike to bardzo dobry plan. Wszedłem było cicho Chaz jeszcze spał i dobrze dla mnie to wręcz super. Stanąłem nad, nim i patrzyłem z głupią miną.
- Bu !!! - Chaz nagle wyciągną ręce spod koca, którym był okryty i złapał mnie za szyję.
- JezusMariaDuchuŚwięty ! - Wydarłem się, jak pojebany łącząc wszystkie wyrazy w jedno długie słowo.
- I, kto kogo wystraszył ? - Chaz wyciągnął język w moją stronę.
- Nie rób tak więcej ! - byłem nadal przerażony.
- Dlaczego mi się to podoba - uśmiechnął się głupio.
- Ale mi nie ... - udałem obrażonego.
- A jak ty mnie straszysz, to jest dobrze ... - wymruczał .
- No jest w, tedy świetnie - poruszyłem śmiesznie brwiami .
- Tak się zapytam, po co się darłeś tak głośno, jest dopiero 4 - oznajmił.
- Ups, rodzice mnie zabiją dlaczego się tak drę - rzekłem.
- No widzisz, a właśnie oni idą do pracy ? - zapytał.
- Dobre pytanie, jak tak to dobrze, bo zaprosimy chłopaków - zacierałem ręce.
- No właśnie i będzie imprezka - uśmiechnął się.
** Dwie godziny później, Chester **
- Chłopcy, śniadanie ! - krzyknął ojciec.
- Te, jak śniadanie jest tak wcześnie to może jednak idą do tej pracy ...
- No właśnie zaraz się dowiemy.
- Co chcecie na śniadanie ? - zapytał tata.
- Tosty - oznajmiliśmy równocześnie.
- Te, tato idziecie dzisiaj do pracy z mamą ? - zapytał Shinoda.
- Niestety, ale tak i wrócimy bardzo późno, więc nie zróbcie bałaganu - oznajmił.
- Dobrze, dobrze - uśmiechnął się w moją stronę jedząc tosta.
Zjedliśmy śniadanie jak grzeczni chłopcy, poszliśmy się ubrać i zeszliśmy na dół pożegnać się z rodzicami.
** Mike **
- No to, co dzwonimy ! - wydarłem się.
- No pewnie - Chaz wyszczerzył kiełki.
- Dave, siemanoo ej słuchaj jest sprawa mamy wolą chatę gdzieś tak do 2 w nocy, zwołasz resztę i wpadniecie na imprę, weźcie coś do picia itd.
- No ba. Zaraz do nich dzwonie i za 30 minut jesteśmy u was - powiedział i rozłączył się.
- Chester chodź pomożesz mi wziąć trochę rzeczy z barku ojca - głupio się uśmiechnąłem .
- Czy ty proponujesz to, co ja myślę ? - w jego oku pojawił się błysk .
- No pewnie. Trzymaj te butelki i ustaw je na stole a ja idę po coś do góry - oznajmiłem i wszedłem do siebie po 3 paczki fajek.
- Mike szalejesz a myślałem, że ty taki grzeczny jesteś - zacierał ręce.
- No może i wyglądam tak i chce się podlizać rodzicom, ale wcale tak nie jest - na twarzy miałem złowieszczy uśmieszek.
** 30 minut później **
- Siema ! - wparowała cała czwórka do domu .
- No witamy macie coś, bo my mamy trochę tego i owego - poruszyłem znacząco brwiami.
- Pewnie, że mamy. Jakieś piwo, trochę wódki i towar, doooobry towar - uśmiechnął się Brad
- No to, co zaczynamy zabawę !! - uśmiechnąłem się .
Piliśmy, paliliśmy i ćpaliśmy, tak ćpaliśmy Dave przyniósł to trzeba było coś z tym zrobić ... Joe wydzierał się na cały dom tak samo, jak Rob. Brad, Ja, Dave i Chaz byliśmy w miarę trzeźwi, ale zaćpani na maksa było to po nas widać. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Przepraszam jest po 22 a wy zakłócacie ciszę nocną ... - powiedziała starsza pani w szlafroku.
- Wiemy i chuj pani do tego !!! - wydarł się Joe .
