Takie małe opowiadania o Linkin Park ... jak na razie będzie to trochę się ciągnęło lecz od 4 rozdziału będzie akcja, tragedie, rozterki miłosne i duuuuużo więcej :) Jeśli się podoba to zostaw mały komentarz ;) Pozdrawiam ~Shadow~
sobota, 15 marca 2014
Infooo ;D
MIŚKI MOJE ... FOCHAM SIĘ NA WAS ... :c ... 0 komentarzy :c ... tylko odsłony ale czy Wy w ogóle to czytacie ? 0.o Zostawcie nwm jakieś miłe słowa, albo hejta ( tak to mnie nie rusza ). Chce wiedzieć czy ktoś to czyta :c ... dajecie mi wtedy chęci do pisania i rozdziały będą częściej i ciekawsze a tak to dupa a nie rozdział i na dodatek rzadko wstawiany :c ... Pod rozdziałem Numb#4 dajecie jakiś komentarz plis :c
Numb #4
21 marca jak fajnie piątek i na dodatek nie idziemy do szkoły ... kocham ten dzień przynajmniej nie będę widział nauczycieli.Leżałem na łóżku, była 4 rano. Nigdy tak wcześnie nie wstawałem, może to przez , to, że wiosna idzie ?... Nie miałem co robić,nudziłem się totalnie. Wziąłem szczeniaczka na kolana i zacząłem się z, nim wygłupiać. Grać na gitarze nie mogę, bo za wcześnie, ale z psem nikt mi nie zabroni się bawić.
Słyszę kroki, ktoś idzie do mojego pokoju. Ha ! Wiem, kto Mike i chce mnie wystraszyć, ale ja się nie dam podejść, to ja przestraszę jego.
** Mike **
Jak ja lubię budzić Chestera tak wcześnie. Wejdę niezauważalnie do pokoju i będę na niego z głupią miną patrzył. Tak Mike to bardzo dobry plan. Wszedłem było cicho Chaz jeszcze spał i dobrze dla mnie to wręcz super. Stanąłem nad, nim i patrzyłem z głupią miną.
- Bu !!! - Chaz nagle wyciągną ręce spod koca, którym był okryty i złapał mnie za szyję.
- JezusMariaDuchuŚwięty ! - Wydarłem się, jak pojebany łącząc wszystkie wyrazy w jedno długie słowo.
- I, kto kogo wystraszył ? - Chaz wyciągnął język w moją stronę.
- Nie rób tak więcej ! - byłem nadal przerażony.
- Dlaczego mi się to podoba - uśmiechnął się głupio.
- Ale mi nie ... - udałem obrażonego.
- A jak ty mnie straszysz, to jest dobrze ... - wymruczał .
- No jest w, tedy świetnie - poruszyłem śmiesznie brwiami .
- Tak się zapytam, po co się darłeś tak głośno, jest dopiero 4 - oznajmił.
- Ups, rodzice mnie zabiją dlaczego się tak drę - rzekłem.
- No widzisz, a właśnie oni idą do pracy ? - zapytał.
- Dobre pytanie, jak tak to dobrze, bo zaprosimy chłopaków - zacierałem ręce.
- No właśnie i będzie imprezka - uśmiechnął się.
** Dwie godziny później, Chester **
- Chłopcy, śniadanie ! - krzyknął ojciec.
- Te, jak śniadanie jest tak wcześnie to może jednak idą do tej pracy ...
- No właśnie zaraz się dowiemy.
- Co chcecie na śniadanie ? - zapytał tata.
- Tosty - oznajmiliśmy równocześnie.
- Te, tato idziecie dzisiaj do pracy z mamą ? - zapytał Shinoda.
- Niestety, ale tak i wrócimy bardzo późno, więc nie zróbcie bałaganu - oznajmił.
- Dobrze, dobrze - uśmiechnął się w moją stronę jedząc tosta.
Zjedliśmy śniadanie jak grzeczni chłopcy, poszliśmy się ubrać i zeszliśmy na dół pożegnać się z rodzicami.
