Obudziłem się zdezorientowany, nie wiedziałem, gdzie jestem zacząłem się z przerażeniem rozglądać na wszystkie strony ...
Dobra już wiem, gdzie jestem w domu tego przylizańca, ale, po co ja tutaj ... Nie mogłem sobie niczego przypomnieć, nagle po policzkach zaczęły mi spływać łzy . Ach, ... tak Zack. Zacząłem drzeć się na całe pomieszczenie... GDZIE JEST MÓJ ZACK???!!!
- Ej spokojnie, wszystko będzie dobrze - podbiegła do mnie jakaś kobieta, która mnie przytuliła... nikt mnie wcześniej nie tulił, to było dziwne, ale przyjemne.
- Nie będzie dobrze, ja chce do Zacka ! - wydarłem się i zbiegła się cała rodzina, ponieważ drzwi były otwarte ...
Wszyscy patrzyli się na mnie jak na idiotę, jak na małe dziecko, które płacze za swoją zabawką ..., ale ja nie płakałem za badziewiem tylko za moim bratem ... Mike zerkał za futryny co się dzieje był lekko przerażony po jego policzkach zaczęły spływać łzy ... Po dziesięciu minutach cała rodzina wyszła ...
- Chester, co jest ? - zbliżył się powoli do mnie Mike.
- Nic ... - nie chciałem z, nim gadać miałem wszystkiego dość, łzy spływały mi jak szalone ...
- Mów widzę, że coś Cię męczy - nalegał .- No co mam Ci mówić, że co ? Że tęsknie za Zackiem, że nie chcę tu być, że mam wyjebane na pół świata ? - zaczynam znowu ryczeć ...
- Chester uspokój się, będzie dobrze - mówi i podchodzi do mnie .- Nie , nie będzie, będzie jeszcze gorzej ! - krzyczę ...
Zbliżała się siódma rano, mieliśmy się zbierać do szkoły, ale tata Mike'a nie kazał nam iść. Dla mnie był to w miarę dobry znak.
- My idziemy do pracy wrócimy późno ! - usłyszeliśmy głos z dołu .- Dobrze paaa ! - krzyknął Spike i zamknął drzwi...
- Dobra skończ jesteś chłopem czy babą ? - rzekł .- Rozryczanym bachorem pasi ?!
- Nie ! Kurwa ogarnij się ! - krzyknął i strzelił mi z liścia w twarz.
- Co ty robisz ?! - staję się wściekły .- Próbuję Cię ogarnąć .- Pfff powodzenia - obrażam się, biorę gitarę i zaczynam sobie coś brzdąkać .- To ty grasz ? - zdziwił się ...
- Nie, głaszczę gitarę - patrzyłem na niego jak na debila i po chwili obaj leżeliśmy na podłodze i się śmialiśmy .
- A ty masz jakieś umiejętności oprócz podlizywania się nauczycielom ? - zapytałem, kiedy przestaliśmy się śmiać .- Em ... może mam może nie - wyszczerzył kiełki .- Jakie ?
- Gram na klawiszach, trochę na gitarze i rapuję, ale tego mi nie wolno robić, bo ojciec twierdzi, że rap to zło tak samo, jak jakaś mocniejsza muzyka - rzekł wzdychając .- Ty, to ty jesteś specjalnie uzdolniony - uśmiechnąłem się do niego .
Zbliżała się godzina 15. Gadaliśmy ze sobą strasznie długo, nagle zadzwonił dzwonek do drzwi...
- Idę ! - krzyknął kumpel .- Siema Mike, możemy wejść, czemu Cię nie było w szkole i tego przyjeba Chestera też ?
- To nie jest przyjeb - mówi do Brada .- Jak to nie sam ostatnio tak mówiłeś .- Może i mówiłem, ale poznałem go lepiej i tak nie uważam.
- Wchodzicie czy nie ? - pyta wszystkich ...
- Mike, masz coś do jedzenia ? - pyta jakiś koleś.
- Nie Joe, nie mam - mruczy Mike .- Ej a ten debil co tutaj robi ? - podchodzi do mnie jakiś rudy knypek...
- Ja, debil ?! - chwyciłem go za koszulkę i przydusiłem do ściany .- Stop ! Spokojnie ! - biegnie Shinoda i ta Owca, Spike trzyma mnie żebym tylko nie wydłubał temu pedałowi oczu.
- Kurwa Farrell ogar ! - Brad krzyczy na kolegę i zabiera go do kuchni, gdzie znajduje się również Joe.
- Chester, czyś ty zgłupiał ? - pyta lekko przerażony .- Nie , nie zgupiałem. Nikt mnie debilem nie będzie nazywał dzbanie ! - krzyczę do tego tam w kuchni.
- No zobaczymy nie raz ode mnie oberwałeś ! - No, nie to ten Dave ... Nie ja się go boję a teraz sam mu podskoczyłem i co teraz ? On mnie zamorduje .- Te, Mike dobry masz ten niebieski sok ! - krzyczy z kuchni Hahn .- Skąd go wytrzasnąłeś ? - pyta lekko zaniepokojony Mike .- Pod zlewem był, a co ? - uśmiecha się i pije z butli .- Zostaw to, to jest płyn do spryskiwaczy ! - Spike pobiegł do Joe'go wyrywając mu butelkę .
Brad prowadzi Dave'a do salonu, czyli tu, gdzie ja siedzę ...
- Sorry - mówię pierwszy i podaję mu z niechęcią dłoń .- Spoko, ej ty nawet masz mocny uścisk - śmieję się .- Możesz mi mówić Phoenix - uśmiecha się .- Okey, a mi Chazz .- Co ty w ogóle robisz u Shinody ? - pyta.
- No ja ten... no - nie dokończyłem .- Chester należy teraz do mojej rodziny ! - Mike, krzyczy trzymając głowę Joe'mu, żeby nie wleciał do kibla .- Aaa, dobra nie będę wnikał w szczegóły - puszcza mi oko .
Zbliżała się godzina 22 Brad, Dave i Joe poszli już dawno do domu ...
- Ej Chaz głodny jestem a ty ? - zapytał .
- No trochę .- To co robimy ? - poszedł sprawdzić co jest w lodówce .- A co tam masz ?
- No właśnie nic, chyba, że się liczy chleb i ser - mruknął.
- Ty, to może tosty ? - uśmiechnąłem się .- A umiesz je robić, bo ja nie - patrzył na mnie jak na kucharza.
- Ciamajda nie umiesz najprostszej rzeczy zrobić - zacząłem się z niego śmiać .- Nie śmiej się tylko rób co masz robić - poczochrał mi włosy .
30 minut później...
Najedliśmy się i poszliśmy się ogarnąć. Wziąłem zimny prysznic, ubrałem się i poszedłem do mojego pokoju. Zacząłem coś grać... :
,,When my time comes, forget the wrong that I’ve done Help me leave behind some reasons to be missed Don’t resent me and when you’re feeling empty Keep me in your memory, leave out all the rest Leave out all the rest''
Gdy skończyłem sobie to grać zasnąłem ...
No nie wyszło mi tak jak się spodziewałam ;___; około 80 % mojego zadowolenia, NUDA ... Rozdział trochę krótki ale no nie mam czasu ;_; ... Serio brak :c ... Wybaczycie ? ...