- Smarkaczu nie wyrażaj się tak do mnie. Zakończcie te hałasy albo wzywam policję ! - krzyknęła sąsiadka.
- Dobra babciu wypierdzielaj stąd w podskokach !! - wykrzyczał Rob .
- Dobrze, narobiliście sobie wzywam policję ! - powiedziała i wyszła.
- Debile i co narobiliście ?! - krzyknąłem na Roba i Joe .
- No, ale my nic nie zrobiliśmy przecież.
- Jak to nie wyzywaliście jakąś staruchę i ona teraz gliny wzywa a my na haju ! ... - podszedłem do nich i strzeliłem, im z liścia .
- Za co ?! - krzyknęli razem .
- Za gówno ! ... - byłem wściekły ...
** Chester **
- Za co się on na nich drze ? - pytałem Phonix'a, który siedział ze mną w salonie .
- Jakąś babe wkurzyli i będzie psy wzywać ... - wymruczał i poszedł spać na stole.
- Że gliny ?! ... Nie tylko nie to.
- Debile z was ! - podbiegam do Mike'a, Joe'go i Roba .
- Ale my nic nie zrobiliśmy ... - brzęczą coś pod nosem i padają na podłogę.
- No tak pięknie tylko ja, ty i Brad nie padliśmy ... - mówię do Mike'a .
- No chyba źle policzyłeś Brad śpi na kanapie ...
- Kurwa i co teraz psy przyjadą i nas zgarną - pieprzę do Spike'a.
- No, nie wiem... - naszą rozmowę przerwały migające światła radiowozu.
- Brawo ... - mówię sam do siebie.
- Otwierać ! - krzyczy bardzo znany głos.
- Otwarte matole ... - mówię obojętnie.
- Chester a ty co do policjanta się tak wyrażasz ... - Mike lekko zdenerwowany .
- Wiem co za czub stoi za drzwiami gówno nam zrobi.
- Chester a wy tutaj co robicie ? - pyta zdziwiony Roberto .
- Była impreza i te dwa palanty krzyczały na jakąś babcie i zadzwoniła tam do was.
- Impreza ? Wy i impreza to ... zaraz czy ja czuję alkohol ? - pyta zdziwiony .
- No tak, ale my nie piliśmy tylko Ci co leżą przed drzwiami.
- Dobra, nie zakapuję na was, ale pomożecie mi tutaj ogarnąć, bo widzę, że niezły burdel zrobiliście ... - kiwa z niezadowoleniem głową.
- No okey ... - mówię z głupią miną.
Sprzątanie tego bałaganu zajęło nam jakieś 30 minut, więc nie było tak źle. Zanieśliśmy chłopaków do pokoi.
- Dobra macie porządek teraz idźcie udawać spać albo na serio i starsi się nic nie kapną - Roberto czochra włosy moje i Mike'a.
Roberto wyszedł, poszliśmy do mnie do pokoju, bo u Spike'a spała reszta. Gadaliśmy sam nie wiem o czym jakoś do 2 nad ranem i udawaliśmy śpiących, bo rodzice już wrócili ...
Dobra kochani to na tyle z tego rozdziału. Tak wiem nikt tego nie czyta, 0 komentarzy :c ... Smuteczegg. A, więc wena wróciła :D... NARESZCIE !!! ;), więc obiecuję, że napiszę coś na Forgotten :)Liczę na komentarz, bo nie wiem czy ktoś mnie czyta :c
środa, 5 marca 2014
Numb #3
Dzień zapowiadał się, jak, każdy inny, czyli nudno. Szkoła, lekcje, dom ... Ech... mam dość. Trzeci dzień u Shinody.
Wstałem wcześnie nie miałem co robić, więc udałem się do łazienki, ogarnąłem się i wróciłem do pokoju. Spakowałem lekcje, bo niestety musieliśmy dzisiaj iść do szkoły. Zanim to wszystko zrobiłem wybiła godzina 7, czyli godzina, o , której wstaje Mike.
- Chester wstawaj siódma wybiła !! - Mike wbiega do mojego pokoju i robi wielkie oczy ze zdziwienia, że już wstałem i posprzątałem .