** Mike **
- No to, co dzwonimy ! - wydarłem się.
- No pewnie - Chaz wyszczerzył kiełki.
- Dave, siemanoo ej słuchaj jest sprawa mamy wolą chatę gdzieś tak do 2 w nocy, zwołasz resztę i wpadniecie na imprę, weźcie coś do picia itd.
- No ba. Zaraz do nich dzwonie i za 30 minut jesteśmy u was - powiedział i rozłączył się.
- Chester chodź pomożesz mi wziąć trochę rzeczy z barku ojca - głupio się uśmiechnąłem .
- Czy ty proponujesz to, co ja myślę ? - w jego oku pojawił się błysk .
- No pewnie. Trzymaj te butelki i ustaw je na stole a ja idę po coś do góry - oznajmiłem i wszedłem do siebie po 3 paczki fajek.
- Mike szalejesz a myślałem, że ty taki grzeczny jesteś - zacierał ręce.
- No może i wyglądam tak i chce się podlizać rodzicom, ale wcale tak nie jest - na twarzy miałem złowieszczy uśmieszek.
** 30 minut później **
- Siema ! - wparowała cała czwórka do domu .
- No witamy macie coś, bo my mamy trochę tego i owego - poruszyłem znacząco brwiami.
- Pewnie, że mamy. Jakieś piwo, trochę wódki i towar, doooobry towar - uśmiechnął się Brad
- No to, co zaczynamy zabawę !! - uśmiechnąłem się .
Piliśmy, paliliśmy i ćpaliśmy, tak ćpaliśmy Dave przyniósł to trzeba było coś z tym zrobić ... Joe wydzierał się na cały dom tak samo, jak Rob. Brad, Ja, Dave i Chaz byliśmy w miarę trzeźwi, ale zaćpani na maksa było to po nas widać. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Przepraszam jest po 22 a wy zakłócacie ciszę nocną ... - powiedziała starsza pani w szlafroku.
- Wiemy i chuj pani do tego !!! - wydarł się Joe .
- Smarkaczu nie wyrażaj się tak do mnie. Zakończcie te hałasy albo wzywam policję ! - krzyknęła sąsiadka.
- Dobra babciu wypierdzielaj stąd w podskokach !! - wykrzyczał Rob .
- Dobrze, narobiliście sobie wzywam policję ! - powiedziała i wyszła.
- Debile i co narobiliście ?! - krzyknąłem na Roba i Joe .
- No, ale my nic nie zrobiliśmy przecież.
- Jak to nie wyzywaliście jakąś staruchę i ona teraz gliny wzywa a my na haju ! ... - podszedłem do nich i strzeliłem, im z liścia .
- Za co ?! - krzyknęli razem .
- Za gówno ! ... - byłem wściekły ...
** Chester **
- Za co się on na nich drze ? - pytałem Phonix'a, który siedział ze mną w salonie .
- Jakąś babe wkurzyli i będzie psy wzywać ... - wymruczał i poszedł spać na stole.
- Że gliny ?! ... Nie tylko nie to.
- Debile z was ! - podbiegam do Mike'a, Joe'go i Roba .
- Ale my nic nie zrobiliśmy ... - brzęczą coś pod nosem i padają na podłogę.
- No tak pięknie tylko ja, ty i Brad nie padliśmy ... - mówię do Mike'a .
- No chyba źle policzyłeś Brad śpi na kanapie ...
- Kurwa i co teraz psy przyjadą i nas zgarną - pieprzę do Spike'a.
- No, nie wiem... - naszą rozmowę przerwały migające światła radiowozu.
- Brawo ... - mówię sam do siebie.
- Otwierać ! - krzyczy bardzo znany głos.
- Otwarte matole ... - mówię obojętnie.
- Chester a ty co do policjanta się tak wyrażasz ... - Mike lekko zdenerwowany .
- Wiem co za czub stoi za drzwiami gówno nam zrobi.
- Chester a wy tutaj co robicie ? - pyta zdziwiony Roberto .
- Była impreza i te dwa palanty krzyczały na jakąś babcie i zadzwoniła tam do was.
- Impreza ? Wy i impreza to ... zaraz czy ja czuję alkohol ? - pyta zdziwiony .
- No tak, ale my nie piliśmy tylko Ci co leżą przed drzwiami.
- Dobra, nie zakapuję na was, ale pomożecie mi tutaj ogarnąć, bo widzę, że niezły burdel zrobiliście ... - kiwa z niezadowoleniem głową.
- No okey ... - mówię z głupią miną.
Sprzątanie tego bałaganu zajęło nam jakieś 30 minut, więc nie było tak źle. Zanieśliśmy chłopaków do pokoi.
- Dobra macie porządek teraz idźcie udawać spać albo na serio i starsi się nic nie kapną - Roberto czochra włosy moje i Mike'a.
Roberto wyszedł, poszliśmy do mnie do pokoju, bo u Spike'a spała reszta. Gadaliśmy sam nie wiem o czym jakoś do 2 nad ranem i udawaliśmy śpiących, bo rodzice już wrócili ...
Dobra kochani to na tyle z tego rozdziału. Tak wiem nikt tego nie czyta, 0 komentarzy :c ... Smuteczegg. A, więc wena wróciła :D... NARESZCIE !!! ;), więc obiecuję, że napiszę coś na Forgotten :)Liczę na komentarz, bo nie wiem czy ktoś mnie czyta :c
Słyszę kroki, ktoś idzie do mojego pokoju. Ha ! Wiem, kto Mike i chce mnie wystraszyć, ale ja się nie dam podejść, to ja przestraszę jego.
** Mike **
Jak ja lubię budzić Chestera tak wcześnie. Wejdę niezauważalnie do pokoju i będę na niego z głupią miną patrzył. Tak Mike to bardzo dobry plan. Wszedłem było cicho Chaz jeszcze spał i dobrze dla mnie to wręcz super. Stanąłem nad, nim i patrzyłem z głupią miną.
- Bu !!! - Chaz nagle wyciągną ręce spod koca, którym był okryty i złapał mnie za szyję.
- JezusMariaDuchuŚwięty ! - Wydarłem się, jak pojebany łącząc wszystkie wyrazy w jedno długie słowo.
- I, kto kogo wystraszył ? - Chaz wyciągnął język w moją stronę.
- Nie rób tak więcej ! - byłem nadal przerażony.
- Dlaczego mi się to podoba - uśmiechnął się głupio.
- Ale mi nie ... - udałem obrażonego.
- A jak ty mnie straszysz, to jest dobrze ... - wymruczał .
- No jest w, tedy świetnie - poruszyłem śmiesznie brwiami .
- Tak się zapytam, po co się darłeś tak głośno, jest dopiero 4 - oznajmił.
- Ups, rodzice mnie zabiją dlaczego się tak drę - rzekłem.
- No widzisz, a właśnie oni idą do pracy ? - zapytał.
- Dobre pytanie, jak tak to dobrze, bo zaprosimy chłopaków - zacierałem ręce.
- No właśnie i będzie imprezka - uśmiechnął się.
** Dwie godziny później, Chester **
- Chłopcy, śniadanie ! - krzyknął ojciec.
- Te, jak śniadanie jest tak wcześnie to może jednak idą do tej pracy ...
- No właśnie zaraz się dowiemy.
- Co chcecie na śniadanie ? - zapytał tata.
- Tosty - oznajmiliśmy równocześnie.
- Te, tato idziecie dzisiaj do pracy z mamą ? - zapytał Shinoda.
- Niestety, ale tak i wrócimy bardzo późno, więc nie zróbcie bałaganu - oznajmił.
- Dobrze, dobrze - uśmiechnął się w moją stronę jedząc tosta.
Zjedliśmy śniadanie jak grzeczni chłopcy, poszliśmy się ubrać i zeszliśmy na dół pożegnać się z rodzicami.
** Mike **
- No to, co dzwonimy ! - wydarłem się.
- No pewnie - Chaz wyszczerzył kiełki.