- Mike, Chester, śniadanie ! - głos dobiegł z dołu .
- Już idziemy ! - krzyknęliśmy wspólnie.
Zjedliśmy śniadanie, zabrałem się za zakładanie glanów a Mike trampek.
- Jak ty możesz chodzić w takich buciorach, przecież to nie wygodne .
- Normalnie. A ty jak możesz w trampkach ? - uśmiechnąłem się szeroko .
- Bo są wygodne - odpowiedział męcząc się z za długimi sznurówkami .
- Ile te twoje buciska ważą ? - zapytał jak, by chciał mi je zabrać .
- Około kilograma - wyciągnąłem język w jego stronę .
- Że jeden ?!
- Nie cztery - zadrwiłem z kumpla .
- Mi nogi w lekkich tenisówkach odpadają a tobie nie w kilogramowych papciach, nie no dobry jesteś - uśmiechnął się .
- Chłopcy weźcie tornistry i jedziemy - powiedział ojciec.
Podjechaliśmy pod szkołę... ugh ... nienawidzę tego słowa. Weszliśmy do klasy a nauczycielka wielkie zdziwienia, że ja też jestem.
- Chester, a co to się stało, że zjawiłeś się w szkole ? - pyta menda w blond włosach .
- Nic ... - nie miałem ochoty udzielać odpowiedzi .
Minęły wszystkie lekcje, czułem, że o czymś zapomniałem, coś mnie męczyło, ale sam nie wiedziałem co ...
- Halo Chaz tu ziemia - Mike macha mi ręką przed oczyma .
- Co ? Gdzie ?? Jak ?? - mówię zamyślony.
- Mike, który dzisiaj jest ? - pytam .
- Któryś marca, a co ? - mówi uśmiechając się.
- Wiem, że o czymś zapomniałem, ale nie mogę sobie przypomnieć ...
** Mike **
Ha ! Ja wiem czego nie może sobie przypomnieć. Dzisiaj jest 20 marca, Chaza urodziny... Nie przypomnę mu o tym, ale hmmm... jaki prezent mu dać muszę go jakoś podejść i się dowiedzieć.
- Chaz, chciałeś kiedyś mieć jakiegoś zwierzaka ?
- Tak, psa a, na co Ci to ? - zapytał zdziwiony .
- A tak se, bo mam pracę na temat mojego przyjaciela - oczywiście skłamałem.
- A rasę jaką ? - uśmiecham się i wypytuje go o wszystko w trakcie powrotu do domu.
Po jakimś czasie ...
- Coś jeszcze ? - mówi chyba znudzony .
- Nie już nic - wyszczerzam kiełki .
Dowiedziałem się, że chce psa, owczarka niemieckiego i ma jedno takie trochę dziwne marzenie... Chce kiedyś założyć zespół... Hmmm dziwne.
Chester poszedł do swojego pokoju i zaczął grać. Poszedłem do ojca i powiedziałem mu, że Chaz ma urodziny a on od razu mi się zapytał co on chce. Opowiedziałem mu to, co wiedziałem, po czym szybkim krokiem udał się w stronę wyjścia.
Godzinę później ...
Wszedłem po cichu do pokoju Chestera, ponieważ on spał i położyłem szczeniaka na łóżko. Sam dostałem też pieska.
** Chester **
- Ja pierniczę ! - wystraszyłem się, gdy coś stało nad moją głową i sapało .
- A ty co taki wystraszony ? - mówił zza futryny Mike .
- No, bo jakieś słodkie zwierze się na mnie patrzy - uśmiechnąłem się szeroko.
- Wszystkiego najlepszego Chester !! - w drzwiach stanęła cała rodzinka i ... i Zack .
- Jezu faktycznie dzisiaj moje urodziny - uśmiechnąłem się szeroko i pierwsze co zrobiłem to podbiegłem do brata.
- Zack co ty tutaj robisz ? - pytałem go mając łzy w oczach.
- Jak to, co ... nie zapomniał bym przecież o twoich urodzinach - uśmiechnął się i wręczył mi gitarę elektryczną.
- Nie musiałeś - powiedziałem podziwiając prezent .