- Dave, siemanoo ej słuchaj jest sprawa mamy wolą chatę gdzieś tak do 2 w nocy, zwołasz resztę i wpadniecie na imprę, weźcie coś do picia itd.
- No ba. Zaraz do nich dzwonie i za 30 minut jesteśmy u was - powiedział i rozłączył się.
- Chester chodź pomożesz mi wziąć trochę rzeczy z barku ojca - głupio się uśmiechnąłem .
- Czy ty proponujesz to, co ja myślę ? - w jego oku pojawił się błysk .
- No pewnie. Trzymaj te butelki i ustaw je na stole a ja idę po coś do góry - oznajmiłem i wszedłem do siebie po 3 paczki fajek.
- Mike szalejesz a myślałem, że ty taki grzeczny jesteś - zacierał ręce.
- No może i wyglądam tak i chce się podlizać rodzicom, ale wcale tak nie jest - na twarzy miałem złowieszczy uśmieszek.
** 30 minut później **
- Siema ! - wparowała cała czwórka do domu .
- No witamy macie coś, bo my mamy trochę tego i owego - poruszyłem znacząco brwiami.
- Pewnie, że mamy. Jakieś piwo, trochę wódki i towar, doooobry towar - uśmiechnął się Brad
- No to, co zaczynamy zabawę !! - uśmiechnąłem się .
Piliśmy, paliliśmy i ćpaliśmy, tak ćpaliśmy Dave przyniósł to trzeba było coś z tym zrobić ... Joe wydzierał się na cały dom tak samo, jak Rob. Brad, Ja, Dave i Chaz byliśmy w miarę trzeźwi, ale zaćpani na maksa było to po nas widać. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Przepraszam jest po 22 a wy zakłócacie ciszę nocną ... - powiedziała starsza pani w szlafroku.
- Wiemy i chuj pani do tego !!! - wydarł się Joe .
- Smarkaczu nie wyrażaj się tak do mnie. Zakończcie te hałasy albo wzywam policję ! - krzyknęła sąsiadka.
- Dobra babciu wypierdzielaj stąd w podskokach !! - wykrzyczał Rob .
- Dobrze, narobiliście sobie wzywam policję ! - powiedziała i wyszła.
- Debile i co narobiliście ?! - krzyknąłem na Roba i Joe .
- No, ale my nic nie zrobiliśmy przecież.
- Jak to nie wyzywaliście jakąś staruchę i ona teraz gliny wzywa a my na haju ! ... - podszedłem do nich i strzeliłem, im z liścia .
- Za co ?! - krzyknęli razem .
- Za gówno ! ... - byłem wściekły ...
** Chester **
- Za co się on na nich drze ? - pytałem Phonix'a, który siedział ze mną w salonie .
- Jakąś babe wkurzyli i będzie psy wzywać ... - wymruczał i poszedł spać na stole.
- Że gliny ?! ... Nie tylko nie to.
- Debile z was ! - podbiegam do Mike'a, Joe'go i Roba .
- Ale my nic nie zrobiliśmy ... - brzęczą coś pod nosem i padają na podłogę.
- No tak pięknie tylko ja, ty i Brad nie padliśmy ... - mówię do Mike'a .
- No chyba źle policzyłeś Brad śpi na kanapie ...
- Kurwa i co teraz psy przyjadą i nas zgarną - pieprzę do Spike'a.
- No, nie wiem... - naszą rozmowę przerwały migające światła radiowozu.
- Brawo ... - mówię sam do siebie.
- Otwierać ! - krzyczy bardzo znany głos.
- Otwarte matole ... - mówię obojętnie.
- Chester a ty co do policjanta się tak wyrażasz ... - Mike lekko zdenerwowany .
- Wiem co za czub stoi za drzwiami gówno nam zrobi.
- Chester a wy tutaj co robicie ? - pyta zdziwiony Roberto .
- Była impreza i te dwa palanty krzyczały na jakąś babcie i zadzwoniła tam do was.
- Impreza ? Wy i impreza to ... zaraz czy ja czuję alkohol ? - pyta zdziwiony .
- No tak, ale my nie piliśmy tylko Ci co leżą przed drzwiami.
- Dobra, nie zakapuję na was, ale pomożecie mi tutaj ogarnąć, bo widzę, że niezły burdel zrobiliście ... - kiwa z niezadowoleniem głową.
- No okey ... - mówię z głupią miną.
Sprzątanie tego bałaganu zajęło nam jakieś 30 minut, więc nie było tak źle. Zanieśliśmy chłopaków do pokoi.
- Dobra macie porządek teraz idźcie udawać spać albo na serio i starsi się nic nie kapną - Roberto czochra włosy moje i Mike'a.
Roberto wyszedł, poszliśmy do mnie do pokoju, bo u Spike'a spała reszta. Gadaliśmy sam nie wiem o czym jakoś do 2 nad ranem i udawaliśmy śpiących, bo rodzice już wrócili ...
Dobra kochani to na tyle z tego rozdziału. Tak wiem nikt tego nie czyta, 0 komentarzy :c ... Smuteczegg. A, więc wena wróciła :D... NARESZCIE !!! ;), więc obiecuję, że napiszę coś na Forgotten :)Liczę na komentarz, bo nie wiem czy ktoś mnie czyta :c
środa, 5 marca 2014
Numb #3
Dzień zapowiadał się, jak, każdy inny, czyli nudno. Szkoła, lekcje, dom ... Ech... mam dość. Trzeci dzień u Shinody.
Wstałem wcześnie nie miałem co robić, więc udałem się do łazienki, ogarnąłem się i wróciłem do pokoju. Spakowałem lekcje, bo niestety musieliśmy dzisiaj iść do szkoły. Zanim to wszystko zrobiłem wybiła godzina 7, czyli godzina, o , której wstaje Mike.
- Chester wstawaj siódma wybiła !! - Mike wbiega do mojego pokoju i robi wielkie oczy ze zdziwienia, że już wstałem i posprzątałem .
- Mike, Chester, śniadanie ! - głos dobiegł z dołu .
- Już idziemy ! - krzyknęliśmy wspólnie.
Zjedliśmy śniadanie, zabrałem się za zakładanie glanów a Mike trampek.
- Jak ty możesz chodzić w takich buciorach, przecież to nie wygodne .
- Normalnie. A ty jak możesz w trampkach ? - uśmiechnąłem się szeroko .
- Bo są wygodne - odpowiedział męcząc się z za długimi sznurówkami .
- Ile te twoje buciska ważą ? - zapytał jak, by chciał mi je zabrać .
- Około kilograma - wyciągnąłem język w jego stronę .
- Że jeden ?!
- Nie cztery - zadrwiłem z kumpla .
- Mi nogi w lekkich tenisówkach odpadają a tobie nie w kilogramowych papciach, nie no dobry jesteś - uśmiechnął się .
- Chłopcy weźcie tornistry i jedziemy - powiedział ojciec.
Podjechaliśmy pod szkołę... ugh ... nienawidzę tego słowa. Weszliśmy do klasy a nauczycielka wielkie zdziwienia, że ja też jestem.
- Chester, a co to się stało, że zjawiłeś się w szkole ? - pyta menda w blond włosach .
- Nic ... - nie miałem ochoty udzielać odpowiedzi .
Minęły wszystkie lekcje, czułem, że o czymś zapomniałem, coś mnie męczyło, ale sam nie wiedziałem co ...
- Halo Chaz tu ziemia - Mike macha mi ręką przed oczyma .
- Co ? Gdzie ?? Jak ?? - mówię zamyślony.
- Mike, który dzisiaj jest ? - pytam .
- Któryś marca, a co ? - mówi uśmiechając się.
- Wiem, że o czymś zapomniałem, ale nie mogę sobie przypomnieć ...
** Mike **
Ha ! Ja wiem czego nie może sobie przypomnieć. Dzisiaj jest 20 marca, Chaza urodziny... Nie przypomnę mu o tym, ale hmmm... jaki prezent mu dać muszę go jakoś podejść i się dowiedzieć.