- Ale to nie jest tylko ode mnie, pamiętasz Roberto, to też od niego - przytulił mnie.
- Jejku dziękuję wam - uśmiechnąłem się przez łzy.
- Dobra młody ja już muszę niestety iść - poczochrał moje włosy .
- To ... To cześć - posmutniałem.
Zjedliśmy tort, pobawiłem się ze szczeniakiem, Mike dostał takiego samego...
Poszedłem wziąć prysznic i wróciłem do pokoju. Padłem od razu ...
Przepraszam, że nie było rozdziałów na tym i na drugim blogu, ale miałam strasznie dużo nauki ... wybaczcie... teraz rozdziały będą się pojawiać częściej, obiecuję ;) .
Wstałem wcześnie nie miałem co robić, więc udałem się do łazienki, ogarnąłem się i wróciłem do pokoju. Spakowałem lekcje, bo niestety musieliśmy dzisiaj iść do szkoły. Zanim to wszystko zrobiłem wybiła godzina 7, czyli godzina, o , której wstaje Mike.
- Chester wstawaj siódma wybiła !! - Mike wbiega do mojego pokoju i robi wielkie oczy ze zdziwienia, że już wstałem i posprzątałem .
- Mike, Chester, śniadanie ! - głos dobiegł z dołu .
- Już idziemy ! - krzyknęliśmy wspólnie.
Zjedliśmy śniadanie, zabrałem się za zakładanie glanów a Mike trampek.
- Jak ty możesz chodzić w takich buciorach, przecież to nie wygodne .
- Normalnie. A ty jak możesz w trampkach ? - uśmiechnąłem się szeroko .
- Bo są wygodne - odpowiedział męcząc się z za długimi sznurówkami .
- Ile te twoje buciska ważą ? - zapytał jak, by chciał mi je zabrać .
- Około kilograma - wyciągnąłem język w jego stronę .
- Że jeden ?!
- Nie cztery - zadrwiłem z kumpla .
- Mi nogi w lekkich tenisówkach odpadają a tobie nie w kilogramowych papciach, nie no dobry jesteś - uśmiechnął się .
- Chłopcy weźcie tornistry i jedziemy - powiedział ojciec.
Podjechaliśmy pod szkołę... ugh ... nienawidzę tego słowa. Weszliśmy do klasy a nauczycielka wielkie zdziwienia, że ja też jestem.
- Chester, a co to się stało, że zjawiłeś się w szkole ? - pyta menda w blond włosach .
- Nic ... - nie miałem ochoty udzielać odpowiedzi .
Minęły wszystkie lekcje, czułem, że o czymś zapomniałem, coś mnie męczyło, ale sam nie wiedziałem co ...
- Halo Chaz tu ziemia - Mike macha mi ręką przed oczyma .
- Co ? Gdzie ?? Jak ?? - mówię zamyślony.
- Mike, który dzisiaj jest ? - pytam .
- Któryś marca, a co ? - mówi uśmiechając się.
- Wiem, że o czymś zapomniałem, ale nie mogę sobie przypomnieć ...
** Mike **
Ha ! Ja wiem czego nie może sobie przypomnieć. Dzisiaj jest 20 marca, Chaza urodziny... Nie przypomnę mu o tym, ale hmmm... jaki prezent mu dać muszę go jakoś podejść i się dowiedzieć.
- Chaz, chciałeś kiedyś mieć jakiegoś zwierzaka ?
- Tak, psa a, na co Ci to ? - zapytał zdziwiony .
- A tak se, bo mam pracę na temat mojego przyjaciela - oczywiście skłamałem.
- A rasę jaką ? - uśmiecham się i wypytuje go o wszystko w trakcie powrotu do domu.
Po jakimś czasie ...
- Coś jeszcze ? - mówi chyba znudzony .
- Nie już nic - wyszczerzam kiełki .
Dowiedziałem się, że chce psa, owczarka niemieckiego i ma jedno takie trochę dziwne marzenie... Chce kiedyś założyć zespół... Hmmm dziwne.