- Chaz, chciałeś kiedyś mieć jakiegoś zwierzaka ?
- Tak, psa a, na co Ci to ? - zapytał zdziwiony .
- A tak se, bo mam pracę na temat mojego przyjaciela - oczywiście skłamałem.
- A rasę jaką ? - uśmiecham się i wypytuje go o wszystko w trakcie powrotu do domu.
Po jakimś czasie ...
- Coś jeszcze ? - mówi chyba znudzony .
- Nie już nic - wyszczerzam kiełki .
Dowiedziałem się, że chce psa, owczarka niemieckiego i ma jedno takie trochę dziwne marzenie... Chce kiedyś założyć zespół... Hmmm dziwne.
Chester poszedł do swojego pokoju i zaczął grać. Poszedłem do ojca i powiedziałem mu, że Chaz ma urodziny a on od razu mi się zapytał co on chce. Opowiedziałem mu to, co wiedziałem, po czym szybkim krokiem udał się w stronę wyjścia.
Godzinę później ...
Wszedłem po cichu do pokoju Chestera, ponieważ on spał i położyłem szczeniaka na łóżko. Sam dostałem też pieska.
** Chester **
- Ja pierniczę ! - wystraszyłem się, gdy coś stało nad moją głową i sapało .
- A ty co taki wystraszony ? - mówił zza futryny Mike .
- No, bo jakieś słodkie zwierze się na mnie patrzy - uśmiechnąłem się szeroko.
- Wszystkiego najlepszego Chester !! - w drzwiach stanęła cała rodzinka i ... i Zack .
- Jezu faktycznie dzisiaj moje urodziny - uśmiechnąłem się szeroko i pierwsze co zrobiłem to podbiegłem do brata.
- Zack co ty tutaj robisz ? - pytałem go mając łzy w oczach.
- Jak to, co ... nie zapomniał bym przecież o twoich urodzinach - uśmiechnął się i wręczył mi gitarę elektryczną.
- Nie musiałeś - powiedziałem podziwiając prezent .
- Ale to nie jest tylko ode mnie, pamiętasz Roberto, to też od niego - przytulił mnie.
- Jejku dziękuję wam - uśmiechnąłem się przez łzy.
- Dobra młody ja już muszę niestety iść - poczochrał moje włosy .
- To ... To cześć - posmutniałem.
Zjedliśmy tort, pobawiłem się ze szczeniakiem, Mike dostał takiego samego...
Poszedłem wziąć prysznic i wróciłem do pokoju. Padłem od razu ...
Przepraszam, że nie było rozdziałów na tym i na drugim blogu, ale miałam strasznie dużo nauki ... wybaczcie... teraz rozdziały będą się pojawiać częściej, obiecuję ;) .
Wstałem wcześnie nie miałem co robić, więc udałem się do łazienki, ogarnąłem się i wróciłem do pokoju. Spakowałem lekcje, bo niestety musieliśmy dzisiaj iść do szkoły. Zanim to wszystko zrobiłem wybiła godzina 7, czyli godzina, o , której wstaje Mike.
- Chester wstawaj siódma wybiła !! - Mike wbiega do mojego pokoju i robi wielkie oczy ze zdziwienia, że już wstałem i posprzątałem .
- Mike, Chester, śniadanie ! - głos dobiegł z dołu .
- Już idziemy ! - krzyknęliśmy wspólnie.
Zjedliśmy śniadanie, zabrałem się za zakładanie glanów a Mike trampek.
- Jak ty możesz chodzić w takich buciorach, przecież to nie wygodne .
- Normalnie. A ty jak możesz w trampkach ? - uśmiechnąłem się szeroko .
- Bo są wygodne - odpowiedział męcząc się z za długimi sznurówkami .
- Ile te twoje buciska ważą ? - zapytał jak, by chciał mi je zabrać .
- Około kilograma - wyciągnąłem język w jego stronę .
- Że jeden ?!
- Nie cztery - zadrwiłem z kumpla .
- Mi nogi w lekkich tenisówkach odpadają a tobie nie w kilogramowych papciach, nie no dobry jesteś - uśmiechnął się .
- Chłopcy weźcie tornistry i jedziemy - powiedział ojciec.
Podjechaliśmy pod szkołę... ugh ... nienawidzę tego słowa. Weszliśmy do klasy a nauczycielka wielkie zdziwienia, że ja też jestem.
- Chester, a co to się stało, że zjawiłeś się w szkole ? - pyta menda w blond włosach .
- Nic ... - nie miałem ochoty udzielać odpowiedzi .
Minęły wszystkie lekcje, czułem, że o czymś zapomniałem, coś mnie męczyło, ale sam nie wiedziałem co ...
- Halo Chaz tu ziemia - Mike macha mi ręką przed oczyma .
- Co ? Gdzie ?? Jak ?? - mówię zamyślony.
- Mike, który dzisiaj jest ? - pytam .
- Któryś marca, a co ? - mówi uśmiechając się.
- Wiem, że o czymś zapomniałem, ale nie mogę sobie przypomnieć ...
** Mike **
Ha ! Ja wiem czego nie może sobie przypomnieć. Dzisiaj jest 20 marca, Chaza urodziny... Nie przypomnę mu o tym, ale hmmm... jaki prezent mu dać muszę go jakoś podejść i się dowiedzieć.
- Chaz, chciałeś kiedyś mieć jakiegoś zwierzaka ?
- Tak, psa a, na co Ci to ? - zapytał zdziwiony .
- A tak se, bo mam pracę na temat mojego przyjaciela - oczywiście skłamałem.
- A rasę jaką ? - uśmiecham się i wypytuje go o wszystko w trakcie powrotu do domu.
Po jakimś czasie ...
- Coś jeszcze ? - mówi chyba znudzony .
- Nie już nic - wyszczerzam kiełki .
Dowiedziałem się, że chce psa, owczarka niemieckiego i ma jedno takie trochę dziwne marzenie... Chce kiedyś założyć zespół... Hmmm dziwne.
Chester poszedł do swojego pokoju i zaczął grać. Poszedłem do ojca i powiedziałem mu, że Chaz ma urodziny a on od razu mi się zapytał co on chce. Opowiedziałem mu to, co wiedziałem, po czym szybkim krokiem udał się w stronę wyjścia.
Godzinę później ...
Wszedłem po cichu do pokoju Chestera, ponieważ on spał i położyłem szczeniaka na łóżko. Sam dostałem też pieska.
** Chester **
- Ja pierniczę ! - wystraszyłem się, gdy coś stało nad moją głową i sapało .
- A ty co taki wystraszony ? - mówił zza futryny Mike .
- No, bo jakieś słodkie zwierze się na mnie patrzy - uśmiechnąłem się szeroko.
- Wszystkiego najlepszego Chester !! - w drzwiach stanęła cała rodzinka i ... i Zack .
- Jezu faktycznie dzisiaj moje urodziny - uśmiechnąłem się szeroko i pierwsze co zrobiłem to podbiegłem do brata.
- Zack co ty tutaj robisz ? - pytałem go mając łzy w oczach.
- Jak to, co ... nie zapomniał bym przecież o twoich urodzinach - uśmiechnął się i wręczył mi gitarę elektryczną.
- Nie musiałeś - powiedziałem podziwiając prezent .
- Ale to nie jest tylko ode mnie, pamiętasz Roberto, to też od niego - przytulił mnie.
- Jejku dziękuję wam - uśmiechnąłem się przez łzy.
- Dobra młody ja już muszę niestety iść - poczochrał moje włosy .
- To ... To cześć - posmutniałem.
Zjedliśmy tort, pobawiłem się ze szczeniakiem, Mike dostał takiego samego...
Poszedłem wziąć prysznic i wróciłem do pokoju. Padłem od razu ...
Przepraszam, że nie było rozdziałów na tym i na drugim blogu, ale miałam strasznie dużo nauki ... wybaczcie... teraz rozdziały będą się pojawiać częściej, obiecuję ;) .
Subskrybuj:
Posty (Atom)