Chester poszedł do swojego pokoju i zaczął grać. Poszedłem do ojca i powiedziałem mu, że Chaz ma urodziny a on od razu mi się zapytał co on chce. Opowiedziałem mu to, co wiedziałem, po czym szybkim krokiem udał się w stronę wyjścia.
Godzinę później ...
Wszedłem po cichu do pokoju Chestera, ponieważ on spał i położyłem szczeniaka na łóżko. Sam dostałem też pieska.
** Chester **
- Ja pierniczę ! - wystraszyłem się, gdy coś stało nad moją głową i sapało .
- A ty co taki wystraszony ? - mówił zza futryny Mike .
- No, bo jakieś słodkie zwierze się na mnie patrzy - uśmiechnąłem się szeroko.
- Wszystkiego najlepszego Chester !! - w drzwiach stanęła cała rodzinka i ... i Zack .
- Jezu faktycznie dzisiaj moje urodziny - uśmiechnąłem się szeroko i pierwsze co zrobiłem to podbiegłem do brata.
- Zack co ty tutaj robisz ? - pytałem go mając łzy w oczach.
- Jak to, co ... nie zapomniał bym przecież o twoich urodzinach - uśmiechnął się i wręczył mi gitarę elektryczną.
- Nie musiałeś - powiedziałem podziwiając prezent .
- Ale to nie jest tylko ode mnie, pamiętasz Roberto, to też od niego - przytulił mnie.
- Jejku dziękuję wam - uśmiechnąłem się przez łzy.
- Dobra młody ja już muszę niestety iść - poczochrał moje włosy .
- To ... To cześć - posmutniałem.
Zjedliśmy tort, pobawiłem się ze szczeniakiem, Mike dostał takiego samego...
Poszedłem wziąć prysznic i wróciłem do pokoju. Padłem od razu ...
Przepraszam, że nie było rozdziałów na tym i na drugim blogu, ale miałam strasznie dużo nauki ... wybaczcie... teraz rozdziały będą się pojawiać częściej, obiecuję ;) .
niedziela, 23 lutego 2014
Numb #2
Obudziłem się zdezorientowany, nie wiedziałem, gdzie jestem zacząłem się z przerażeniem rozglądać na wszystkie strony ...
Dobra już wiem, gdzie jestem w domu tego przylizańca, ale, po co ja tutaj ... Nie mogłem sobie niczego przypomnieć, nagle po policzkach zaczęły mi spływać łzy . Ach, ... tak Zack. Zacząłem drzeć się na całe pomieszczenie... GDZIE JEST MÓJ ZACK???!!!
- Ej spokojnie, wszystko będzie dobrze - podbiegła do mnie jakaś kobieta, która mnie przytuliła... nikt mnie wcześniej nie tulił, to było dziwne, ale przyjemne.
- Nie będzie dobrze, ja chce do Zacka ! - wydarłem się i zbiegła się cała rodzina, ponieważ drzwi były otwarte ...
Wszyscy patrzyli się na mnie jak na idiotę, jak na małe dziecko, które płacze za swoją zabawką ..., ale ja nie płakałem za badziewiem tylko za moim bratem ... Mike zerkał za futryny co się dzieje był lekko przerażony po jego policzkach zaczęły spływać łzy ... Po dziesięciu minutach cała rodzina wyszła ...
- Chester, co jest ? - zbliżył się powoli do mnie Mike.
- Nic ... - nie chciałem z, nim gadać miałem wszystkiego dość, łzy spływały mi jak szalone ...
- Mów widzę, że coś Cię męczy - nalegał .- No co mam Ci mówić, że co ? Że tęsknie za Zackiem, że nie chcę tu być, że mam wyjebane na pół świata ? - zaczynam znowu ryczeć ...
- Chester uspokój się, będzie dobrze - mówi i podchodzi do mnie .- Nie , nie będzie, będzie jeszcze gorzej ! - krzyczę ...
Zbliżała się siódma rano, mieliśmy się zbierać do szkoły, ale tata Mike'a nie kazał nam iść. Dla mnie był to w miarę dobry znak.
- My idziemy do pracy wrócimy późno ! - usłyszeliśmy głos z dołu .- Dobrze paaa ! - krzyknął Spike i zamknął drzwi...
- Dobra skończ jesteś chłopem czy babą ? - rzekł .- Rozryczanym bachorem pasi ?!
- Nie ! Kurwa ogarnij się ! - krzyknął i strzelił mi z liścia w twarz.
- Co ty robisz ?! - staję się wściekły .- Próbuję Cię ogarnąć .- Pfff powodzenia - obrażam się, biorę gitarę i zaczynam sobie coś brzdąkać .- To ty grasz ? - zdziwił się ...
- Nie, głaszczę gitarę - patrzyłem na niego jak na debila i po chwili obaj leżeliśmy na podłodze i się śmialiśmy .
- A ty masz jakieś umiejętności oprócz podlizywania się nauczycielom ? - zapytałem, kiedy przestaliśmy się śmiać .- Em ... może mam może nie - wyszczerzył kiełki .- Jakie ?
- Gram na klawiszach, trochę na gitarze i rapuję, ale tego mi nie wolno robić, bo ojciec twierdzi, że rap to zło tak samo, jak jakaś mocniejsza muzyka - rzekł wzdychając .- Ty, to ty jesteś specjalnie uzdolniony - uśmiechnąłem się do niego .
Zbliżała się godzina 15. Gadaliśmy ze sobą strasznie długo, nagle zadzwonił dzwonek do drzwi...
- Idę ! - krzyknął kumpel .- Siema Mike, możemy wejść, czemu Cię nie było w szkole i tego przyjeba Chestera też ?
- To nie jest przyjeb - mówi do Brada .- Jak to nie sam ostatnio tak mówiłeś .- Może i mówiłem, ale poznałem go lepiej i tak nie uważam.
- Wchodzicie czy nie ? - pyta wszystkich ...
- Mike, masz coś do jedzenia ? - pyta jakiś koleś.
- Nie Joe, nie mam - mruczy Mike .- Ej a ten debil co tutaj robi ? - podchodzi do mnie jakiś rudy knypek...
- Ja, debil ?! - chwyciłem go za koszulkę i przydusiłem do ściany .- Stop ! Spokojnie ! - biegnie Shinoda i ta Owca, Spike trzyma mnie żebym tylko nie wydłubał temu pedałowi oczu.
- Kurwa Farrell ogar ! - Brad krzyczy na kolegę i zabiera go do kuchni, gdzie znajduje się również Joe.
- Chester, czyś ty zgłupiał ? - pyta lekko przerażony .- Nie , nie zgupiałem. Nikt mnie debilem nie będzie nazywał dzbanie ! - krzyczę do tego tam w kuchni.
- No zobaczymy nie raz ode mnie oberwałeś ! - No, nie to ten Dave ... Nie ja się go boję a teraz sam mu podskoczyłem i co teraz ? On mnie zamorduje .- Te, Mike dobry masz ten niebieski sok ! - krzyczy z kuchni Hahn .- Skąd go wytrzasnąłeś ? - pyta lekko zaniepokojony Mike .- Pod zlewem był, a co ? - uśmiecha się i pije z butli .- Zostaw to, to jest płyn do spryskiwaczy ! - Spike pobiegł do Joe'go wyrywając mu butelkę .
Brad prowadzi Dave'a do salonu, czyli tu, gdzie ja siedzę ...
- Sorry - mówię pierwszy i podaję mu z niechęcią dłoń .- Spoko, ej ty nawet masz mocny uścisk - śmieję się .- Możesz mi mówić Phoenix - uśmiecha się .- Okey, a mi Chazz .- Co ty w ogóle robisz u Shinody ? - pyta.
- No ja ten... no - nie dokończyłem .- Chester należy teraz do mojej rodziny ! - Mike, krzyczy trzymając głowę Joe'mu, żeby nie wleciał do kibla .- Aaa, dobra nie będę wnikał w szczegóły - puszcza mi oko .
Zbliżała się godzina 22 Brad, Dave i Joe poszli już dawno do domu ...
- Ej Chaz głodny jestem a ty ? - zapytał .
- No trochę .- To co robimy ? - poszedł sprawdzić co jest w lodówce .- A co tam masz ?
- No właśnie nic, chyba, że się liczy chleb i ser - mruknął.
- Ty, to może tosty ? - uśmiechnąłem się .- A umiesz je robić, bo ja nie - patrzył na mnie jak na kucharza.
- Ciamajda nie umiesz najprostszej rzeczy zrobić - zacząłem się z niego śmiać .- Nie śmiej się tylko rób co masz robić - poczochrał mi włosy .
30 minut później...
Najedliśmy się i poszliśmy się ogarnąć. Wziąłem zimny prysznic, ubrałem się i poszedłem do mojego pokoju. Zacząłem coś grać... :
,,When my time comes, forget the wrong that I’ve done Help me leave behind some reasons to be missed Don’t resent me and when you’re feeling empty Keep me in your memory, leave out all the rest Leave out all the rest''
Gdy skończyłem sobie to grać zasnąłem ...
No nie wyszło mi tak jak się spodziewałam ;___; około 80 % mojego zadowolenia, NUDA ... Rozdział trochę krótki ale no nie mam czasu ;_; ... Serio brak :c ... Wybaczycie ? ...
Dobra już wiem, gdzie jestem w domu tego przylizańca, ale, po co ja tutaj ... Nie mogłem sobie niczego przypomnieć, nagle po policzkach zaczęły mi spływać łzy . Ach, ... tak Zack. Zacząłem drzeć się na całe pomieszczenie... GDZIE JEST MÓJ ZACK???!!!
- Ej spokojnie, wszystko będzie dobrze - podbiegła do mnie jakaś kobieta, która mnie przytuliła... nikt mnie wcześniej nie tulił, to było dziwne, ale przyjemne.
- Nie będzie dobrze, ja chce do Zacka ! - wydarłem się i zbiegła się cała rodzina, ponieważ drzwi były otwarte ...
Wszyscy patrzyli się na mnie jak na idiotę, jak na małe dziecko, które płacze za swoją zabawką ..., ale ja nie płakałem za badziewiem tylko za moim bratem ... Mike zerkał za futryny co się dzieje był lekko przerażony po jego policzkach zaczęły spływać łzy ... Po dziesięciu minutach cała rodzina wyszła ...
- Chester, co jest ? - zbliżył się powoli do mnie Mike.
- Nic ... - nie chciałem z, nim gadać miałem wszystkiego dość, łzy spływały mi jak szalone ...
- Mów widzę, że coś Cię męczy - nalegał .- No co mam Ci mówić, że co ? Że tęsknie za Zackiem, że nie chcę tu być, że mam wyjebane na pół świata ? - zaczynam znowu ryczeć ...
- Chester uspokój się, będzie dobrze - mówi i podchodzi do mnie .- Nie , nie będzie, będzie jeszcze gorzej ! - krzyczę ...
Zbliżała się siódma rano, mieliśmy się zbierać do szkoły, ale tata Mike'a nie kazał nam iść. Dla mnie był to w miarę dobry znak.
- My idziemy do pracy wrócimy późno ! - usłyszeliśmy głos z dołu .- Dobrze paaa ! - krzyknął Spike i zamknął drzwi...
- Dobra skończ jesteś chłopem czy babą ? - rzekł .- Rozryczanym bachorem pasi ?!
- Nie ! Kurwa ogarnij się ! - krzyknął i strzelił mi z liścia w twarz.
- Co ty robisz ?! - staję się wściekły .- Próbuję Cię ogarnąć .- Pfff powodzenia - obrażam się, biorę gitarę i zaczynam sobie coś brzdąkać .- To ty grasz ? - zdziwił się ...
- Nie, głaszczę gitarę - patrzyłem na niego jak na debila i po chwili obaj leżeliśmy na podłodze i się śmialiśmy .
- A ty masz jakieś umiejętności oprócz podlizywania się nauczycielom ? - zapytałem, kiedy przestaliśmy się śmiać .- Em ... może mam może nie - wyszczerzył kiełki .- Jakie ?
- Gram na klawiszach, trochę na gitarze i rapuję, ale tego mi nie wolno robić, bo ojciec twierdzi, że rap to zło tak samo, jak jakaś mocniejsza muzyka - rzekł wzdychając .- Ty, to ty jesteś specjalnie uzdolniony - uśmiechnąłem się do niego .
Zbliżała się godzina 15. Gadaliśmy ze sobą strasznie długo, nagle zadzwonił dzwonek do drzwi...
- Idę ! - krzyknął kumpel .- Siema Mike, możemy wejść, czemu Cię nie było w szkole i tego przyjeba Chestera też ?
- To nie jest przyjeb - mówi do Brada .- Jak to nie sam ostatnio tak mówiłeś .- Może i mówiłem, ale poznałem go lepiej i tak nie uważam.
- Wchodzicie czy nie ? - pyta wszystkich ...
- Mike, masz coś do jedzenia ? - pyta jakiś koleś.
- Nie Joe, nie mam - mruczy Mike .- Ej a ten debil co tutaj robi ? - podchodzi do mnie jakiś rudy knypek...
- Ja, debil ?! - chwyciłem go za koszulkę i przydusiłem do ściany .- Stop ! Spokojnie ! - biegnie Shinoda i ta Owca, Spike trzyma mnie żebym tylko nie wydłubał temu pedałowi oczu.
- Kurwa Farrell ogar ! - Brad krzyczy na kolegę i zabiera go do kuchni, gdzie znajduje się również Joe.
- Chester, czyś ty zgłupiał ? - pyta lekko przerażony .- Nie , nie zgupiałem. Nikt mnie debilem nie będzie nazywał dzbanie ! - krzyczę do tego tam w kuchni.
- No zobaczymy nie raz ode mnie oberwałeś ! - No, nie to ten Dave ... Nie ja się go boję a teraz sam mu podskoczyłem i co teraz ? On mnie zamorduje .- Te, Mike dobry masz ten niebieski sok ! - krzyczy z kuchni Hahn .- Skąd go wytrzasnąłeś ? - pyta lekko zaniepokojony Mike .- Pod zlewem był, a co ? - uśmiecha się i pije z butli .- Zostaw to, to jest płyn do spryskiwaczy ! - Spike pobiegł do Joe'go wyrywając mu butelkę .
Brad prowadzi Dave'a do salonu, czyli tu, gdzie ja siedzę ...
- Sorry - mówię pierwszy i podaję mu z niechęcią dłoń .- Spoko, ej ty nawet masz mocny uścisk - śmieję się .- Możesz mi mówić Phoenix - uśmiecha się .- Okey, a mi Chazz .- Co ty w ogóle robisz u Shinody ? - pyta.
- No ja ten... no - nie dokończyłem .- Chester należy teraz do mojej rodziny ! - Mike, krzyczy trzymając głowę Joe'mu, żeby nie wleciał do kibla .- Aaa, dobra nie będę wnikał w szczegóły - puszcza mi oko .
Zbliżała się godzina 22 Brad, Dave i Joe poszli już dawno do domu ...
- Ej Chaz głodny jestem a ty ? - zapytał .
- No trochę .- To co robimy ? - poszedł sprawdzić co jest w lodówce .- A co tam masz ?
- No właśnie nic, chyba, że się liczy chleb i ser - mruknął.
- Ty, to może tosty ? - uśmiechnąłem się .- A umiesz je robić, bo ja nie - patrzył na mnie jak na kucharza.
- Ciamajda nie umiesz najprostszej rzeczy zrobić - zacząłem się z niego śmiać .- Nie śmiej się tylko rób co masz robić - poczochrał mi włosy .
30 minut później...
Najedliśmy się i poszliśmy się ogarnąć. Wziąłem zimny prysznic, ubrałem się i poszedłem do mojego pokoju. Zacząłem coś grać... :
,,When my time comes, forget the wrong that I’ve done Help me leave behind some reasons to be missed Don’t resent me and when you’re feeling empty Keep me in your memory, leave out all the rest Leave out all the rest''
Gdy skończyłem sobie to grać zasnąłem ...
No nie wyszło mi tak jak się spodziewałam ;___; około 80 % mojego zadowolenia, NUDA ... Rozdział trochę krótki ale no nie mam czasu ;_; ... Serio brak :c ... Wybaczycie ? ...
Subskrybuj:
Posty (Atom)